czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Boże Narodzenie w prasie sprzed stu i więcej laty | 25.12.2020

Świąteczne ramówki gazet, programów informacyjnych czy portali internetowych wyglądają niczym z szablonu. Trochę o ustrojonych choinkach w najbliższej okolicy, materiał o tradycjach świątecznych, kilka zdań o egzotycznych obchodach Bożego Narodzenia w dalekich krajach, czasami jeszcze lżejszy cykl „jak spędzają święta…”. A jak to wyglądało „drzewiej”? 

Ten tekst przeczytasz za 8 min. 45 s
Świąteczny numer „Robotnika Śląskiego”, wydawanego we Frysztacie, z 1912 roku. Źródło: Śląska Biblioteka Cyfrowa, sbc.org.pl.
 
 
Cieszyńskie gazety sprzed 100 czy więcej lat w większości miały podobną strukturę: na początek duży artykuł (zwykle o sprawach bieżących), później trochę literatury, dalej felieton pisany gwarą, wiadomości ze świata, wiadomości lokalne, wreszcie ogłoszenia i reklamy. Niby sporo, ale to nic w porównaniu z doświadczanym dzisiaj nadmiarem informacji, przyprawiającym o ból głowy w dosłownym tego słowa znaczeniu. Pod tym względem starą prasę przegląda się z pewną nutką zazdrości.


Artykuły zawsze aktualne

Na przełomie XIX i XX wieku w numerach świątecznych zwykle pojawiały się apele o wykupienie prenumeraty na kolejny rok i dłuższe teksty mniej lub bardziej związane z Bożym Narodzeniem. Zresztą patrząc po tytułach czasopism dało się w ciemno zgadnąć, o czym będą. I tak katolicka „Gwiazdka Cieszyńska” zwykle utyskiwała, jak zła jest sytuacja chrześcijan. „Dziś brak wiary powoduje śmierć zwątpienia i rozpaczy” – można było przeczytać w numerze świątecznym z 1911 roku. Oprócz tego nieraz zwracano uwagę na problemy trawiące społeczeństwo Księstwa Cieszyńskiego: alkoholizm i pieniactwo.
Z kolei taki „Robotnik Śląski”, organ socjalistów, wykorzystywał okazję, by smagać krytyką Kościół rzymskokatolicki. W 1912 roku pisano na jego łamach: „Z religii biedaków zrobiono religię bogaczy. W zaraniu chrystianizmu (tj. chrześcijaństwa) domami modlitwy były podziemne katakomby (tj. katakumby) i ubogie chaty, potem wspaniałe złocone połace (tj. pałace) zwane kościołami. Ludzie łagodni i cisi, gołębiego serca, byli jego pierwszymi apostołami, następcy ich wojowali mieczem i pożogą, królestwa ziemskie zdobywali!”. W zasadzie można świąteczne artykuły przekopiować, uwspółcześnić pisownię i – przynajmniej w Polsce – nikt nie zorientowałby się, że to teksty sprzed ponad stu lat.

Atmosfera świąt nie powstrzymywała redaktorów od nawiązań do bieżącej polityki. W sumie nic dziwnego, bo cieszyńskie gazety w pierwszym rzędzie miały kształtować postawy polityczne czytelników, a dopiero w drugim informować o świecie. „Z opłatkiem życzymy więc wszystkim jak najrychlejszego zdobycia tych naszych praw, które nam Bóg dał i Niemiec nie ma prawa ich odbierać” – pisała w 1900 roku „Gwiazdka Cieszyńska”. Nie lepiej było po drugiej stronie barykady. Proniemiecki „Ślązak” w wydaniu z 23 grudnia 1911 roku po zdawkowych życzeniach świątecznych na pierwszej stronie zamieścił obszerny artykuł „Przykład Michejdowskiej polityki, czyli jak ptaszka chwytają, to na niego nie szukają”. Zamiast rozwodzić się o Bożym Narodzeniu i czasie wyciszenia, na pięciu kolumnach bez pardonu krytykowano „Oskarka”, czyli księdza Oskara Michejdę z Bystrzycy.


»…strucelkę, trochę orzechów, ciasteczek i pomarańcz«

Okolice Bożego Narodzenia sprzyjały różnego rodzaju akcjom charytatywnym. Korespondent „Gwiazdki Cieszyńskiej” z Kończyc Wielkich donosił, że 20 grudnia 1891 roku „obdarzyły nasze hrabianki Gabryela i Franciszka Larischówne 24 ubogich dzieci z naszej gminy ciepłą odzieżą, cukierkami i piernikami. Hrabianki zrobiły dzieciom niewymowną radość i pozyskały sobie swą uprzejmością i zbliżeniem się do ludu serca wszystkich”. Dla Gabrieli, wówczas 19-letniej dziewczyny, było to preludium do działalności dobroczynnej. Znana jest lepiej pod nazwiskiem, które przyjęła po ślubie – jako hrabina Thun von Hohenstein. Wieczną pamięć zyskała jako dobrodziejka Szpitala Śląskiego w Cieszynie.

Najczęściej jednak dzieciom wręczano prezenty w szkole, tak jak w Niemieckiej Lutyni w grudniu 1892 roku. „W piątek przed wigilią Bożego Narodzenia po południu zgromadziły się nasze szkolne dziatki w największej klasie, gdzie się im miły przedstawił widok. Wysoka choinka jaśniała w świetle kilkudziesięciu świec, obwieszona różnemu podarunkami. Obok choinki stała na stole szopka oświetlona, przedstawiająca pasterzy i świętych Trzech król spieszących powitać nowonarodzonego a tak długo oczekiwanego Mesyasza” – informowała „Gwiazdka Cieszyńska”. Po występie chóru szkolnego, przemowach proboszcza i przełożonego gminy każde dziecko dostało „stucelkę, trochę orzechów, ciasteczek i pomarańcz”, a te biedniejsze odzież (76 na 420 obdarowanych).

Tego rodzaju akcje nie mogłyby się obyć bez wsparcia sponsorów. W 1906 roku na łamach prasy wyrażono wdzięczność Józefowi Stonawskiemu z Lesznej Dolnej i jego żonie, którzy sprawili prezenty dzieciom ze szkoły w Lesznej Górnej. Z kolei na łamach „Dziennika Cieszyńskiego” ukazała się relacja o podobnej imprezie w Bystrzycy, zorganizowanej w grudniu 1912 roku. Autor, który podpisał się „Jeden z ucieszonych rodziców”, zakończył swój tekst tymi słowy: „Szczególne podziękowanie należy się Ludowej Spółce Spożywczej w Bystrzycy, która ofiarowała za pośrednictwem A. Wałacha jako przewodniczącego i nauczyciela p. Pawła Góry jako sekretarza przeszło 200 K (koron) na rzecz ubogiej dziatwy szkolnej”.


Zakaz kolędowania

Od czasu do czasu da się trafić na opisy zwyczajów świątecznych w Księstwie Cieszyńskim, które zanikały już u progu XX wieku. Na łamach „Posła Ewangelickiego” (1912, nr 51) anonimowy autor utyskiwał, że kolędy i kolędowanie poszły już w zapomnienie, nie licząc niektórych miejsc w górach. Dodatkowo, w 1911 roku w Jabłonkowie Urząd Gminy zakazał kolędnikom chodzić po kolędzie. „Co w życiu umiera, niech zostanie zachowane w księgach. Wszak to cząstka naszej rodzimej domowej kultury” – stwierdził autor, a następnie zamieścił teksty trzech kolęd („Z tamtej strony gojka”, „W górach betleemskich”, „Posłuchajcie bracia mili”).
 
 
 
 
Pastor Jan Michalik („Kalendarz Ewangelicki”, 1927, s. 51).
 


Wigilia u Michalików

W „Dzienniku Cieszyńskim” (1907, nr 293) Jan Michalik (1868-1926), pastor w Morawskiej Ostrawie, opublikował tekst o tym, jak obchodzono wigilię Bożego Narodzenia w jego rodzinnym domu w Cieszynie, czyli w przybliżeniu około 1880 roku. Rano matka wręczała mu i jego rodzeństwu chleb z solą, „abyśmy, jak mówiono, byli zdrowi i silni w nadchodzącym roku”. Tego dnia nie jedzono obiadu, a gdy nadchodził wieczór, który „wystrzałami z moździerzy witano”, powoli szykowano się do uroczystej kolacji. Specjalnie na tę okazję wyciągano biały obrus i świecznik.

„Usiadłszy raz przy stole, nikt nie śmiał wstać więcej i odejść aż obiad (tj. kolację wigilijną0 ukończono, aby wszyscy członkowie familii jako przy obiedzie we wilię, byli cały rok połączeni, a grono rodzinne nie zostało przez śmierć lub inny wypadek nawiedzone i rozerwane” – wspominał ksiądz Michalik.

Na zakończenie posiłku dzielono się opłatkiem. „Po obiedzie zdmuchiwaliśmy świecę obiadową przy blasku gorejącej lampy, jeden za drugim, podle wieku. Jeśli dym zgaszonej świecy podnosił się prosto w górę, przepowiadano temu, co ją zgasił, iż będzie zdrowym i będzie długo żył; jeśli zaś dym nie szedł prosto w górę, kręcąc się i wijąc, tedy był to złowrogi znak”. Później śpiewano pieśń dziękczynną, resztki jedzenia dawano zwierzętom. 

Ciekawy był zwyczaj związany z drzewami. Gospodarz brał siekierę, udając że chce ściąć te, które nie przyniosły owoców minionego roku. Wtedy jeden z domowników wstawiał się za nimi, by dać drzewom jeszcze jedną szansę. Oprócz tego bawiono się wróżeniem, co jednak ksiądz Michalik zaliczał bardziej do „igraszek młodzieży” niż do wąsko rozumianych zwyczajów świątecznych. Ich opis kończy się informacją, że w pierwszych godzinach następnego dnia całą rodzina ruszała na jutrznię, „gwarząc o przygodach wczorajszej wilii”.
 

Drzwi do świata przodków

Przywołane wyżej teksty są czymś w rodzaju uchylonych drzwi do domów naszych pradziadków czy prapradziadków. A że stare cieszyńskie gazety są dostępne online w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej (sbc.org.pl), wystarczy dziś wystarczy kilka kliknięć, by wejść do środka i porównać ich święta Bożego Narodzenia z naszymi. I chociaż dzieli nas kilka pokoleń i co najmniej sto kilkanaście lat, to pod wieloma względami czas świąt Bożego Narodzenia spędzamy podobnie.



Może Cię zainteresować.