Kolekcja, której nie miało być
śr 15.7.2020(sch)
Większość prywatnych zbiorów to efekt długoletniego wysiłku kolekcjonerskiego opartego na poszukiwaniach kolejnych ciekawych okazów. Kolekcja Mariana Weisera z Suchej Górnej pod tym względem różni się od nich. – To nie ja zacząłem je zbierać, to one same przyszły do mnie – mówi o związanych z górnictwem pamiątkach, które w międzyczasie stworzyły wcale interesującą kolekcję. 
Marian Weiser związał się z górnictwem zaraz po studiach maszynoznawstwa w Wyższej Szkole Górniczej w Ostrawie. Chociaż myślał o karierze naukowca, to najpierw, aby uniknąć pójścia do wojska, zgłosił się do pracy na kopalni. Na uczelnię wrócił już tylko na krótki czas. Postawił na praktyczne górnictwo. – Kiedy człowiek pracuje przez 33 lata w górnictwie i czuje z tym środowiskiem pewną więź, to zaczyna gromadzić różne pamiątki, które są z tym związane. Nie byłem nigdy specjalnie typem kolekcjonera, ale tych rzeczy po prostu żal mi było wyrzucić – przekonuje. Aby nie być gołosłownym, prowadzi mnie do piwnicy. Tam na półkach trzyma ozdobne kufle, wyciosane z węgla figurki skarbków, wciąż jeszcze funkcyjną starą lampkę górniczą, szablę Sobieskiego, którą uhonorowali go polscy górnicy, pamiątki ostatnich wózków węgla wywiezionych z górnosuskiej Kopalni Franciszek oraz Kopalni Łazy i wreszcie wiele innych drobiazgów mających związek z wydobyciem węgla. Do nich można zaliczyć również porozwieszane po ścianach plakaty kolejnych edycji „Fedrowania z folklorym”, imprezy, której celem jest łączenie śląskiej tradycji górniczej z folklorem, a której duszą i organizatorem jest właśnie pan Marian. – Największą część mojej górniczej kolekcji tworzą kufle do piwa. Oprócz tych ozdobnych, bardziej do oglądania niż do picia, mam jeszcze całe pudło kufli szklanych, których też już się zebrało ok. pięćdziesięciu. Zarówno u nas, jak i w Polsce jest bardzo żywa wśród górników tradycja organizowania tzw. skoków przez skórę, czyli karczm piwnych. Kiedy poszczególne kopalnie organizują taką imprezę, przygotowują na tę okazję specjalne pamiątkowe kufle – wyjaśnia mój rozmówca, wyjmując jako dowód kufle polskich kopalń „Bogdanka”, „Borynia” czy czeskiego „Kladna”. Przyznaje, że jego kolekcja kufli byłaby nieco skromniejsza, gdyby dyrektor Kopalni ČSM, przechodząc na inne stanowisko, nie podarował mu części z nich.

Fot. MARIAN WEISER
Bardziej cenne okazy Marian Weiser trzyma w mieszkaniu. Wypolerowane na najwyższy połysk lampki górnicze czy przywieziona z Niemiec miniatura pociągu z węglem są ozdobą pokoju gościnnego. Do kolekcji należy też, oczywiście, kompletny mundur górniczy z czapką z pióropuszem i czekanem. Kiedy mowa o rzeczach cennych, pan Marian wyjmuje z szuflady Order Agricoli, będący najwyższym odznaczeniem górniczym przyznawanym przez Czeski Urząd Górniczy w Pradze. Ma też jeszcze medale po dziadku, który podobnie jak on całe życie zawodowe spędził na kopalni.
Fot. MARIAN WEISER
Na tym jednak nie koniec, bo jest jeszcze biblioteka, a w niej wśród wielu innych tytułów publikacje związane z górnictwem. Górnosuszanin zwraca uwagę na kilka z nich. Najpierw na wydane w 1929 roku kilkutomowe dzieło dotyczące m.in. zakładania kopalń na naszym terenie czy budowania kolonii górniczych, a następnie na publikacje o wiele młodsze zawierające fotografie ze współczesnego środowiska górniczego. – Kiedy w celu zbierania nowych doświadczeń pojechaliśmy do Francji, na tamtejszej kopalni wydano piękną publikację o górnictwie. Bardzo mi się spodobała, ponieważ zamiast pozowanych zdjęć górników pokazywała codzienne życie na kopalni w bardziej „poetycki” sposób. Po powrocie udało mi się namówić dyrektora na wydanie książki w podobnym stylu. Tak powstała inna niż wszystkie poprzednie publikacja z fotografiami Radka Krygla pt. „Kniha o šachtě, hornicích a hornickém řemesle. Zdář Bůh” – przybliża Weiser. Kopalnie, na których robiono zdjęcia, Łazy i Dukla, są już pozamykane. Na fotografiach można jednak jeszcze zobaczyć wydobycie niskich pokładów przy pomocy struga i stojaków indywidualnych, czyli technologię, której nie używa się już chyba nigdzie na świecie. – Tak się złożyło, że niedawno w Polsce dostałem do ręki wydanie zatytułowane „Szolą w dół”, które bardzo przypomina to nasze. Myślę, że tak jak ja kiedyś zainspirowałem się Francuzami, tym razem ktoś z Polski znalazł inspirację u nas – stwierdza właściciel górniczej kolekcji, której tak naprawdę… wcale nie miało być.

Fot. MARIAN WEISER