Startujemy w "Głosie" z nową rubryką - "Nasi kolekcjonerzy". Chcemy w niej prezentować Wasze, drodzy Czytelnicy, zbiory, kolekcje, domowe minimuzea. Cokolwiek kolekcjonujecie, nawet najbardziej zwariowane rzeczy, pochwalcie się! Wystarczy do nas napisać pod adres info@glos.live i zaprosić kogoś z naszych redaktorów do siebie.
Mało
która kobieta otrzyma od męża zamek. Ewie Molinek to się udało i wcale nie
narzeka, że jest on tylko z papieru.
Pierwszą rzeczą, którą zobaczymy, wchodząc do domu rodziny Molinków w Suchej Górnej, jest duży papierowy model jednego z najsłynniejszych czeskich zamków – królewskiego Karlsztejna. Stoi na komodzie w przedpokoju, w szklanej gablocie. Szkło chroni model przed kurzem, którego usuwanie z drobniutkich i delikatnych elementów byłoby skomplikowane.
Zbyszek Molinek sklejał papierowe modele już jako nastolatek. W okresie jego dzieciństwa popularnym czasopismem młodzieżowym, szczególnie wśród chłopców, było czeskie „ABC mladých techniků a přírodovědců”. Regularnie zamieszczano tam wycinanki do sklejania.
– Najczęściej sklejałem samochody, na przykład Formuły 1, domki, żurawie, zrobiłem też chyba ze dwa zamki – wymienia Molinek.
Po jakimś czasie porzucił papierowe hobby. Przyszły studia, obowiązki zawodowe, rodzina. I może w ogóle nie wróciłby do modelowania, gdyby nie żona Ewa, której marzył się zamek – nie byle jaki, tylko ten jeden, konkretny.
Cały artykuł w najbliższym, wtorkowym wydaniu gazety.