28 kwietnia 1924. Reforma walutowa ratuje kraj przed katastrofą. Państwo zostaje wzmocnione przez Bank Polski – zyskuje kapitał dzięki wielkiej mobilizacji obywateli.
Jesienią 1923 cała struktura państwa polskiego zdaje się załamywać. Narastająca hiperinflacja rujnuje nie tylko finanse publiczne – narusza równowagę życia społecznego (gwałtowne strajki) i politycznego (starcia w Parlamencie). Józef Piłsudski, niemogący utrzymać swej przywódczej roli nawet jako zwierzchnik wojska, rezygnuje z funkcji państwowych. Jego postrzeganie Polski – jako kraju dominowanego przez nieodpowiedzialne, partykularne partie – spełnia się w dramatycznym kryzysie.
Sejm zdobywa się jednak na ratunkowy krok. Premier Władysław Grabski otrzymuje specjalne uprawnienia reformatorskie. Od stycznia do kwietnia 1924 prowadzi ryzykowną grę ekonomiczną, która powstrzymuje upadek państwa. Apel o patriotyczne wsparcie Banku Polskiego zyskuje mocny odzew. Od lipca 1924 stabilny złoty zastępuje jako walutę, drukowaną dotąd w milionowych nominałach, markę polską.
Józef Piłsudski, podczas bankietu pożegnalnego, po rezygnacji z funkcji przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej
Dyktatorem byłem kilka miesięcy (od listopada 1918). (...) Postawiono mnie tak wysoko, jak nigdy nikogo nie stawiano. (...) Był cień, który biegał koło mnie – to wyprzedzał mnie, to zostawał w tyle. (...) Zapluty, potworny karzeł na krzywych nóżkach, wypluwający swą brudną duszę, opluwający mnie zewsząd, nieszczędzący mi niczego. (...)
Gdy Belweder, miejsce zaszczytu, miejsce honoru Polski, opuściłem, wszedł tam inny człowiek, wybrany legalnie aktem uroczystym, podpisanym przez marszałka Sejmu. (...) Ta szajka, ta banda, która czepiała się mego honoru, tu zechciała szukać krwi. Prezydent nasz (Gabriel Narutowicz) zamordowany został po burdach ulicznych, obniżających wartość pracy reprezentacyjnej przez tych samych ludzi, którzy ongiś w stosunku do pierwszego reprezentanta, wolnym aktem wybranego, tyle brudu, tyle potwornej, niskiej wartości wykazali. Teraz spełnili zbrodnię. (...) Gdym sobie pomyślał na chwilę, że ja tych panów, jako żołnierz, bronić będę – zawahałem się w swoim sumieniu. A gdym się raz zawahał, zdecydowałem, że żołnierzem być nie mogę. Podałem się do dymisji z wojska.
Warszawa, 3 lipca 1923
Józef Piłsudski, „Pisma zbiorowe, t. VI”, Warszawa 1937
Juliusz Zdanowski, działacz Związku Ludowo-Narodowego, w dzienniku
Na giełdzie panika. Na oficjalnej w ciągu pięciu dni poszedł dolar z 350.000 na 500.000 (marek polskich), ale chcąc go dostać płaci się za niego do 1.400.000. W sklepach ceny od rana do wieczora skaczą o 10-20 procent.
Warszawa, 6 października 1923
„Dziennik Juliusza Zdanowskiego, t. V, 1. 1. 1918-10. 5. 1926, Szczecin 2014
Premier Władysław Grabski w exposé wygłoszonym w Sejmie
Doszliśmy dziś do takiego stanu, że wszelki postęp w każdej dziedzinie, nawet szkolnictwa, nie mówiąc o reformie rolnej lub udoskonaleniach socjalnych, staje się niemożliwy, jeżeli najpierw – i to wkrótce – nie uporamy się z trudnościami finansowymi. Nie tylko paraliżują one wszelkie porywy do udoskonalenia naszego stanu wewnętrznego, ale wytwarzają niebezpieczeństwo zarówno utraty pokoju wewnętrznego, jak i stanu obronności naszego kraju, wymagającej znaczniejszych nakładów pieniężnych.
Warszawa, 20 grudnia 1923
Sprawozdanie stenograficzne z 89. posiedzenia Sejmu Rzeczpospolitej
Feliks Młynarski,
ekonomista, współtwórca i wiceprezes Banku Polskiego
Po zastosowaniu pełnej interwencji spekulacja zorientowała się, że położenie uległo radykalnej zmianie. Przeładowana dolarami i zobowiązaniami w dolarach, spekulacja miała krótki oddech. Nie miała dostatecznych rezerw w markach, aby ryzykować przetrzymanie. Ponosząc straty w miarę zwyżki marki, musiała w popłochu sprzedawać swoje dolary. (...)
Obiegała również pogłoska, że Grabski uzyskał za granicą poważny kredyt na cele interwencyjne. Pytany o to, zamiast – zgodnie z prawdą – zaprzeczyć, zasłaniałem się tajemnicą urzędową, co wzmacniało pogłoski. Wszystko to łącznie sprawiło, że rynek uwierzył w możliwość stosowania pełnej interwencji na długą metę. Kurs więc dolara został nagle i niespodziewanie wzięty w cugle, których spekulacja już nie mogła wyrwać.
Warszawa, koniec stycznia 1924
Feliks Młynarski, „Wspomnienia”, Warszawa 1971
Węzeł polityczny
12 maja 1926. Józef Piłsudski przecina siłą zapętlenie państwa. Krwawy zamach stanu, który ma uniemożliwić politykom rozgrabianie kraju, niesie dyktat jednej formacji.
Rok 1925 kończy się ponownym krachem ekonomicznym – reforma walutowa sprzed ponad roku nie wystarcza dla zabezpieczenia gospodarki. Rywalizujące ze sobą ugrupowania parlamentarne nie potrafią zbudować konsensusu wobec drastycznego alarmu. Brutalna polityka celna Niemiec wobec Polski staje się skuteczna, gdy brakuje obok międzynarodowego wsparcia sojuszników. Marszałek Piłsudski, spoza Parlamentu, grozi polityczną aktywizacją oddanych mu żołnierzy.
Przewrót wojskowy, 12-14 maja 1926, łamie reguły Konstytucji, stanowi dyktatorskie przecięcie kadencji prezydenckiej i rządowej. Znacząca liczba ofiar zamachu nie tylko naznacza krwią władze pomajowe, ale też wzmacnia podział wewnętrzny. Ta walka, postawionych sztucznie po dwóch stronach barykady oddziałów Wojska Polskiego, dzieli głębiej społeczeństwo, wzmacniając w nim zarazem nienawiść ideologiczną.
Gen. Gustaw Orlicz-Dreszer w przemówieniu do Marszałka Piłsudskiego
Chcemy, byś wierzył, że gorące chęci nasze, byś nie zechciał być w tym kryzysie nieobecny, osieracając nie tylko nas, wiernych Twoich żołnierzy, lecz i Polskę, nie są tylko zwykłymi uroczystościowymi komplementami, lecz że niesiemy Ci prócz wdzięcznych serc i pewne, w zwycięstwach zaprawione szable.
Sulejówek, 15 listopada 1925
Józef Piłsudski, „Pisma zbiorowe, t. 8”, Warszawa 1937
Zofia Moraczewska, działaczka społeczna i feministyczna, w liście do siostry
Atmosfera znów bardzo niespokojna z powodu upadku (rządu Władysława) Grabskiego, spadku złotego i nowego przesilenia. Jędrzej (Moraczewski, mąż, poseł PPS) wrócił w sobotę w nocy z posiedzenia, ale chodzi tu jak struty. Bardzo pesymistycznie ocenia sytuację i nosi się z zamiarem złożenia mandatu, ponieważ przestał wierzyć w zdolność twórczą Sejmu, a nie chce brać odpowiedzialności jako poseł za dalszy rozwój wypadków. (...) Nade wszystko boi się, że wyjdzie gabinet urzędniczy, który w obecnych warunkach absolutnie niczego nie dokona – a przewlekanie ratunku i ponowne przesilenie pociągnie za sobą katastrofalne następstwa.
Sulejówek, 16 listopada 1925
„Listy Zofii Moraczewskiej do siostry, Heleny Kozickiej”
Płk Ludwik Kmicic-Skrzyński,
szef sztabu 2. Dywizji Kawalerii
Gen. Orlicz-Dreszer powiedział mi, że być może zajdzie potrzeba, by wojsko wystąpiło i powstrzymało upadek państwa, że może Marszałek powoła nas ponownie pod swoje rozkazy... (...) Generał kazał mi przemyśleć i przygotować sprawę łączności z oddziałami dywizji, tak by mogły one wystąpić alarmowo i forsownym marszem (z Warszawy, Płocka, Ostrołęki, Garwolina, Mińska Mazowieckiego i Ciechanowa) przybyć – na wezwanie – do Warszawy.
Warszawa, kwiecień 1926
Ludwik Kmicic-Skrzyński, „Przewrót Majowy 1926 roku”, Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie
Mieczysław Rybczyński,
minister robót publicznych
W pałacu Rady Ministrów zjawił się Prezydent Wojciechowski, oświadczając, że jedzie na most Poniatowskiego, aby rozmówić się z Piłsudskim. Od tej chwili właściwie wziął w ręce ster wypadków. Witos wyglądał na zupełnie wykolejonego człowieka, który niepotrzebnie wlazł w całą aferę. Takie wrażenie robił do końca.
Warszawa, 12 maja 1926
Mieczysław Rybczyński, „Wypadki majowe 1926 roku”, „Zeszyty Historyczne” nr 86, Paryż 1988
Por. Henryk Piątkowski, dowódca batalionu Oficerskiej Szkoły Piechoty
Marszałek, trzymając lewą rękę w kieszeni spodni, prawą rękę położył na klapie narzutki Prezydenta i głębokim głosem z akcentem prośby mówił: „Panie Prezydencie, niech mnie Pan przepuści”. Na to Prezydent odpowiedział: „Nie mogę, Panie Marszałku, tu chodzi o Polskę”. Na to Marszałek: „Ależ, Panie Prezydencie, właśnie dlatego, że chodzi tu o Polskę, ja tam muszę iść – niech mnie Pan przepuści! Zaręczam Panu, że ani Panu nic się nie stanie, ani tym żołnierzom (tu wskazał na nas) nic się nie stanie, niech mnie Pan przepuści”. Prezydent Wojciechowski, stuknąwszy laską o bruk, powiedział dobitnie: „Nie, nie mogę, Panie Marszałku!”.
Warszawa, 12 maja 1926
Henryk Piątkowski, „Wspomnienia z wypadków majowych 1926 roku”, „Bellona”, 1961
Kajetan Morawski,
minister spraw zagranicznych)
Usłyszeliśmy pierwsze strzały i odtąd w tym prostym stwierdzeniu, że to zaledwie osiem lat po odzyskaniu niepodległości Polacy strzelają do Polaków, streścił się dla mnie cały tragiczny sens dalszych wydarzeń.
Warszawa, 12 maja 1926
Kajetan Morawski, „Tamten brzeg. Wspomnienia i szkice”, Paryż 1961
Herman Lieberman
adwokat, poseł PPS
13 i 14 maja na ulicach dalej wrzała walka. Wojska Piłsudskiego, po zaciętym oporze szkoły podchorążych, zajęły Belweder opuszczony przez prezydenta i rząd (którzy wycofali się do Wilanowa), po czym Witos ze swoimi kolegami zaniechali dalszego oporu i rozszerzenia wojny na całą Polskę.
Warszawa, 14 maja 1926