środa, 11 grudnia 2024
Imieniny: PL: Biny, Damazego, Waldemara| CZ: Dana
Glos Live
/
Nahoru

Morys-Twarowski: historia ziem polskich nie zaczyna się od Mieszka  | 23.10.2024

Bardzo dużym zainteresowaniem cieszył się zeszłotygodniowy wykład Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego PZKO w Czeskim Cieszynie. Historyk Michael Morys-Twarowski mówił o najstarszych dziejach dzisiejszej Polski. Wątki te porusza w książce popularno-naukowej pt. „Barbarica. Tysiąc lat zapomnianej historii ziem polskich”.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 45 s
Michael Morys-Twarowski na wykładzie MUR. Fot. Danuta Chlup
Morys-Twarowski znany jest czytelnikom „Głosu” z cotygodniowej rubryki „Cieszyńskie rody”. Dużym zainteresowanie spotkały się jego książkowe „Dzieje Śląska Cieszyńskiego”.

– „Barbarica” to opowieść o tym, co się działo na ziemiach polskich w czasach przedmieszkowych, przedpiastowskich – i przy okazji trochę też wspomnieć o tym, co działo się na ziemiach czeskich w czasach przedprzemyślidzkich – powiedział na wstępie wykładowca.

Moda na antyklerykalny słowianizm

Morys-Twarowski przyznał, że „Barbarica” została początkowo przyjęta przez niektórych naukowców z pewną dozą nieufności. Ich pierwszą reakcją było zdziwienie, niedowierzanie, przekonanie, że chce czytelnikom „sprzedać głupoty”. Do momentu, nim się z publikacją dogłębnie zapoznali. Co było tego powodem?

– W Polsce od jakichś pięciu – dziesięciu lat powstaje dużo literatury pseudo-naukowej o czasach bardzo dawnych, przedchrześcijańskich. W dużym uproszczeniu tezy są takie, że gdy Mieszko przyjął chrzest, wszystko, co miało związek z pogaństwem, spalono, zniszczono – to jest jakaś wielka ukryta historia i Watykan nie chce, abyśmy się o tym dowiedzieli – mówił wykładowca.

Zdaniem Morysa-Twarowskiego tego typu nierzetelna literatura przyciąga czytelników na „odkrywanie nieznanego, tajemniczego”, a jednocześnie na dość silny wątek antyklerykalny.  Własną publikację pt. „Barbarica” autor określa jako książkę historyczną opartą na źródłach i literaturze naukowej, głównie z zakresu historii. Sięgał również po prace archeologów, językoznawców i genetyków.

– Polską historię zaczynamy zazwyczaj od Mieszka I i Bolesława Chrobrego, bo wtedy po raz pierwszy pojawiło się pojęcie Polska – stwierdził prelegent. – Wszystkie ludy naokoło opowiadają, korzystając z tego, co można znaleźć w źródłach historycznych, o tym, co się działo na danym terenie dawno temu. Czemu Polacy i Czesi z tego rezygnują, skoro Polacy mogą rozpocząć opowiadanie historii tysiąc lat przed Mieszkem I, a Czesi mniej więcej 800 lat przed Przemysłem, protoplastą dynastii Przemyślidów? – zastanawiał się głośno Morys-Twarowski.



Nasi i obcy – niełatwy podział

Odpowiedź na powyższe pytanie, szczególnie na część dotyczącą Polski, znajdziemy w ostatnim rozdziale książki „Barbarica”, kórego tytuł brzmi nieco prowokacyjnie: „Dlaczego nie było rozdziału pierwszego?” Powodem, oprócz tych natury naukowej (brak zapisków historycznych, duża niepewność co do przebiegu wydarzeń itd.) jest, zdaniem Morysa-Twarowskiego pokutujący do dziś schemat: Słowianie to „nasi przodkowie”, a Germanie (nawet w rozumieniu tego pojęcia przez starożytnych Rzymian) – to obce ludy, które wywędrowały znad Wisły i nigdy tam nie wróciły.

Historyk tłumaczy, że jeżeli miałby kogoś razić związek ze współczesnymi Niemcami, to można go uspokoić słowami: „Germańskie ludy znad Wisły nie mają z nimi wiele wspólnego”. Germańscy emigranci z ziem polskich ruszyli w inne części świata: nad Morze Czarne, nad Dunaj, na Półwysep Iberyjski czy do Afryki.

– Jeżeli używać frazy „nasi przodkowie”, to jest ona zasadna zarówno dla Słowian (i związanych z nimi Sarmatów), jak i dla Lugiów, Wandalów, Gotów i reszty barbarzyńskiej ferajny z zamierzchłych stuleci. Co więcej – ciągłość zaludnienia nad Wisłą, przynajmniej dla niektórych regionów, od czasów starożytnych zdają się potwierdzać antropolodzy i genetycy – przekonuje autor książki „Barbarica”.

Michael Morys-Twarowski przybliżył słuchaczom MUR-u kilka wątków poruszonych w „Barbarice”. Cofnął się najpierw do pierwszego wieku naszej ery i czasów starożytnego Rzymu. Wówczas sąsiadem Imperium Rzymskiego było imperium Marboda (w języku celtyckim Wielkiego Kruka) z plemienia Markomanów. Wielki Kruk osiadł ze swoimi współplemieńcami w dzisiejszej Kotlinie Czeskiej i podbijał sąsiednie ludy.

Czy Awarowie mogli być smokiem?

Morys-Twarowski wspomniał m.in. o Ligii, bohaterce „Quo vadis” Sienkiewicza, która w powieści była córką wodza Ligów (inaczej Lugiów), wziętą przez Rzymian na zakładniczkę. Sienkiewicz świadomie wybrał przynależność etniczną bohaterki swojej powieści, ponieważ Lugiowie zamieszkiwali tereny między Odrą a Wisłą. „Miło mi myśleć, że Lygia była Polką” – pisał Sienkiewicz w jednym z listów.

Historyk opowiadał także o królu Kraku, którego przeciętny Polak zna z podania o smoku wawelskim i kojarzy jako legendarnego założyciela Krakowa. Jaki wróg ukrywał się w rzeczywistości pod skórą smoka, zwanego także „całożercą”? Wszystko wskazuje na to, że byli nim koczowniczy Awarowie, początkowo najeżdżający Cesarstwo Bizantyjskie, a później kraje położone bardziej na północ: dzisiejszą Słowację, Morawy, Czechy i południową Polskę. Awarowie w bezwzględny sposób egzekwowali daniny od poddanych ludów (jak ów smok domagający się nowych i nowych sztuk bydła). Walka ze smokiem może być zatem metaforą walki Słowian znad Wisły z Awarami, do której poderwał ich król Krak. Pokonani zostali podstępem, otruci przez synów Kraka.

Wykładowca nawiązał także do wątków związanych z naszym regionem. Wspominał o grodach Golęszyców w Podoborze (część Kocobędza), w Międzyświeciu koło Skoczowa i Lubomi koło Raciborza.



Może Cię zainteresować.