O mieście, którego nie ma. Ciekawa prelekcja o starej Karwinie | 23.09.2025
Ten
temat przyciąga tłumy. W niedzielę w Domu PZKO w Piotrowicach został
zorganizowany pokaz zdjęć z komentarzem pn. „Karwina, której już nie ma”. Sala
z trudem pomieściła wszystkich zainteresowanych. Większość tworzyli jej dawni
mieszkańcy.
Ten tekst przeczytasz za 4 min.
Jan Polakovič ze swoją książką. Fot. Beata Schönwald
Spotkanie
zostało zorganizowane z inicjatywy Jolanty Janusz, odpowiedzialnej za
sprawy kultury w Miejscowym Kole PZKO w Piotrowicach. W starej Karwinie
mieszkała tylko przez pierwsze dwa lata, resztę życia spędziła w Zawadzie. – W
domu jednak dużo mówiło się na ten temat. Z mamą często chodziłyśmy na spacery
po starej Karwinie, a ona wspominała: „Tu mieszkał pradziadek Małecki, a tu
siedzieliśmy z ciocią Helką”. Stwierdziłam, że chciałabym wiedzieć coś więcej.
Tak zrodził się pomysł zorganizowania tej prelekcji – przyznała.
Jej
uczestnicy dowiedzieli się nie tylko coś więcej, ale wręcz bardzo wiele. Fotografie
miasta zdewastowanego przez wydobycie węgla kamiennego prezentowali Jan
Polakovič, autor wydanej niedawno książki pt. „Fenomen Stara Karwina”, oraz
znający niemal każdy jego zakątek Zbyszek Śmieja z MK PZKO Karwina-Nowe
Miasto.
– Moja
rodzina nie ma w starej Karwinie swoich korzeni, rodzice przyjechali tutaj za
pracą. Kiedy miałem 15 lat, wpadło mi w ręce kilka książek o starej Karwinie.
Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że leżała ona zupełnie gdzie indziej niż obecna.
To mnie zafascynowało. Zacząłem zbierać fotografie, książki, publikacje,
wszystko, co wiązało się z tym tematem. W 2008 roku wyruszyłem w teren, robiłem
zdjęcia, a potem zacząłem odwiedzać też ludzi, którzy pamiętali te czasy –
mówił 33-letni Jan Polakovič, współzałożyciel stowarzyszenia „Stara Karwina”
oraz przewodnik po krzywym kościele.
Aby
wprowadzić publiczność w odpowiedni nastrój, prezes piotrowickiego koła PZKO
Bogdana Najder przeczytała fragment „Czarnej Julki” Gustawa Morcinka o tym, jak
Pan Bóg stworzył Karwinę. W czasie spotkania Jan Polakovič pokazywał zarówno
zdjęcia pochodzące z początku XX wieku, z jego lat 50. i 60, kiedy rozpoczęła
się stopniowa zagłada miasta, jak i te przedstawiające stan obecny.
Bogdana Najder przeczytała fragment z „Czarnej
Julki” Gustawa Morcinka. Fot. Beata Schönwald
Rozpoczął
od znanego wszystkim i istniejącego do dziś krzywego kościoła, który stał kiedyś
na wzgórzu i miał wieżyczkę. Przypomniał, że chociaż w 1992 roku miał zostać
zburzony, uratował go ks. Ernest Dostal i w dwa lata później rozpoczęto jego
remont. Dzięki temu stoi do dziś. Tych reliktów przeszłości pozostało jeszcze
kilka, jak cmentarze, kapliczki czy kopalnie, których na terenie Karwiny działało
aż siedem.
Jednak
większość zabudowań pozostała już tylko na starych zdjęciach, jak piękny
budynek ratusza, olbrzymi kościół św. Henryka, przypominający zamki na Loarze
zamek Solca z 80-hektarowym ogrodem, browar czy polski dom katolicki „Praca”.
Była mowa też o szkołach – polskich i czeskich, o niedługim życiu wybudowanej w
1951 roku przy rondzie na Hawierzów i Ostrawę nowoczesnej „wydziałówce”, której
dyrektorem był Ernest Sembol, ale też o szkołach przy dzisiejszym krzywym
kościele, na Meksyku czy Sowińcu. Oglądano zdjęcia gospód, sklepów, zakładów
usługowych, przychodni lekarskich, okazałych domów urzędniczych oraz kolonii
górniczych, których na terenie miasta było czterdzieści sześć.
Zbyszek
Śmieja opowiadał o tym, jak wyglądało mieszkanie w takiej kolonii, a autor
książki „Fenomen Stara Karwina” dokumentował jego słowa zdjęciami kuchni,
pokoju, podwórka i ogrodu będącego wizytówką każdej ówczesnej gospodyni. Na
zakończenie pokazał zestawienie map fotograficznych z 1947 roku i ze
współczesności.
W
niedzielę do Piotrowic zjechali ludzie z różnych stron Zaolzia – od Czeskiego
Cieszyna po Bogumin. Ci pochodzący ze starej Karwiny rozpoznawali poszczególne budowle
oraz dzielili się swoimi wspomnieniami. Mowa była też o inicjatywach, mających
zachować pamięć o tym mieście.