Zdaniem Danuty Chlup | 07.05.2023
Kiedy chodziłam
do przedszkola, uczyliśmy się w maju wiersza, który zaczynał się tak: „Chcę ci,
radziecki żołnierzu, za wolność podziękować…”. Potem był wers, którego nie
pamiętam, i kolejne: „Tyś nam wolność wywalczył i dziś żyjemy spokojnie. Chcemy
się uczyć, pracować, chcemy zapomnieć o wojnie”.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 15 s
Żołnierze Armii Czerwonej w czasie II wojny światowej. Fot. Wikipedia
Radziecki żołnierz, maj i bzy, które wręczają szczęśliwe
dzieci siedzącemu na czołgu uśmiechniętemu żołnierzowi – taki obraz wyzwolenia
spod niemieckiej okupacji wyniosło ze szkół moje pokolenie. O wojnie i
bohaterskich, oczywiście przyjaznych dla miejscowej ludności, radzieckich żołnierzach,
słyszeliśmy od najwcześniejszego dzieciństwa. I tylko cichaczem, po domach,
starsi ludzie wspominali, że „ Rusi” zabierali ludziom zegarki.
Dzisiaj mam
już całkiem inny obraz końca wojny. Nie kwestionuję bynajmniej wkładu Armii
Czerwonej w zwycięstwo nad Hitlerem, lecz owego wyzwalania naszych terenów spod
niemieckiego buta nie wyobrażam już sobie jako wspaniałej jazdy na czołgu
udekorowanym bzami. Wiem, że na Śląsku Cieszyńskim, a szczególnie w rejonie Strumienia,
Pruchnej, Drogomyśla, toczyły się zacięte walki pomiędzy Sowietami a
wycofującymi się Niemcami. Wycieńczeni i nieco już zdeprawowani długimi walkami
frontowymi sowieccy żołnierze walczyli, może już resztkami sił, z wycofującymi
się Niemcami. Wielu ich zginęło. Ze strony „ruskich” dochodziło do wielu nadużyć.
Ludność cywilna ze wspomnianych miejscowości została ewakuowana, częściowo na
Zaolzie. Po zakończeniu walk ludzie ci wracali do zburzonych domów, ponieważ walczono
niemal o każde zabudowanie, do domów ogołoconych przez czerwonoarmistów z wszelkich
zasobów.
Już dawno
wiem, że koniec wojny nie wyglądał jak zmiana rzeczywistości dokonana za sprawą
czarodziejskiej różdżki, że dla wielu ludzi pierwsze powojenne miesiące i lata
były tak samo trudne albo nawet dużo trudniejsze od tych wojennych. Ale wierzę,
że mimo wszystko były to lata nadziei.
Dziś nadal
mamy w kalendarzy wolny od pracy Dzień Wyzwolenia (ósmy, już nie dziewiąty
maja), ale nie ma już takich okazałych, powszechnych uroczystości. W poszczególnych
gminach w wąskim gronie składa się kwiaty pod pomnikami. Pewnie to naturalna kolej
rzeczy, w końcu od zakończenia drugiej wojny światowej upłynęło właśnie 78 lat.
Ale zapomnieć jej nie możemy. Była zbyt straszna, jest dla nas zbyt wielkim memento,
aby lekceważyć kolejne związane z nią rocznice.