środa, 11 września 2024
Imieniny: PL: Dagny, Jacka, Prota| CZ: Denisa
Glos Live
/
Nahoru

Podróże małe i duże Skałki: Kadr nieoczywisty | 06.08.2024

Zaskoczonych załączonym zdjęciem zawczasu uspokajam – nie zostało zrobione ani w Cieszynie, ani w ogóle na Śląsku. Choć przedmiotem dzisiejszej opowieści będzie miejsce okoliczne i powszechnie znane, enigmatyczna ilustracja stanowi zapowiedź ciekawostki, którą garstka wnikliwych znawców regionu zapewne już rozpracowała.

Ten tekst przeczytasz za 4 min.
Fot. Jakub Skałka

***
W czeskocieszyńskim parku Sikory, zwanym przez miejscowych „Sikorakiem”, każdy cieszyniak bez wątpienia był, a przynajmniej go kojarzy. Park jest popularnym przystankiem podczas wypadów na rower i rodzinny spacer. Mieszkańcy obu części miasta wpadają doń to na Kofolę, to na obiad; z dziećmi, znajdującymi zajęcie na placu zabaw czy czworonogami, które wybiegać się mogą na przestronnej murawie. Czasem spokojny, zachęca do intymnych schadzek i długich rozmów, kiedy indziej pęka w szwach, zamieniając się w arenę wydarzeń kulturalnych.
Park nie zaistniałby na mapie miasta, gdyby nie pochodzący z Żukowa Górnego Adam Sikora (1846-1910). Jegomościa tego bez ogródek nazwać można społecznikiem i filantropem. Wykształcony w cieszyńskim gimnazjum podjął pracę księgarza, następnie związał się z Towarzystwem Oszczędności i Zaliczek, gdzie zatrudniony był jako księgowy. W 1909 r. z własnej kieszeni zakupił za blisko 15 000 koron austriackich pięć morgów ziemi na granicy Cieszyna i Sibicy w celu zorganizowania parku. Co go do tego skłoniło? Pora na ciekawostkę!

***
Prócz zmiennych mód związanych z architekturą krajobrazu, do wytyczania nowych parków miejskich i publicznych ogrodów skłaniała na przełomie XIX i XX w. rosnąca świadomość znaczenia, jakie dla profilaktyki zdrowotnej i prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży ma kontakt z naturą. Jednym z ówczesnych propagatorów idei tworzenia terenów zielonych, służących ucieczce od brudu i zgiełku miasta oraz aktywności fizycznej na świeżym powietrzu, był dr Henryk Jordan. Polski lekarz i społecznik w 1889 r. na terenie podkrakowskiej Czarnej Wsi założył park o powierzchni ok. 22 hektarów, który okazał się strzałem w dziesiątkę, stając pierwszym tzw. „ogrodem jordanowskim”. Jednym z licznych zakładanych na jego wzór w kolejnych dekadach miał stać się park Sikory.

***
Czy obaj działacze kiedykolwiek się spotkali? Wiele na to wskazuje. Jordan był jednym z inicjatorów powstania i członkiem honorowym cieszyńskiego koła Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, w którym Sikora pełnił funkcję skarbnika. Nawet jeśli nie znali się bliżej, okazji do transferu jordanowskich idei nie brakowało. Na pewno zaś fundator cieszyńskiego parku od początku dbał, by jego kształtowanie przebiegało zgodnie z nimi. Wśród szpalerów nasadzonych drzew i krzewów powstało boisko, wykopano staw, w którym hodowano ryby, zorganizowano ogródki warzywne, pawilon restauracyjny, taneczny i kręgielnię. Część prac zakończono już po śmierci Sikory, któremu nie było dane doczekać oficjalnego otwarcia. Park miał być publiczny i wielofunkcyjny, służąc aktywnemu wypoczynkowi i zaspokajając szereg potrzeb miejscowych... Polaków.
***
Dodać należy, że prócz aspektów zdrowotnych, zarówno Jordanowi, jak i Sikorze, przyświecały idee patriotyczne. Tak cieszyńskim, jak i galicyjskim Polakom, politycznie i ekonomicznie zdominowanym przez instytucje niemieckie, brakowało miejsc, w których mogliby występować w roli gospodarzy. Oba parki szybko stały się więc ostojami polskości w austriackich miastach. Park Sikory w pierwszych latach istnienia był głównym zapleczem dla organizacji lokalnych zlotów i uroczystości patriotycznych, a także spotkań i festynów, z których dochód przeznaczano na potrzeby ubogiej młodzieży polskiej. W 1914 r. na terenie parku uformował się Legion Śląski; notabene, nieco później niż 1. Kompania Kadrowa, która stacjonowała na krakowskich Oleandrach (przy Parku Jordana).

***
„Tempora mutantur et nos mutamur in illis” – jak mawiali starożytni. W „Sikoraku” patriotyzmu dziś nie za wiele, w parku Jordana, zdaje się, nieco za dużo. Dopóki jednak w obu ludzie się spotykają, śmieją, rozmawiają i rozkoszują bliskością natury, możemy chyba spać spokojnie.
Jakub Skałka




Może Cię zainteresować.