czwartek, 25 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Jarosława, Marka, Wiki| CZ: Marek
Glos Live
/
Nahoru

Felieton pod choinkę | 23.12.2019

Trudno chyba wyobrazić sobie święta Bożego Narodzenia bez tradycyjnej choinki. A przecież dzisiaj nie tylko obecność krzyża, ale i właśnie świątecznie ustrojonego drzewka bywa w Europie przedmiotem sporów.

Ten tekst przeczytasz za 6 min.
 
 
Paradoksalnie – w innych, niekiedy bardzo egzotycznych częściach świata, choinka nikogo nie razi. Ale czy rzeczywiście odbierać to można dzisiaj jeszcze jako paradoks? Po prostu taki mamy klimat – by zacytować współczesną klasykę. Mieliśmy kiedyś spór o obecność tradycyjnych bożonarodzeniowych choinek we Włoszech i o kolędy grane w brytyjskich supermarketach. I choinki, i kolędy miały stanowić elementy przemocy symbolicznej wobec licznych w obu krajach zbiorowości muzułmańskich imigrantów. Z tego, co wówczas czytałem, to we Włoszech przywódcy tych, którzy mieli się poczuć upokorzeni choinkami, oświadczyli, że nie bardzo rozumieją, dlaczego świąteczne drzewka miałyby ich poniżać. Zaś brak świątecznej aury w brytyjskich supermarketach, na którą składają się także kolędy, zaowocował niższymi obrotami, więc – jeśli dobrze sobie przypominam – powrócono tam do bożonarodzeniowych motywów.


II
Ale odłóżmy spory na bok – wszak idą święta, czas kiedy po przedświątecznej gorączce, nawet ci, którzy przegapili Adwent, znajdą pewnie trochę czasu na refleksję i zadumę. Religijną, ale przecież nie tylko religijną. Przeglądam właśnie wydany w 1987 roku zbiorek felietonów niezapomnianego felietonisty „Tygodnika Powszechnego” Stefan Kisielewskiego, popularnego Kisiela. Na książeczkę wydaną jako dodatkowy numer pisma „Res Publica” składają się felietony świąteczne, a jej tytuł to „Felietony pod choinkę”. Zobaczyć dzieje Polski od roku 1946 do 1986 przez świąteczne felietony Kisiela – to, by użyć języka współczesnej reklamy, bezcenne, sama książka, na którą trafić można jeszcze w antykwariatach, kosztuje grosze, karta płatnicza nie będzie potrzebna. Kisiel w czasach, które szybkością zmian dorównywały naszym, choć były znacznie bardziej niż dzisiejsze brutalne, idzie bowiem o lata 1945-1953, czyli stalinizm pisał, że „gdyby wszystko wciąż, w każdej sekundzie przemijało, człowiek nie miałby nawet gwarancji, że jest sobą”. Przeciwstawiając się „szałowi przemijania” Kisiel pisał: „nie myślcie, że będę tutaj dzwonił w jakieś wielkie, patetyczne, spiżowe dzwony (…). Mój konserwatyzm – powiada Kisiel – objawia się bardzo niewinnie: lubię golić się u tego samego fryzjera, kupować gazetę w tym samym kiosku, pić kawę w tej samej kawiarni…”. Takich małych kotwic potrzebował Kisiel, i pewnie o takich tylko mógł napisać w czasach kiedy chciano stworzyć nowego socjalistycznego człowieka, członka nowej, socjalistycznej wspólnoty, która gardzić miała zabobonem, a wybierać dynamiczną, szybko zmieniającą się przyszłość. Dzisiaj, jak najbardziej nam współczesny Jeremy Clarkson opisuje w jednym ze swoich felietonów, jak wizyta jego mamy, właśnie z okazji świąt Bożego Narodzenia, zrewolucjonizowała styl świątecznego wypoczynku całej rodziny, tego czasu, kiedy dzieci szczególnie trudno było odciągnąć od Internetu czy telewizji. Otóż mama Jeremy’ego Clarksona postanowiła, że rodzina spędzi święta Bożego Narodzenia, tak jak spędzała je ona będąc dzieckiem. Odciągnęła dzieci od ogłupiających gier komputerowych i Internetu, resztę towarzystwa od telewizji i zaproponowała gry, w czasie których członkowie rodziny zaczęli myśleć i ze sobą rozmawiać. I, jak stwierdził z pewnym zdziwieniem Clarkson, wszystkim bardzo się to spodobało. Także dzieciom. Okazało się bowiem, że to, co można powtórzyć za babcią wcale nie musi być nudne. Ja też, jak Kisiel, lubiąc chwile i sytuacje w moim życiu niepowtarzalne, przykładam jednak nie mniejszą wagę do tego, co się powtarza, a co zwykle związane z tradycją. Ba, dzieje się tak nawet wówczas, gdy w grę wchodzi – tak jak w przypadku Kisiela – zaledwie codzienne przyzwyczajenie. Gdy zaś idzie o wielkie tradycje, takie tradycje, jak właśnie święta Bożego Narodzenia, to właśnie powtarzalność staje się niezbędnym dopełnieniem niepowtarzalności – w tym przypadku tego, co zdarzyło się w Betlejem ponad 2000 lat temu. Święta – w swej powtarzalności i niepowtarzalności dają szczególny rodzaj ciepła, a także obdarowują tę formą radości i satysfakcji, który trudno mi jakoś do końca określić, ale mam nadzieję, że każdy z czytelników wie co mam na myśli, bo sam go nieraz doświadczał. Mam nadzieję, że nie inaczej będzie i tym razem.


III
Zbiór tekstów Kisiela „Felietony pod choinkę” zawiera teksty nieco dłuższe niż te cotygodniowe, wiadomo – święta. Ponieważ dzisiaj w Polsce czasy, jak zwykle, mamy ciekawe, nic dziwnego, że Kisiela co rusz się przypomina. Nawet jego niegdysiejsi ideowi przeciwnicy wyznają publicznie, że byłoby niezmiernie ciekawe, co dzisiaj mówiłby i pisał Kisiel. Ja sam od czasu, kiedy w latach siedemdziesiątych przeczytałem jego pierwszy felieton, ogrzewałem się często w cieple jego mądrych spostrzeżeń i uwag. Nie, nie wydaje mi się bym nadużywał słowa ciepło, kiedy mówię o Kisielowym, zwłaszcza kisielowo-świątecznym pisaniu. Opisując polską niezmienność w historycznej zmienności pisał Kisiel „niech się wali, niech się pali, a w Polsce (…) obchodzi się Wigilię Bożego Narodzenia w tradycyjnej pięknej formie, zawsze takiej samej. Czekanie na pierwszą gwiazdkę, choinka przybrana, pod nią prezenty, łamanie się opłatkiem, kolędy, śpiewy, życzenia a o północy wyprawa na pasterkę, a do tego akcesoria niezbędne: stajenka, żłobek, siano, wół i osioł, trzej królowie z gwiazdą. (…) Zawsze i wszędzie odgrywa się symboliczna Polska Wigilia i przy całej swej rozmaitości w nastroju jednakowa. A to Polska właśnie” – kończy Kisiel przywołując Poetę.
A ja już nikogo dzisiaj nie będę cytował, życzę za to wszystkim czytelnikom „Głosu” spokojnych, acz radosnych i błogosławionych świąt Bożego Narodzenia. 





Może Cię zainteresować.