piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Wojna, wolność, konfederacje | 11.08.2019

Czy naprawdę toczy się w Polsce wojna? No cóż, chiński mędrzec Sun Tzu podaje kilkanaście sposobów prowadzenia wojny bez jednego wystrzału.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 15 s
Fot. pixabay

Przypomnę tylko kilka z nich 1/poddawaj w wątpliwość dobro 2/kompromituj przywódców 3/wstrząśnij ich wiarą, niech gardzą 4/dezorganizuj działalność władz 5/siej niezgodę między obywatelami 6/podżegaj młodych przeciwko starym 6/drwij z tradycji… Powiedziano kiedyś, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda, czyżbyśmy dzisiaj żyli naprawdę w czasie wojennym? Czy może współcześni Polacy odgrywają raczej nowe wersje starego pojedynku na miny opisanego z taką przenikliwością przez Gombrowicza w „Ferdydurke”? Nowoczesny Miętus chce bratać się z parobkiem, ściera się z Syfonem, którego idealizm podany jest w formie tak niestrawnej, że niepostrzeżenie zamienia się w swoje przeciwieństwo. Jest zatem – pisałem o tym niejednokrotnie – i śmieszno, i straszno. A już na pewno głupio.

Cóż, wojny domowe mają znacznie bardziej poważne konsekwencje i krwawe finały. Pisałem tu niedawno o eseju Pawła Jasienicy „Rozważania o wojnie domowej”. Kto chce niech zajrzy do jednego z lipcowych wydań „Głosu”. Kończę właśnie lekturę obszernego tomu poświęconego amerykańskiej wojnie secesyjnej – „The Battle Cry of Freedom” Jamesa M. Mc Phersona. Pisze on: „Obie strony wojny secesyjnej twierdziły, że walczą o wolność. Południe, mówił Jefferson Davies w 1863 roku, zostało »zmuszone do chwycenia za broń, aby bronić praw politycznych, wolności, równości i suwerenności stanów, które są dziedzictwem opłaconym krwią rewolucji naszych przodków«. Lecz jeśli Konfederacji (czyli Południu) powiedzie się ten zryw, twierdził Abraham Lincoln, zniszczy to Unię, »zrodzoną z wolności«, ‘ostatnią nadzieję’ zachowania republikańskich wolności na świecie. »Musimy w końcu rozstrzygnąć« mówił Lincoln w 1861 roku „czy w wolnym rządzie mniejszość ma prawo do obalania rządu kiedy będzie miała na to ochotę?’”. Nie muszę chyba dodawać, że obie walczące strony czyli Północ (Unia) i Południe (Konfederacja) – przypisując sobie i tylko sobie właściwe rozumienie wolności, jednocześnie – co jakoś oczywiste – odmawiały wolnościowych przekonań stronie przeciwnej. Wojna secesyjna to oczywiście stare dzieje, acz jakiś czas temu profesor Bronisław Łagowski poddał pod rozwagę hipotezę, że jeśli w Europie dojdzie do wojny to nie będzie to wojna przybyszy czyli imigrantów z tubylcami, ale „europejska wojna secesyjna”, w której „podział wśród autochtonów czyli Europejczyków nabierze charakteru intensywnej wrogości z powodu imigrantów, tak jak to było w Ameryce, gdzie Murzyni byli powodem, ale wojnę toczyli Amerykanie z Północy z Amerykanami z Południa. Ale wróćmy do różnego rozumienia wolności. Bo to, że wszyscy jesteśmy zwolennikami wolności, a przeciwnikami zniewolenia, przyjmuję za oczywiste.

Jak wiadomo carycy Katarzynie II leżały na sercu sprawy równouprawnienia dysydentów w Polsce. Bezkompromisowo broniła też praw kardynalnych szlachty. Czy broniąc uciśnionych obywateli Rzeczpospolitej Katarzyna chciała osłabić Polskę? No cóż, pisała do ambasadora w Warszawie Repnina: „Nie możemy pominąć okazji, aby odegrać arbitra w kłótniach Polaków”. Kiedy dzisiaj wspomina się o Katarzynie II to od razu przywołuje się konfederację targowicką – nie tylko szkolne lekcje historii, ale i lektura „Pana Tadeusza” uczyły nas jakie to zło. Przeczytajmy: „Patrzy już dawno ze zdziwieniem Europa i dojrzeć nie może, które by to były istotne przyczyny, które naród polski, naród wolny i swobodny (…) naród pod słodkim dwóch ostatnich Augustów panowaniem sześćdziesiąt lat pokojem szczęśliwy i kwitnący, co ten naród tak nędznie rozrywa, tak zawile miesza, tak okrutnie niszczy…?”. Czyj to głos? Tak gorąco wierzący w siłę europejskiej opinii publicznej, czy raczej może europejskich dworów? Otóż to nie Targowica, ale głos tak fascynującej dla polskich poetów romantycznych konfederacji barskiej. Zwykle przeciwstawia się dwie konfederacje – wcześniejsza konfederacja barska była może niezdarna, nieporadna, ale w pamięci pozostaje to, że jej uczestnicy chcieli dobrze. Walczyli z Rosją. Konfederacja targowicka nie ma żadnej jasnej strony, dlatego epitet Targowica traktowany może być jak obelga, bo też zresztą tylko w tej funkcji bywa używany. To, że niektórzy uczestnicy odbieranej potocznie jako bohaterska konfederacji barskiej przyłączyli się później do „targowicy” – dzisiaj pewnie niespecjalnie nas zaskakuje, ot, takie tam, partyjne transfery. Widać zawsze były, są i pewnie będą. Idźmy dalej. Znowu fragment listu konfederatów barskich „Konfederaci (…) całkowicie zdadzą się na Francję, jako na mocarstwo, które zawsze okazywało życzliwość dla dobra Rzeczpospolitej i które z pewnością w wyborze kandydata na (polskiego króla) uwzględniać będzie jedynie szczęście Polski i nie wplącze jej z tego powodu w żadną wojnę z sąsiadami”. Tak, to naiwne do bólu przekonanie, że inni, w tym przypadku Francuzi, będą chcieli dla nas, Polaków, tylko dobrze, że tylko o szczęściu Polski myślą… A Targowica? Zwracając się w stronę Rosji targowiczanie skarżyli się, że przed uchwaleniem konstytucji trzeciego maja – cytuję „obywatel cieszył się wolnością. Tym byliśmy. Wielka monarchini, dziś straciliśmy i nie pozostaje nam nic innego, jak umrzeć lub wrócić do stanu dawnego”. Jak komentował to sarkastycznie Stanisław Cat-Mackiewicz „Katarzyna ma oczywiście czułe serce do ludzi tak bardzo zagrożonych okrutnym despotyzmem”. I jeszcze jeden komentarz Mackiewicza „Wielu Polaków, myśląc o Targowicy, sądzi pewnie, że u jej źródeł było przekupywanie Polaków przez Rosjan. Otóż – było dokładnie odwrotnie – Targowica zaczęła się od przekupywania Rosjan, by tylko zechcieli w Polsce interweniować. Czytelników chcących coś z dziejów Polski i polityki rozumieć do lektury książek Cata-Mackiewicza zachęcam. Naprawdę warto.



Może Cię zainteresować.