czwartek, 22 maja 2025
Imieniny: PL: Emila, Neleny, Romy| CZ: Emil
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Kłopoty z demokracją | 29.05.2024

Z demokracją to same kłopoty… Ech, te wszystkie partie polityczne czy też ich – mniej czy bardziej – egzotyczne koalicje...

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Czyż polityka nie przypomina szachów!? Kto kogo zaszachuje i zamatuje... Fot. Pixabay

I

Nieustannie kłócąc się między sobą, dzielą ludzi. Tak, tak, dzielą: jedni – w taki sposób, drudzy – w inny. My, przyzwoici, rozumni wyborcy, wiemy, że nasza strona politycznego sporu oddziela dobrych od złych. Problem w tym, że „tamci” także myślą o sobie, że są rozumni i przyzwoici. Że nie mają racji? No cóż... Niemniej, jak by nie było, to przecież oczywiste, dzielą ludzi wszystkie bez wyjątku partie – tak, bez wyjątku. Oczywiście dzieląc ludzi wszystkie partie powołują się na rozum, serce i interesy wyborców. Ale dzielą wszystkie partie – powtarzam raz jeszcze – bez wyjątku. W rzeczywistości chwycą się każdego środka – pustego sloganu, prymitywnego reklamowego spotu, niemożliwej do spełnienia obietnicy, pomówienia czy wymyślonego naprędce niemającego nic wspólnego z rzeczywistością argumentu; byle tylko anonimowy wyborca (elektorat, suweren) postawił krzyżyk na liście, ich liście, przy właściwym nazwisku. Tak, ich, właśnie – przy ich nazwisku. Bo jak wiadomo – napisał o tym mój uniwersytecki kolega, Marek Migalski, który w niejednych wyborach startował: „w wyborach nie walczy się z przeciwnikiem z innej partii, ale z kolegą na wspólnej liście, bo to on może nam zabrać nasz mandat. Że jeśli się robi komuś jakąś polityczną przysługę, to odwzajemnienia trzeba domagać się do trzech miesięcy, bo potem obdarowany zapomina o tym jakąż to przyjemność mu zrobiliśmy. Że wyborcy także mają pamięć myszy i nie są w stanie przypomnieć sobie wydarzeń starszych niż te, do których doszło dawniej niż przed pół rokiem itd. itp.”).

II

Wybory to święto demokracji – można spotkać się i z takim poglądem. Ale nawet jeśli przyjąć taką właśnie perspektywę, to przedwyborcze harce przygotowań do świąt raczej nie przypominają. Znacznie bardziej awanturę w rodzinie. Demokracja… Przyjęło się dzisiaj dość powszechnie myśleć (a tak poważnie, kto przyjął?), że jedynym lekarstwem na braki/wady demokracji jest jeszcze więcej demokracji. To formuła powtarzana równie często, co bezmyślnie. Otóż warto mieć na uwadze, że autor tej paradoksalnej formuły, H.L. Mencken, miał zamiłowanie do – no właśnie – paradoksalnych formuł. I tak oprócz dopiero co przytoczonej, ma na swoim koncie także następujące: „Demokracja jest sztuką kierowania cyrkiem z klatki dla małp” czy „Demokracja to kult szakali wyznawany przez osły”. I co, jak się podobają mądrości amerykańskiego trefnisia? Może zatem równie dobrze pasowałaby tu formuła innego, tym razem polskiego satyryka – Marcina Wolskiego – zgodnie z którą: „Największym wrogiem demokracji jest sama demokracja”? Ale właśnie – demokracja… Według Tukidydesa, jeden z najbardziej znanych demokratów starożytnej Grecji, Perykles miał przekonywać, że „nazywa się ten ustrój demokracją, ponieważ opiera się na większości obywateli, a nie na mniejszości”. No cóż, oczywiście liberalna demokracja to także prawa człowieka i szacunek dla mniejszości. Dalej – nie chce mi się przypominać, iluż to szczerych demokratów, ba, obrońców demokracji na różne sposoby manifestuje swój zawód wynikami demokratycznych wyborów – od podważania uczciwości wyborczej procedury, po mniej czy bardziej pogardliwy stosunek to tych, którzy wybrali „nie tak, jak należy”, po – wreszcie – bardziej czy raczej mniej skrywaną odrazę dla tych, którzy do demokracji najwyraźniej nie dorośli.

III

„Dyletanci” i „złodzieje”. Te określenia partii politycznych zapożyczyłem nie z wiecowych okrzyków tłumu. Podebrałem je z pism klasyka socjologii Maxa Webera, uczonego znanego z chłodnych, wypranych z emocji analiz. Ale partie polityczne powodowały, że najwyraźniej tracił spokój ducha. A przecież zmarł prawie przed stu laty. Weberowskie określenia partii – „dyletanci” i „złodzieje” – przypomniał Robert Krasowski w swojej książce „O demokracji w Polsce”. Pisze tam m.in., że „aby wygrać wybory partia zawsze stara się przekonać demos, że rywale są źli, zaś ona jest dobra. Jedno kłamstwo jeszcze nie ogłupia, kłopot w tym, że rywale robią to samo. Demos zalany został morzem sprzecznych opinii. Wybory muszą być porażką rozumu, bo demosowi nie pozwala się myśleć”. Krasowski to intelektualnie ciekawy, oryginalny analityk polskiej polityki po 1989 roku. Nie ze wszystkimi jego tezami trzeba się zgadzać, ale czytając go wiem, że mam jednak do czynienia z analizą i diagnozą, a nie próbą mniej czy bardziej nachalnej politycznej perswazji. Czyli zawoalowanej partyjnej propagandy po prostu. Ileż to razy słyszę partyjne zawołania formułowane w poetyce „gwiezdnych wojen” – kiedy czytam o „jasnej” i „ciemnej” stronie mocy, o tym, że my, reprezentujemy miłość bez skazy, a oni czystą nienawiść, że oni są „odrażający brudni źli”, a my – bez wyjątku „piękni, czyści i dobrzy”; no może nie wszyscy, może jest jakiś maleńki nieistotny margines, ale to w najlepszej rodzinie się zdarzy. No cóż, w takim przypadku z góry wiadomo, że o dyskusji nie ma mowy, że w tej sytuacji sykiem i krzykiem usiłuje się – jakże często z niezwykłym, gdy oglądać je z dystansu, powodzeniem – zagłuszyć myśli. Partyjnym ideałem jest przy tym oczywiście sytuacja, w której samodzielne myślenie wyborców zastępuje odruch Pawłowa. Partyjnie właściwy, rzecz jasna.

IV

Tego typu odruch na różne sposoby dotykać może nawet niezwykle inteligentnych i prawych ludzi. Dam przykład. Parę dni temu znany reżyser teatralny Bogdan Tosza (o jego genialnej inscenizacji „Tanga” Sławomira Mrożka w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie Anno Domini 1984 wspominałem już w jednym z felietonów dla „Głosu”) opowiedział mi taką oto literacką anegdotę. Oto świetny poeta Josif Brodski – szerszej publiczności bardziej znany może z dysydenckich zasług i literackiego Nobla (1987) – usłyszał, że niezbyt przez niego lubiany i ceniony inny rosyjski poeta Jewgienij Jewtuszenko zadeklarował, iż jest przeciw kołchozom. „Jeśli on jest przeciw – to ja jestem za” – miał skomentować Brodski, ku zdziwieniu słuchaczy. Tak, więc... Tak, że tego… – zakończę puentą wielu tekstów, które ostatnio wpadły mi w oko.




Może Cię zainteresować.