Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: 1984, 1985, 2029 | 23.12.2024
A gdzie podsumowanie roku 2024? Gdzie prognozy na rok 2025?
1984, 1985, 2029 – skąd te właśnie, a nie inne lata w tytule felietonu? Dla próby
zbudowania choć nikłego napięcia? Spokojnie – dojdziemy i do niego. A na razie
prosta konstatacja – 1984, 1985. Tak właśnie – rok po roku. Po kolejnym –
następny.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Jedno z wydań „1984” Georga Orlwella. Fot. Antyksobieski.pl
I
W realu kończy się nam rok 2024, a zaczyna 2025. Oby
naprawdę był lepszy. Po roku 1984 – nastąpił rok 1985. Był lepszy? Czy to kto
dziś pamięta? Trzeba by zajrzeć do prowadzonych wówczas przez skrupulantów sekretnych
dzienników. Bo w partyjnej propagandzie – każdy kolejny rok był lepszy, a
przynajmniej przełamywał pojawiające się tu i ówdzie trudności („Socjalizm jest to ustrój, w
którym bohatersko pokonuje się »trudności«
nieznane w żadnym innym ustroju!” – jak trafnie zauważał Stefan Kisielewski,
Kisiel, legendarny felietonista „starego” „Tygodnika Powszechnego”). A w
literaturze? Mam tu, że sprecyzuję, na myśli literaturę światową? Otóż po „Roku
1984” George’a Orwella pojawił się „1985” Anthony Burgessa. A ukazał się w roku
1978 („1984” Orwella został wydany w 1948 – to tak dla przypomnienia). Burgess,
autor m.in. „Mechanicznej pomarańczy” (znanej ze świetnej adaptacji filmowej –
reż. Stanley Kubrick, 1972), w swej najsłynniejszej powieści prezentuje antyutopię,
dystopijną przyszłość przedstawia jednak z innej perspektywy niż Orwell. To nie
wszechobecne, deprawujące (seanse Tygodnia Nienawiści), państwo inwigilujące (prawie)
każdy ruch swoich obywateli jest u Burgessa zagrożeniem. Takim zagrożeniem
stają się bandy młodych chuliganów – co dla niektórych może wydawać się
zaskakujące pijących nie alkohol, a mleko, tyle, że abstynencja nie przeszkadza
im nocami bić i dręczyć słabszych od siebie. I jeszcze jedno – przywódca jednej
z takich band – pozbawiony wszelkich skrupułów Alex jest wielbicielem muzyki
Ludwiga van Beethovena.
II
Słuchał zatem Alex z przyjemnością nie jakiejś tam
satanistycznej kapeli, ale samego Beethovena. Nie musi to specjalnie dziwić.
Wreszcie tak sowiecki pisarz Maksym Gorki notuje taki oto fragment wynurzeń
wodza proletariackiej rewolucji Włodzimierza I. Lenina: „Wiem, że nie ma nic
większego niż »Apassionata«; –
przywoływał wypowiedź Lenina o Beethovenie Gorki – gotów byłbym, powiada Lenin,
słuchać jej każdego dnia (…) Ale nie mogę zbyt często słuchać muzyki. To działa
na nerwy, każe mówić niemądre, miłe rzeczy, głaskać ludzi po głowie za to, że
zdolni byli stworzyć takie piękno w tym nikczemnym życiu. A tymczasem trzeba
bić ich po głowie, bo w przeciwnym razie odgryzą ci rękę. Trzeba bić ich po
głowie bez miłosierdzia, mimo że ideałem naszym jest nieużywanie przemocy
przeciw komukolwiek. Tak, obowiązek nasz jest piekielnie trudny”.
III
Tak, świat jest pełen paradoksów. I sprzeczności. Na
przykład proste działanie 2+2. No wszyscy wiedzą jaki to dodawanie daje
rezultat. Przynajmniej jeśli pozostajemy w świecie zdrowego rozsądku. Zresztą –
zdrowego? A jest jakiś inny? No cóż... Książkę Burgessa „1985” zdobi takie oto
motto: „2+2=5 Napis na plakatach wywieszanych w Moskwie w czasach Pierwszej
Pięciolatki. Miał wskazywać, że można wykonać ten plan w cztery lata, jeśli
robotnicy przyłożą się do roboty”. No cóż formuła 2+2=5 musiała być w ZSRR
bardzo popularna, skoro odwołuje się do niej znaleziona w Wikipedii filozofia
szachowej strategii mojego ulubionego szachowego arcymistrza, mistrza świata
sprzed lat kilkudziesięciu – Michaiła Tala, według której „musisz
zabrać swojego przeciwnika daleko do ciemnego lasu, w którym 2+2=5, a ścieżka
prowadząca do wyjścia jest wystarczająco szeroka tylko dla jednego z Was”.
IV
Co by jednak nie powiedzieć (czy – nie napisać) rok 1984
jest znacznie bardziej symboliczny niż rok po nim kolejny 1985. Rosyjski dysydent
Andriej Amalrik w roku 1970 opublikował w paryskiej „Kulturze” esej „Czy
Związek Sowiecki przetrwa do roku 1984?”. Akcja kultowego „Terminatora” z
Arnoldem Schwarzeneggerem w roli tytułowej rozpoczyna się co prawda w roku 2029
– kiedy po niedawnej wojnie nuklearnej władzę zdobywają maszyny, a cyborgi
polują na ludzi, ale potem przenosi się do Los Angeles roku – tak, tak – 1984,
tak więc...
V
W historii literatury współczesnej także rok 1984 wygrywa z
innymi rocznikami. Jak łatwo zauważy każdy czytelnik książki „1985”, Orwell
fascynuje Burgessa. Fascynuje tak bardzo, że cała pierwsza (jedna z dwóch)
część książki nosi tytuł „1984”, a rozpoczyna się od rozdziału zatytułowanego
„Katechizm”, w którym streszczone zostają główne rysy świata Orwella i zasady w
nim rządzące, inny rozdział tej części dzieła Burgessa ma tytuł „1948: wywiad
ze starszym panem”. Natomiast druga, powieściowa część „1985”, dzieje się
(inaczej niż u Orwella) w Zuklandii, świecie słabego państwa opanowanego przez
grupy interesu, z chylącą się ku upadkowi zachodnią kulturą.
VI
Cóż, niebanalne diagnozy teraźniejszości i oryginalne
prognozy tego co nadejdzie (może nadejść) w przyszłości zawsze fascynowały
ciekawych świata ludzi. Znajdowali je często nie w naukowych periodykach, ale w
świecie powieści. Niekiedy powieść przywołuje zresztą i naukę. W książce
Michaela Crichtona „Państwo strachu”, socjolog, ekscentryczny profesor Norman
Hoffman daje taką oto wykładnię tego, co dzieje się współcześnie: „Dawno temu cały
Zachód wierzył, że państwami rządzi twór określany mianem kompleksu
militarno-przemysłowego. W latach sześćdziesiątych Eisenhower ostrzegał przed
nim Amerykanów, a Europejczycy, którzy mieli za sobą dwie wojny światowe,
dobrze wiedzieli, o czym mowa. Ale kompleks militarno-przemysłowy stracił swoją
dawną pozycję. Od piętnastu lat rządzi nami zupełnie nowa siła, znacznie
potężniejsza i wszechobecna. Ja ją nazwałem kompleksem PPM,
polityczno-prawno-medialnym. Kompleks PPM udaje, że chce nam zapewnić bezpieczeństwo,
ale w rzeczywistości szerzy lęk. (…) Kraje zachodnie są niezwykle bezpieczne,
ale ludzie tego nie czują, bo PPM do tego nie dopuszcza. PPM jest mocny i
stabilny, ponieważ jednoczy tyle różnych instytucji. Politycy poprzez strach
manipulują społeczeństwem; prawnicy zarabiają na zagrożeniach; media potrzebują
przerażających historii, żeby przyciągnąć widzów i czytelników. Razem są tak
potężne, że mogą narzucić nam nawet najbardziej bezpodstawne lęki. Lęki
kompletnie pozbawione racjonalnych podstaw”. (Michael Crichton, „Państwo
strachu”, przeł. Wojciech Szypuła, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2004, s. 365)
VII
No cóż...