Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Czas apokalipsy | 20.10.2025
Jedno z
najbardziej znanych zdjęć Chrisa Niedenthala pochodzi z grudnia 1981 roku. Przedstawia
wojskowy pojazd opancerzony – a w tle masywny budynek kina „Moskwa” z olbrzymim
napisem „Czas apokalipsy”. To reklama – nie zdjęcie, a napis – filmu Francisa
Forda Coppoli, który wtedy właśnie w kinie Moskwa „leciał”. Moment, w którym
zrobiono zdjęcie, odgrywa tu oczywiście zasadniczą rolę.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Kadr z filmu „Czas apokalipsy”. Fot. ARC
I
Wtedy właśnie
wprowadzono na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej stan wojenny. Zatem
zderzenie bojowego wozu piechoty, znaczącej nazwy kina („Moskwa”) i równie
znaczącego tytułu filmu, zdawać musiało się symboliczne. Po latach to właśnie
zdjęcie Niedenthala zdobiło okładkę książki Gabriela
Meretika, „Noc generała”. Musi być ono ważne dla samego polsko-brytyjskiego
fotografa, a przynajmniej wydawców jego książki „Zawód: fotograf” skoro i tam
znalazło się na okładce. „Czas apokalipsy”... Gabrysia zakupiła mi
właśnie kurtkę M65 (model używany przez United States Army w czasie wojny
wietnamskiej), ale nie tylko z tej okazji postanowiłem odświeżyć sobie dawno
nie widziany „Czas apokalipsy” Francisa Forda Coppoli.
II
„Gdy długo
spoglądasz w otchłań, otchłań spogląda również w ciebie”. O tym aforyzmie Friedricha
Nietschego pomyślałem oglądając „Czas apokalipsy” bez najmniejszej nadziei, że
mnie pierwszemu przyszedł on w tych okolicznościach do głowy. Pomyślałem o aforyzmie
niemieckiego filozofa oglądając scenę, w której generał
Corman tłumaczy – „Kurtz był człowiekiem bardzo ludzkim. Ale tam w dziczy
niełatwo oprzeć się pokusie bycia bogiem. Bo w każdym z nas tkwi konflikt
pomiędzy racjonalnym i nieracjonalnym, pomiędzy dobrem i złem. I dobro nie
zawsze zwycięża. Czasami mroczna strona okazuje się silniejsza od, jak mawiał
Lincoln, »aniołów naszej natury«”.
III
Film Coppoli
jest adaptacją opowiadania Josepha Conrada, tyle że przeniesioną w realia wojny
wietnamskiej. Jak widać reżyser uznał, że jest coś w opowiadaniu Conrada
uniwersalnego. Bohaterem „Jądra ciemności” (cichym bohaterem, bo choć rzecz
jest o nim, to przecież znamy go tylko z opowieści innych postaci noweli)
uczynił pisarz Kurtza, człowieka, który w sercu Afryki poczuł się już nie
władcą, ale wręcz okrutnym Bogiem. I zwariował. Inna postać tego samego dzieła,
dziennikarz, twierdził, że „właściwą dziedziną Kurtza powinna stać się polityka
w „zakresie popularnym”. Przekonywał Marlowe’a: „Była w nim wiara – rozumie
pan? – była w nim wiara. Potrafił wmówić w siebie wszystko – wszystko. Byłby wspaniałym
leaderem skrajnej partii”. Na pytanie Marlowe’a – jakiej konkretnie partii? –
dziennikarz odpowiada bez wahania – jakiejkolwiek.
IV
Czytamy u
Conrada, że „Cała Europa złożyła się na Kurtza”. Forma opowieści również
przypadkowa nie jest – wszak według Marlowe’a, z relacji którego poznajemy
historię Kurtza, „sens epizodu nie tkwił w środku jak pestka, lecz otaczał
opowieść, która tylko rzucała nań światło”. Kurtz pojechał jako przedstawiciel
spółki handlowej do Konga i tam – uznawany przez tubylców za Bóstwo – tak
bardzo uwierzył w siebie i swoje postępowe zasady, że, po prostu, zwariował. Wysłany
mu na ratunek Marlowe – z relacji którego poznajemy historię Kurtza – nie kryje
swego zaciekawienia: „Czy ten człowiek, który wyruszył zaopatrzony w pewne
moralne zasady, dostanie się w końcu na szczyt i jak tam będzie sobie poczynał”.
Chociaż Kurtz reprezentował spółkę założoną dla zysku, był też – zgodnie z
retoryką swoich czasów – „działaczem przez duże D – rozumiecie. Niby wysłańcem
świata, niby apostołem pośledniejszego gatunku, który miał odzwyczaić miliony
tych biednych ludzi, od ohydnego ich życia”. Międzynarodowe Towarzystwo
Tępienia Dzikich Obyczajów zleciło Kurtzowi napisanie raportu, który miałby
zawierać wytyczne dla działalności tego Towarzystwa. I gdy wreszcie Marlowe w
Kongu, w jądrze ciemności – do Kurtza dociera, ten przekazuje mu swoje dzieło.
Marlowe tak wspomina swoją lekturę raportu: „Porwał mnie zapał. Był to skutek bezgranicznej potęgi
wymowy – słów – płomiennych szlachetnych słów. żadne praktyczne wskazówki nie
przerywały magicznego toku zdań, chyba że uznamy za rozwinięcie metody coś w
rodzaju notatki przy końcu ostatniej strony, notatki nagryzmolonej niepewną
ręką snadź znacznie później. Była bardzo prosta, i u końca tego altruistycznego
wezwania do wszelkich altruistycznych uczuć gorzała, jaśniejąca i przeraźliwa
jak błyskawica wśród pogodnego nieba: „Wytępić wszystkie te bestie!”.
Umierający już wtedy Kurtz zapomniał o tym jakże cennym postscriptum i błagał
Marlowe’a o przechowanie raportu – nie wątpił, jak widać, że ów referat wywrze
w przyszłości dodatni wpływ na jego karierę. (Kiedy po powrocie Marlowe’a z
Konga wiele osób zainteresowało się „raportem Kurtza”, wszystkie spotkało
rozczarowanie. Chciały dotrzeć do ukrytych w nim – jak sądziły – danych
praktycznych, „informacji o terytoriach”, a znalazły tylko wizje). Raport,
Postscriptum, cóż one znaczyły? Jak powstały? Autor broszury dla Towarzystwa
Tępienia Dzikich Obyczajów sam przewodniczył o północy pewnym tańcom, kończących
się obrzędami, o których, jak powiada Marlowe „mówić nie sposób i które – o ile
mogłem wywnioskować z odrazą z tego, co słyszałem – odbywały się na jego cześć –
rozumiecie? – na cześć Kurtza we własnej osobie”. Kurtz staje się dla „dzikich”
bóstwem, zajął wysokie miejsce wśród szatanów tego kraju. Czołgając się, by go
móc ujrzeć, wodzowie okolicznych plemion napotykają wzrokiem suszące się głowy
buntowników. – Nie mam w tej sprawie
własnego zdania – komentuje
Marlowe – ale chcę, abyście zrozumieli
dokładnie: nic nikomu właściwie
nie przyszło z tych głów tkwiących na palach. Świadczyły tylko o tym, że Kurtz
nie miał żadnego hamulca w nasycaniu różnych żądz, że czegoś w nim brakowało,
jakiejś drobnej rzeczy, której nie można było odnaleźć pod jego wspaniałą wymową,
gdy zaszła nagląca potrzeba. Czy wiedział sam o tym swoim braku, nie umiem
powiedzieć.
V
Czy pozostał
Kurtz apostołem i entuzjastą postępu, czy stał się ciemnym bóstwem? Dla
Marlowe’a to pytanie retoryczne, powiada wszak: „Bo dzicz przejrzała Kurtza
wcześnie i wywarła na nim straszliwą zemstę za nieprawdopodobne jego najście.
Myślę, że szeptała mu rzeczy, których sam o sobie nie wiedział, rzeczy, o
których nie miał pojęcia, póki mu ich nie podsunęła ta wielka samotność; a ów
szept dziczy okazał się nieprzeparcie ponętny. Rozebrzmiała w Kurtzu głośnym
echem, ponieważ wnętrze jego było puste...”.