wtorek, 18 listopada 2025
Imieniny: PL: Klaudyny, Romana, Tomasza| CZ: Romana
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Czas apokalipsy | 20.10.2025

Jedno z najbardziej znanych zdjęć Chrisa Niedenthala pochodzi z grudnia 1981 roku. Przedstawia wojskowy pojazd opancerzony – a w tle masywny budynek kina „Moskwa” z olbrzymim napisem „Czas apokalipsy”. To reklama – nie zdjęcie, a napis – filmu Francisa Forda Coppoli, który wtedy właśnie w kinie Moskwa „leciał”. Moment, w którym zrobiono zdjęcie, odgrywa tu oczywiście zasadniczą rolę.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Kadr z filmu „Czas apokalipsy”. Fot. ARC

I

Wtedy właśnie wprowadzono na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej stan wojenny. Zatem zderzenie bojowego wozu piechoty, znaczącej nazwy kina („Moskwa”) i równie znaczącego tytułu filmu, zdawać musiało się symboliczne. Po latach to właśnie zdjęcie Niedenthala zdobiło okładkę książki Gabriela Meretika, „Noc generała”. Musi być ono ważne dla samego polsko-brytyjskiego fotografa, a przynajmniej wydawców jego książki „Zawód: fotograf” skoro i tam znalazło się na okładce. „Czas apokalipsy”... Gabrysia zakupiła mi właśnie kurtkę M65 (model używany przez United States Army w czasie wojny wietnamskiej), ale nie tylko z tej okazji postanowiłem odświeżyć sobie dawno nie widziany „Czas apokalipsy” Francisa Forda Coppoli.

II

„Gdy długo spoglądasz w otchłań, otchłań spogląda również w ciebie”. O tym aforyzmie Friedricha Nietschego pomyślałem oglądając „Czas apokalipsy” bez najmniejszej nadziei, że mnie pierwszemu przyszedł on w tych okolicznościach do głowy. Pomyślałem o aforyzmie niemieckiego filozofa oglądając scenę, w której generał Corman tłumaczy – „Kurtz był człowiekiem bardzo ludzkim. Ale tam w dziczy niełatwo oprzeć się pokusie bycia bogiem. Bo w każdym z nas tkwi konflikt pomiędzy racjonalnym i nieracjonalnym, pomiędzy dobrem i złem. I dobro nie zawsze zwycięża. Czasami mroczna strona okazuje się silniejsza od, jak mawiał Lincoln, »aniołów naszej natury«”.

III

Film Coppoli jest adaptacją opowiadania Josepha Conrada, tyle że przeniesioną w realia wojny wietnamskiej. Jak widać reżyser uznał, że jest coś w opowiadaniu Conrada uniwersalnego. Bohaterem „Jądra ciemności” (cichym bohaterem, bo choć rzecz jest o nim, to przecież znamy go tylko z opowieści innych postaci noweli) uczynił pisarz Kurtza, człowieka, który w sercu Afryki poczuł się już nie władcą, ale wręcz okrutnym Bogiem. I zwariował. Inna postać tego samego dzieła, dziennikarz, twierdził, że „właściwą dziedziną Kurtza powinna stać się polityka w „zakresie popularnym”. Przekonywał Marlowe’a: „Była w nim wiara – rozumie pan? – była w nim wiara. Potrafił wmówić w siebie wszystko – wszystko. Byłby wspaniałym leaderem skrajnej partii”. Na pytanie Marlowe’a – jakiej konkretnie partii? – dziennikarz odpowiada bez wahania – jakiejkolwiek.

IV

Czytamy u Conrada, że „Cała Europa złożyła się na Kurtza”. Forma opowieści również przypadkowa nie jest – wszak według Marlowe’a, z relacji którego poznajemy historię Kurtza, „sens epizodu nie tkwił w środku jak pestka, lecz otaczał opowieść, która tylko rzucała nań światło”. Kurtz pojechał jako przedstawiciel spółki handlowej do Konga i tam – uznawany przez tubylców za Bóstwo – tak bardzo uwierzył w siebie i swoje postępowe zasady, że, po prostu, zwariował. Wysłany mu na ratunek Marlowe – z relacji którego poznajemy historię Kurtza – nie kryje swego zaciekawienia: „Czy ten człowiek, który wyruszył zaopatrzony w pewne moralne zasady, dostanie się w końcu na szczyt i jak tam będzie sobie poczynał”. Chociaż Kurtz reprezentował spółkę założoną dla zysku, był też – zgodnie z retoryką swoich czasów – „działaczem przez duże D – rozumiecie. Niby wysłańcem świata, niby apostołem pośledniejszego gatunku, który miał odzwyczaić miliony tych biednych ludzi, od ohydnego ich życia”. Międzynarodowe Towarzystwo Tępienia Dzikich Obyczajów zleciło Kurtzowi napisanie raportu, który miałby zawierać wytyczne dla działalności tego Towarzystwa. I gdy wreszcie Marlowe w Kongu, w jądrze ciemności – do Kurtza dociera, ten przekazuje mu swoje dzieło. Marlowe tak wspomina swoją lekturę raportu: „Porwał mnie zapał. Był to skutek  bezgranicznej potęgi wymowy – słów – płomiennych szlachetnych słów. żadne praktyczne wskazówki nie przerywały magicznego toku zdań, chyba że uznamy za rozwinięcie metody coś w rodzaju notatki przy końcu ostatniej strony, notatki nagryzmolonej niepewną ręką snadź znacznie później. Była bardzo prosta, i u końca tego altruistycznego wezwania do wszelkich altruistycznych uczuć gorzała, jaśniejąca i przeraźliwa jak błyskawica wśród pogodnego nieba: „Wytępić wszystkie te bestie!”. Umierający już wtedy Kurtz zapomniał o tym jakże cennym postscriptum i błagał Marlowe’a o przechowanie raportu – nie wątpił, jak widać, że ów referat wywrze w przyszłości dodatni wpływ na jego karierę. (Kiedy po powrocie Marlowe’a z Konga wiele osób zainteresowało się „raportem Kurtza”, wszystkie spotkało rozczarowanie. Chciały dotrzeć do ukrytych w nim – jak sądziły – danych praktycznych, „informacji o terytoriach”, a znalazły tylko wizje). Raport, Postscriptum, cóż one znaczyły? Jak powstały? Autor broszury dla Towarzystwa Tępienia Dzikich Obyczajów sam przewodniczył o północy pewnym tańcom, kończących się obrzędami, o których, jak powiada Marlowe „mówić nie sposób i które – o ile mogłem wywnioskować z odrazą z tego, co słyszałem – odbywały się na jego cześć – rozumiecie? – na cześć Kurtza we własnej osobie”. Kurtz staje się dla „dzikich” bóstwem, zajął wysokie miejsce wśród szatanów tego kraju. Czołgając się, by go móc ujrzeć, wodzowie okolicznych plemion napotykają wzrokiem suszące się głowy buntowników. – Nie mam w tej sprawie własnego zdania – komentuje Marlowe – ale chcę, abyście zrozumieli dokładnie: nic nikomu właściwie nie przyszło z tych głów tkwiących na palach. Świadczyły tylko o tym, że Kurtz nie miał żadnego hamulca w nasycaniu różnych żądz, że czegoś w nim brakowało, jakiejś drobnej rzeczy, której nie można było odnaleźć pod jego wspaniałą wymową, gdy zaszła nagląca potrzeba. Czy wiedział sam o tym swoim braku, nie umiem powiedzieć.

V

Czy pozostał Kurtz apostołem i entuzjastą postępu, czy stał się ciemnym bóstwem? Dla Marlowe’a to pytanie retoryczne, powiada wszak: „Bo dzicz przejrzała Kurtza wcześnie i wywarła na nim straszliwą zemstę za nieprawdopodobne jego najście. Myślę, że szeptała mu rzeczy, których sam o sobie nie wiedział, rzeczy, o których nie miał pojęcia, póki mu ich nie podsunęła ta wielka samotność; a ów szept dziczy okazał się nieprzeparcie ponętny. Rozebrzmiała w Kurtzu głośnym echem, ponieważ wnętrze jego było puste...”.




Może Cię zainteresować.