Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Jak Polak z Polakiem | 26.08.2024
Ja nie
jestem taki głupi, tylko jestem w głupiej sytuacji – czy to nie Gombrowiczowska
uwaga? Sam Gombrowicz zresztą uwielbiał stawiać ludzi w głupich sytuacjach, ta
nieprzyjemna praktyka była dla niego czymś w rodzaju próby, z której zresztą
nie tak wielu wychodziło obronną ręką. A nawet – wychodziło jako tako.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 60 s
Bogusław Kobiela jako obywatel Piszczyk. Fot. ARC
I
Ale głupie
sytuacje to wreszcie nic nadzwyczajnego, to raczej coś, co spotyka nas – a
przynajmniej wielu z nas – aż nazbyt często. Co więcej, wielu z nas, nawet
jeśli o tym głośno nie mówi, jest przekonanych co do tego, że głupia sytuacja,
w której się znaleźli, jest właśnie tym ciężarem, który nie pozwala wzlatywać
im nad poziomy. Nie sądzę, bym bardzo się pomylił, jeśli uogólnię i powiem, że
my, Polacy, postrzegamy siebie jako ludzi, którym w osiągnięciu prawdziwej i
zasłużonej wielkości przeszkadza tylko głupia sytuacja. (Sam miewam takie
odruchy, przyznaję). To wreszcie bardzo wygodne – my jesteśmy OK, a nawet
więcej niż OK, to tylko rzeczywistość do nas nie dorasta, to świat zawodzi, to
pospolitość skrzeczy. Taki już widać nasz nieszczęsny los. Zauważyli to i
pokazali nam w krzywym zwierciadle groteski nasi wybitni artyści.
II
Wreszcie nie
tylko bohater „Ferdydurke” ciągle stawiany jest w głupiej sytuacji. Także
antybohater filmu Andrzeja Munka „Zezowate szczęście” obywatel Piszczyk, tak
wspaniale zagrany przez Bogumiła Kobielę, ma, albo przynajmniej wydaje mu się,
że ma – wszelkie możliwości. Nie ma tylko, niestety, szczęścia, zawsze znajduje
się w głupiej sytuacji w niewłaściwym czasie, o pechowej godzinie. Wiele osób
opowiadając swoje życie bezwiednie przyjmuje poetykę skargi, skarży się na
fatalne okoliczności, które są winne wszystkiemu, a głównie zaś temu, że nie
rozwinęli skrzydeł. Głupie czy niezręczne sytuacje, w których pewnie każdy się
kiedyś znalazł to nie tylko temat sennych koszmarów. Wspomnienie takich
nieszczęsnych dla nas zdarzeń, łączy się także z przekonaniem, że inni mieli i
mają łatwiej, lepiej, że ci inni w tak głupiej sytuacji jak my, nigdy pewno się
nie znaleźli.
Doceniając w pełni zalety dialogu chciałbym jednak przypomnieć wszystkim jego chwalcom, iż nie jest on, mimo że tak dawno odkryty, i tak bardzo uświęcony, rzeczą prostą, łatwą i przyjemną. I nigdy nie był. Uczestnicy najsłynniejszych bodaj dialogów w historii, dialogów platońskich, ucztowali i toczyli między sobą dialog w trakcie straszliwej i trwającej prawie trzy dziesięciolecia wojny peloponeskiej.
Że przed głupimi sytuacjami chroniło tych innych, szczęśliwszych
od nas, dobre urodzenie, bogactwo czy życiowy fart. Otóż to, bardzo naiwne,
życzeniowe myślenie o rzeczywistości, oparte bywa zwykle na powierzchownej
znajomości biografii tych, którym – jak sądzimy – udało się w życiu. Nie to,
żeby dobre urodzenie, wychowanie w kochającej, zamożnej rodzinie nie pomagało.
Oczywiście – pomaga. Ale w głupich sytuacjach, w których życie postawić może
każdego, pomaga często inaczej niż można byłoby sądzić. Książkę Marka Millera
pt. „Arystokracja” otwiera anegdota Zeneidy z Zamoyskich Poklewskiej-Koziełł:
„Moja ciotka Róża Tyszkiewiczowa – wspomina pani Zeneida – została zmuszona
podczas działań wojennych 1939 rodu do przejścia przez bagno, a była wielką
damą i panią już w starszym wieku. Pytano ją potem: »Jak ciocia to zrobiła?«. Na
to miała jedną odpowiedź: »Chyba mnie dość dobrze wychowano, żebym potrafiła
przejść przez bagno«”. Tak, kapitał Tyszkiewiczowej był innego rodzaju, niż
ten, o którym rozpisywał się Karol Marks. Był to kapitał społeczny, dobre,
surowe wychowanie które charakteryzowało kiedyś prawdziwą arystokrację.
III
Kiedy
dzisiaj młodzież z normalnych, wcale nie patologicznych rodzin skarży się na
trudne dzieciństwo, to prawie na pewno idzie o to, że nie spełniano jej
wszelkich zachcianek, bo inni mieli lepiej, bo tamten miał coś, o czym ja
mogłem tylko pomarzyć, bo tamta mogła wyjechać, bo tamtym to rodzice załatwili.
Zazdrość miesza się z frustracją. A czy ktoś z młodych ludzi poskarżył się na
to, że nie odebrał w domu, szkole – dobrego wychowania? Jakoś nie zauważyłem.
Urodzony przed II wojną światową filozof, Bronisław Łagowski, napisał, że jeśli
komuś czegoś zazdrościł to tylko dobrego wychowania. Może mógł to napisać, bo
sam, a miałem okazję go poznać, jest człowiekiem bardzo dobrze wychowanym. Czy
dlatego nie narzeka na głupie sytuacje, których i jemu życie pewnie nie
szczędzi, tylko umie się w nich z klasą znaleźć?
IV
Rozmowy
jakie przeprowadził Osvaldo Ferrari z Jorge Luisem Borgesem, pomieszczone w dwóch
obszernych tomach, zatytułowane zostały znacząco „W dialogu”. Borges w
„prologu” do nich pisze: „około pięćset lat przed nadejściem ery
chrześcijańskiej w Wielkiej Grecji wydarzyła się najlepsza rzecz, jaką
rejestruje historia powszechna – odkrycie dialogu (…). Niektórzy Grecy
wprowadzili wówczas (nigdy nie dowiemy się w jaki sposób) osobliwy rodzaj
konwersacji. Wątpili, przekonywali, spierali się, zmieniali opinie. (…) Bez
tych kilku Greków nie sposób zrozumieć kultury Zachodu”. Opinia Borgesa,
zgodnie z którą „odkrycie dialogu jest najlepszą rzeczą, jaką rejestruje
historia powszechna”, wydawać się może nieco przesadna i taka pewno w
rzeczywistości jest. Mało kto wszak zaprzeczy, że dialog jest rzeczą ważną, a
nawet bardzo ważną. Nikt rozsądny nie sprzeciwia się dialogowi, może zwłaszcza
wówczas kiedy ten jawi się jako przeciwieństwo konfliktu, czy – tym bardziej –
wojny. Ba, dialog nie tylko jest przeciwstawiany konfliktowi i wojnie, ale
wielu zdaje się na te ostatnie wyjątkowo skuteczną receptą. Niekiedy zdawać się
może, że dialog to po prostu panaceum. Doceniając w pełni zalety dialogu
chciałbym jednak przypomnieć wszystkim jego chwalcom, iż nie jest on, mimo że
tak dawno odkryty, i tak bardzo uświęcony, rzeczą prostą, łatwą i przyjemną. I
nigdy nie był. Uczestnicy najsłynniejszych bodaj dialogów w historii, dialogów
platońskich, ucztowali i toczyli między sobą dialog w trakcie straszliwej i
trwającej prawie trzy dziesięciolecia wojny peloponeskiej. Czy byli wówczas w
głupiej sytuacji? No cóż, na pewno nie były to rozmowy mądrego z głupim,
utrwalone po to tylko, by chwała mądrego przetrwała na wieki, a śmiech z
głupiego nigdy nie przestał rozbrzmiewać. Zresztą stara to prawda, że
przypisując stronie przeciwnej wyłącznie absurdalnie błędne opinie i mniemania,
płaci się za to zwykle skrajną banalnością głoszonych przez siebie prawd.
V
We współczesnym
świecie dialog niestety zanika. Dominuje model dysputy, tj. rozmowy, w której
nie tyle próbuje się przekonać swego interlokutora, co nakłonić do swojego
zdania najczęściej nieznającą się na rzeczy publiczność. Tak, jesteśmy w
głupiej sytuacji.
Krzysztof Łęcki