środa, 12 listopada 2025
Imieniny: PL: Konrada, Renaty, Witolda| CZ: Benedikt
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Myśli przy Kafce | 07.10.2025

„Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo, że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany” – tak Franz Kafka rozpoczyna „Proces”. Kafka studiował prawo. Jak można się dowiedzieć z jego biografii, nauki prawnicze nie były akurat tą formą aktywności intelektualnej, którą młody Franz upodobał sobie najbardziej. Chciał być artystą.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Franz Kafka w 1923 roku. Fot. Wikimedia Commons

I
Paradoksalnie jednak, gdy dzisiaj przypatrzeć się pisarskiemu dorobkowi Kafki, to widać jak wielki wpływ na kształt jego literackich arcydzieł miała duszna atmosfera prawniczych katedr. Psycholog w twórczości autora „Procesu” podkreśli trudne relacje łączące go z ojcem, ale studia prawnicze bardziej może jednak oddziaływały na artystyczne wizje Kafki. Na uwagę zasługuje przede wszystkim jedna cecha, bardzo mocno obecna w najlepszych dokonaniach twórczych Kafki, tj. właśnie „Procesie” i „Zamku”. Oto rzeczywistość nie istnieje, istnieją tylko logika prawnicza (w „Procesie”) albo logika biurokratyczna (w „Zamku”). Wyroki i przepisy wykoślawiają rzeczywistość w sposób, który musi owocować piętrzeniem się absurdu, absurdu, który nie próbuje nawet mydlić nam oczu sytuacyjnym komizmem; nie, ten absurd wiedzie nas wprost do finałowej tragedii „Procesu”. Nie przypadkiem biografia Kafki ma podtytuł „Koszmar rozumu”. Już od czasu studiów wiem, że oprócz „zwykłych” podręczników logiki, jest też specjalny podręcznik „Logika dla prawników”. Tak, to najwyraźniej musi być jakaś specjalna logika.

II
Prawo, kierunek studiów, który miał taki wpływ na świat absurdów Franza Kafki, do dzisiaj fascynuje literatów. Tyle tylko, że fascynuje inaczej. Oto przemyśleniami na ten temat podzielił się popularny w Polsce pisarz Poalo Coelho. Wyznał, że wierzy „w system prawny mimo wszystkich luk, jakie można w nim dostrzec”. Znajomy adwokat zdradził mu, że „prawo nie zostało stworzone, by rozwiązywać problemy, lecz po to, by przedłużać je w nieskończoność”. Przyjmując ten punkt widzenia, Coelho przeanalizował Księgę Rodzaju – pierwszą księgi Biblii. I wyszło mu, że „gdyby Bóg żył w dzisiejszych czasach, bylibyśmy nadal w raju, a Bóg nadal odpowiadałby na skargi, listy, prośby oraz zakazy i nakazy sądowe. Musiałby wytłumaczyć, dlaczego podjął decyzję, by wygnać Adama i Ewę z Raju, tylko dlatego, że złamali arbitralne prawo, zakazujące jedzenia niebezpiecznego owocu z pominięciem niezliczonych przesłuchań. Gdyby wezwano doświadczonego prawnika, żeby bronił pary, ten powołałby się na teorię »zaniedbania wykonawczego«”. Poza tym, umieszczając drzewo w niewłaściwym miejscu, Bóg nie otoczył go ogrodzeniem i nie umieścił żadnych tabliczek. Inny adwokat mógłby oskarżyć Boga o „zachęcanie do zbrodni” itd. itp. Niestety, w tej aberracji, którą z taką uciechą przedstawił Coelho, jest metoda, metoda tak szalona jak niektóre wykwity prawniczej logiki.

III
Bohaterka powieści Johna Grishama „Góra bezprawia” konstatuje, że jej „praca w Scully&Pershing (…) bardziej pasowała do księgowej lub analityczki finansowej, a czasami wręcz zwyklej urzędniczki. Chwilami musiała sobie przypominać, że jest w pełni wykształconą prawniczką, a i tak miewała co do tego wątpliwości”. A kiedy pracę zmieniła, to „(p)omyślała, że (…) zaciera się granica między opieką prawną a społeczną. (…) Ich praca poza czystą obsługą prawną obejmowała też często poradnictwo małżeńskie, wożenie samochodem, gotowanie, pomoc w znalezieniu pracy, prywatne nauczanie, doradztwo finansowe, szukanie mieszkania i opiekę nad dziećmi”. Autor powieści, John Grisham, to bodaj najlepiej zarabiający pisarz na świecie. Zna świat prawniczy USA od podszewki – ukończył studia prawnicze, a nie uniwersytecki kurs twórczego pisania. A przecież każdą ze swych bestsellerowych powieści poprzedza żmudnym studiowaniem konkretnego tematu, który zamierza w niej opisywać. Aha, jeśli kto sobie przypomni, że przecież i Kafka, i Gombrowicz, i Miłosz studiowali prawo i wyciągnie z tego wniosek, że po to, by stać się w przyszłości wybitnym pisarzem, trzeba ukończyć akurat prawo, to wreszcie jego sprawa, jego wybór, jego życie…

IV
Zaczęliśmy od Kafki i Kafką te rozważania zakończymy. W sposób pewnie nieco zaskakujący. Bo refleksją o kawiarni. Kawiarnia to par exellance zachodnia instytucja. Dowodzi tego jej bliskowschodnia odpowiedniczka. Znawca historii islamu, profesor z Princeton, Bernard Lewis, rozpoczyna jedną ze swoich uczonych rozpraw właśnie od opisu współczesnej kawiarni na Bliskim Wschodzie. Powiada Lewis, że to, co przez ostatnie sto lat zmieniło się w europejskich kawiarniach – tj. zmiany w wyglądzie, zachowaniu, ubiorze, sposobie bycia Europejczyków, pochodziło wyłącznie ze Starego Kontynentu lub ze Stanów Zjednoczonych. W podobnym lokalu na Bliskim Wschodzie, prawie wszystkie zmiany pochodzą z zewnątrz, z Zachodu. Weźmy ubiór: raczej koszula i spodnie, albo podkoszulek i dżinsy niż tradycyjny strój. Bywalec tej kawiarni będzie siedział przy stole na krześle. Cóż dziwnego? – powiecie Państwo. A na czym ma niby siedzieć i przy czym? Otóż te dwa meble to efekt kontaktów z Zachodem – wcześniej mieszkańcy Bliskiego Wschodu siadywali na sofach i otomanach okrytych dywanami i kilimami, zaś pili i jedli z metalowych tac. Dalej tytoń – import z Ameryki. Jeszcze dalej – gazeta, muzyka płynąca z radioodbiorników itd. Wszystko to z Zachodu.

V
Tak, kawiarnia to bardzo zachodnia instytucja. To już wiemy. Ale czym jest ta zachodnia kawiarnia? Według Franza Kafki, jest ona „próbą przezwyciężenia ludzkiej samotności”, możliwością „daną ludziom, by się spotykali bez oficjalnego zaproszenia, tylko po to, by zobaczyć innych, rozmawiać z nimi, obserwować bez zaangażowania się w bliskie związki. Każdy może przyjść i odejść, jak mu wygodnie, bez zobowiązań, ale każdy czuje się mile widziany”. W kawiarniach Europy tłoczy się samotny tłum. Obecność bez zobowiązań, powierzchowny kontakt z innymi – nic nie ogranicza wolności człowieka, to on decyduje, kiedy wchodzi i kiedy wychodzi z kawiarni...Żyjemy w świecie w którym potrzebne są i domy towarowe, i kawiarnie. I miło, że jest ich coraz więcej. Jednak jeśli stają się one dobrze dobranymi metaforami świata, w którym mielibyśmy żyć, to znaczy że z naszym światem dzieje się coś niedobrego. Całe szczęście, że w rzeczywistości nie cały świat jest kawiarnią, ba, nawet kawiarnia nie jest do końca kawiarnią Kafki.
Krzysztof Łęcki




Może Cię zainteresować.