Pre-teksty i kon-teksty Łęckiego: Nie znaleźć się | 11.02.2025
Zdarza
się, że w olśniewające pięknem przyrody miejsce trafić można w niewłaściwym
czasie. Przy czym – określenie „niewłaściwy czas” może sugerować nieszczęścia o
bardzo różnej skali.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Kadr z serialu „La Palma”. Fot. mat. prasowe
Michał
Rusinek, bardziej znany jako sekretarz Wisławy Szymborskiej, pisze: „Znam
małżeństwo, które wybrało się w podróż poślubną na Wyspy Kanaryjskie. Tam jest
podobno przez cały rok ciepło i słonecznie, ale zdarzają się odstępstwa od tej
reguły. Takie właśnie odstępstwo zdarzyło się temuż małżeństwu: przez cały
tydzień ich pobytu lał deszcz. Wrócili do Krakowa ze skwaszonymi minami i
wkrótce się rozwiedli” (M. Rusinek, „Nadbagaż”, Znak Kraków 2024, s. 19).
I
Nie
wiem, kiedy na jakiej wyspie Kanarów wylądowali krakowscy pechowcy. My z żoną
mieliśmy, by tak rzec, więcej szczęścia. Na okrągłą (no, prawie okrągłą)
rocznicę ślubu wybraliśmy się na jedną z Wysp Kanaryjskich. Tę ponoć najbardziej
wietrzną i zagrożoną opadami deszczu. No cóż, dla nas La Palma okazała się
doskonałym miejscem na regenerację. Jak się bowiem miało okazać – trafiliśmy tam
z żoną we właściwym czasie. Czy może powinienem raczej powiedzieć, że udało się
nam tam nie trafić w czasie niewłaściwym.
Takim czasem skrajnie niewłaściwym na podziwianie La Palmy był na przykład rok 2021, kiedy doszło do wybuchu wulkanu Tajogaite. Bo
zagrożenie na La Palmie to nie tylko wiatr i deszcz, to wszak także najbardziej
narażona na erupcje wulkaniczne wyspa archipelagu Wysp Kanaryjskich. Już po
powrocie z krótkich wakacji zobaczyliśmy z Gabrysią na Netflixie serial „La
Palma”. Tak, jego akcja toczy się w roku 2021, a jego bohaterowie (i bohaterki)
mieszkają trafem w hotelu „H10”, który i my wybraliśmy. Nie ukrywam, że ucieszyło
mnie to, iż serial obejrzeliśmy po powrocie z La Palmy. Pozwoliło nam to na
spokojniejsze – niż w przeciwnym przypadku – skupienie się na dramatycznej fabule,
o ratujących siebie i najbliższych postaciach z ekranu telewizora.
II
Znaleźli się w niewłaściwym czasie, w niewłaściwym miejscu –
tak często kwituje się sytuację, w której kogoś spotkało nieszczęście. Idzie
wówczas zwykle o nieszczęście z tych bardziej nieoczekiwanych – rzecz jasna.
Czy zatem to tylko inne określenie najzwyczajniejszego pecha? Jeśli ktoś ma
pecha, to mu w drewnianym kościele cegła na łeb spadnie – tak kiedyś
ilustrowano skrajnego pechowca. Niekiedy jednak pech trafia się w tym samym
momencie większej liczby ludzi, którzy nie znając się, ba, nic o sobie nie wiedząc,
znaleźli się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Jakiś
niezapowiedziany – w sensie: przez nich samych nieplanowany – zjazd pechowców? Odkryjmy
karty – trzęsienie ziemi, czy wybuch wulkanu to nie jest rzecz jasna – nigdy i nigdzie
– codzienność. Niemniej są miejsca na Ziemi, gdzie prawdopodobieństwo ich
wystąpienia jest całkiem spore. Niekiedy zresztą nacisk trzeba położyć wyłącznie
na czas – bo to samo miejsce mogło być w innym dniu, tygodniu, miesiącu, roku czasie
nie tylko nie-złe, ale wręcz przeciwnie: prawie-że rajskie. Takim miejscem
mogła wydawać się w roku 2004 Tajlandia (przed trzęsieniem ziemi i tsunami),
mogła – wspomniana La Palma w 2021 roku.
III
Każdy, czy też prawie każdy słyszał, czytał o katastrofie, jaka spotkała Pompeje w roku 79 roku po Chrystusie. Wybuch Wezuwiusza
unicestwił to miasto, jednocześnie sprawił, by z historii przeszło do niemal
legendy. Gdyby kto chciał poczytać o tej katastrofie w wersji sfabularyzowanej,
polecam „Pompeje” Roberta Harrisa, zaś gdyby kto preferował historię na ekranie,
może zobaczyć film „Pompeje” Paula W.S. Andersona z 2014 roku. Dla innych,
zainteresowanych robotą prawie-że detektywistyczną proponuję esej Umberto Eco
„Autoportret Pliniusza”. W skrócie – włoski semiotyk analizuje list wysłany
przez Pliniusza Młodszego do znanego (już wówczas znanego) rzymskiego
dziejopisa Tacyta. List ma za zadanie wprowadzić na karty historii Pliniusza
Starszego (wuja autora listu), a w zasadzie podkreślić jego bohaterską,
niezłomną postawę po wybuchu wulkanu. Po skrupulatnej lekturze listu przez Eco
nie możemy mieć żadnych wątpliwości – Pliniusz Starszy znalazł się w
niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie nie dlatego, że powodowała nim
dzielność i chęć poznawania niebezpiecznego świata. Nie, po prostu niewłaściwie
ocenił znaki wysyłane przez przyrodę – i do głowy mu nie przyszło, że zmierza w
stronę wybuchu Wezuwiusza. I że będzie to jego podroż ostatnia, w jedną stronę.
IV
Tak, bywa, że wybór niewłaściwego miejsca i czasu miewa
decydujące znaczenie dla naszego życia. Jednak dzieje się tak nie zawsze tylko
w przypadku, kiedy zdarzy się nam w nieodpowiednim czasie znaleźć w
nieodpowiednim miejscu. Z innym wariantem tej sytuacji mamy do czynienia
wówczas, kiedy w niewłaściwym czasie, właściwe miejsce opuszczamy. Czy też
jakieś „nasze” miejsce – sprzedajemy. Jak wspominał gdzieś znany reżyser
Andrzej Żuławski, jego pradziadek sprzedał majętność na granicy rumuńskiej na
tydzień przedtem, nim znaleziono tam największe złoża naftowe w Europie.
V
Niepokój co do bycia w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym
czasie ma doprawdy różne oblicza. I różne warianty. Niektóre z nich mają
wymiar dramatyczny – jak w przypadku wybuchu wulkanu. Inne – wymiar
sportowo-ekonomiczny. No cóż, jako autor książki „Stadiony świata” nie byłbym
sobą, gdybym nie podał przykładu ze świata futbolu. Jednocześnie z całą powagą
dementuję, że ów fragment stał się impulsem do napisania tego felietonu. Tak
więc – podaję: „Jakub Moder (grający w Brighton wychowanek Lecha Poznań) znajduje
się w niewłaściwym miejscu, lecz teraz już w odpowiednim czasie. Pomocnik nie
ma najmniejszych szans na regularną grę, osiem minut w lidze świadczy o tym, że
został w Brighton zdegradowany do roli statysty. Jednak moment jest dla
25-latka korzystny – pół roku do końca umowy zwiększa cenową atrakcyjność
zawodnika, a status reprezentanta kraju sprzyja szukaniu godnego miejsca pracy.
(...) na zmarnowanie kolejnych miesięcy Moder nie może sobie pozwolić” (Konrad
Witkowski, „Powody do niepokoju”, „Piłka Nożna” 14 stycznia 2025, s. 19).
Nie tylko Jakubowi Moderowi, ale i sobie życzmy, byśmy
zawsze cieszyli się tym, że jesteśmy we właściwym miejscu, we właściwym czasie.
Krzysztof Łęcki