wtorek, 18 marca 2025
Imieniny: PL: Edwarda, Narcyza, Zbysława| CZ: Eduard
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i kon-teksty Łęckiego: »Proces« przed »Zamkiem« | 28.02.2025

Dużo się ostatnio w Polsce mówi i pisze o procesach. Oczywiście, zainteresowanie procesami może mieć różne źródła, różnego rodzaju są też procesy, które budzą powszechną ciekawość.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 60 s
Fot. ARC

Mogą wszak w grę wchodzić procesy społeczne,  ekonomiczne, polityczne i jeszcze inne. Niemniej, zaryzykuję, że na targowiskach mówi się i pisze przede wszystkim o procesach sądowych. Pojawiają się przy okazji na tapecie kwestie zdolne „niespiesznego przechodnia” zadziwić. Ot, chociażby pytania: czy ktoś ma dowieść swojej niewinności przed sądem, czy też trzeba oskarżonemu winę udowodnić? No właśnie – czy w sformułowaniu „niewinni nie mają się czego obawiać” nie można – oprócz naiwnego optymizmu (zobaczcie chociażby klasyczny film „Dwunastu gniewnych ludzi”) – wyczytać jakiejś formy słabo zawoalowanego cynizmu? No cóż, nic może dziwnego, że w takiej atmosferze łatwo może komuś przyjść do głowy sytuacja kafkowska. Nie tylko dlatego, że ten wielki pisarz z wykształcenia był prawnikiem.

Chodzi raczej o to, że bohater jego „Procesu”, Józef K., budzi się rano i... nie jest już tym samym człowiekiem, który wieczorem kładł się spać. Został bowiem właśnie aresztowany, czy też pozbawiony wolności – przez jakiś nieznany mu sąd. „Proces”... Wybitny reporter Krzysztof Kąkolewski przekonywał, że czytelnicy/czytelniczki dzielą  się na dwie linie: „Proces” – „Dżuma” – „Iliada” i „Zamek” – „Upadek” – „Odyseja”. Pierwsza to ci, którzy lubią literaturę wokół jednostki, drudzy wyjaśniając sprawy wokół niej – idą ku społeczeństwu”.  Z powieści Kafki zdecydowanie wolałem i wolę „Zamek” (czyżby to sygnał, że dobrze wybrałem kierunek studiów – socjologię?), ale doskonale pamiętam, jak wielkie, ba, nie przesadzam, wstrząsające wrażenie zrobił na mnie oglądany w roku 1980 „Proces” z Romanem Wilhelmim i całą plejadą znanych polskich aktorów. Dość powiedzieć, że wrażenie to było o wiele większe  niż brytyjska produkcja z roku 1993 (choć grali w niej m.in Kyle MacLachlan i Anthony Hopkins), którą zobaczyłem sporo lat później. Jak wspomniałem wyżej stawiam (niedokończony) kafkowski „Zamek”, ale czasy takie, że zostańmy jednak przy „Procesie”.  

I

Zacznijmy zatem proces od początku, od pierwszego zdania powieści. „Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo, że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany” – tak brzmi to w tłumaczeniu genialnego Bruno Schulza. „Ktoś musiał fałszywie oskarżyć Józefa K., bo przecież nic złego nie zrobił, a został pewnego ranka pozbawiony wolności” – to znowu pierwsze  zdanie dzieła Kafki w nowym tłumaczeniu Jakuba Ekiera. No cóż, trudno nie zauważyć, że pozbawienie wolności nie zawsze wiązać się musi z aresztowaniem, ale tak – aresztowanie, to zawsze pozbawienie wolności. Nie będę tu rzecz jasna przyprowadzał analizy porównawczej dwóch rożnych przekładów „Procesu”, brak mi po temu niezbędnych językowych kompetencji. Choć, to prawda, niekiedy zdarzają się w tłumaczeniach Kafki nieporozumienia dość zasadnicze. Na takie właśnie nieporozumienie zwróciła mi na nie uwagę przyjaciółka, mieszkająca w Monachium pisarka Aldona Likus Cannon. Idzie o spolszczony tytuł opowiadania „Ein Hungerkünstler” (angielskie tłumaczenie a hunger artist). Przełożono go na język polski jako „Głodomór”. Otóż, jak wiadomo, głodomór, to – potocznie – ktoś, kto jest wiecznie głodny, żarłok. A ein Hungerkünstler, to ktoś, kto z głodzenia się uczynił sztukę.

II

Ale, ale – wróćmy do tego – co to takiego jest ta „sytuacja kafkowska”, z tym swoim trudnym do podrobienia surrealizmem, z wizją świata, w której absurd upozorowany jest na perfekcyjnie odlepioną od życia maszynerię. Świata, w którym pozacierane bądź niepewne są tożsamości bohaterów. A instytucje przeglądają się w gabinecie krzywych luster. Tyle, że skutki funkcjonowania całej tej maszynerii absurdu są jak najbardziej rzeczywiste. Wreszcie – Józef K. z wyroku sądu, którego „siedziba” mieści się gdzieś na poddaszu, traci życie. Zanim jednak dojdzie do finału Józef K. musi sobie jakoś tłumaczyć tę absurdalną sytuację (bez powodzenia), ba, ma za zadanie wytłumaczyć się przed sądem (nie do zrobienia).

III

Z tłumaczeniem dzieł literackich jest oczywiście inaczej niż z tłumaczeniem się przed sądem. Ale tłumaczenia dzieł Kafki nie sprowadzają się tylko do tłumaczeń z języka niemieckiego. Idzie także o tłumaczenie jako interpretację, o rozumienie dzieła.  Wydawca nowego przekładu „Procesu” już na obwolucie okładki książki proponuje zupełnie inną interpretacyjną ścieżkę powieści Kafki – czytamy: „Józef K., oskarżony bez podania zarzutów, to nie żaden skromny urzędnik ani człowiek bez winy – choć tak zwykło się czytać „Proces”. Siła, która niszczy karierę i życie ambitnego bankowca, to – także wbrew tradycyjnej lekturze – ani biurokracja, ani dyktatura”. Tak, z interpretacjami Kafki zawsze był pewien interpretacyjny problem. Jak pisała znakomita  amerykańska eseistka Susan Sontag: „(...) na dzieło Kafki rzuciły się tłumnie co najmniej trzy armie interpretatorów. Ci, którzy czytają prozę Kafki jako alegorię społeczną, widzą w niej studium przypadku frustracji i szaleństwa współczesnej biurokracji, doskonale ucieleśnionej w państwie totalitarnym. Ci, którzy odczytują ją jako alegorię psychoanalityczną, dostrzegają tu rozpaczliwe wyznanie lęku autora przed ojcem, obaw przed kastracją, poczucia własnej impotencji, bycia owładniętym światem snów. Ci, którzy odnajdują u Kafki alegorie religijną, wyjaśniają, że K. w »Zamku« usiłuje dostać się do nieba, a Józef K. w »Procesie« jest sądzony zgodnie z zasadami nieubłaganej, tajemniczej sprawiedliwości Bożej…”.

IV

Milan Kundera w „Sztuce powieści” powiada – „Franz Kafka powiedział o ludzkiej kondycji (w postaci, która objawia się w naszym stuleciu) to, czego ani myśl socjologiczna, ani politologiczna nie zdołałyby wyrazić!”. I jeszcze: „Tacy powieściopisarze jak Franz Kafka, Jaroslav Hašek, Robert Musil, Hermann Broch „odkrywają to, »co jedynie powieść odkryć potrafi«, pokazują jak wszystkie kategorie egzystencjalne zmieniają gwałtownie, w warunkach schyłkowych paradoksów, swój sens”.

V

Żyjemy niewątpliwie w ciekawych czasach. Komuś obdarzonemu niewyczerpanym poczuciem humoru ciągle kojarzyć się mogą z komediami Stanisława Barei. Inni widzą Polskę (a niekiedy i świat) jak z Mrożka. Jedna z biografii Franza Kafki ma podtytuł „Koszmar rozumu”.  
Krzysztof Łęcki



Może Cię zainteresować.