niedziela, 6 października 2024
Imieniny: PL: Artura, Fryderyki, Petry| CZ: Hanuš
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Styl to człowiek | 14.08.2024

Może to zabrzmieć nieco paradoksalnie, ale naprawdę trudno mi orzec, czy posiadanie stylu jest dzisiaj – w czasach dyktatury mody – jakoś specjalnie cenione. Czy, nieodłącznego w przypadku stylu, charakteru, nie wypiera dzisiaj niezwykle skutecznie – charakteryzacja. 

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
„Znany z roztargnienia Leszek Mazan, w sklepie z kapeluszami przymierza rozmaite nakrycia głowy. W końcu decyduje się i mówi do sprzedawcy: – Ten kapelusz najbardziej mi odpowiada... – Nic dziwnego – szepnął sprzedawca.– To ten, w którym pan przyszedł.

Sam mam dużo sympatii dla nieco zdystansowanego stosunku do mody. Dobrze oddaje go sformułowana dawno, dawno temu uwaga pewnego włoskiego księcia. Pisze on we wspomnieniach: „Gdyby ktokolwiek mnie zobaczył modnie ubranego, oznaczałoby to, że mój krawiec się omylił”.

I
To, że ktoś naśladuje innych, i to tak bardzo, że przestaje być sobą – może być i pewnie bywa uciążliwe dla rodziny i przyjaciół. Ale już to, że powtarza się po innych słowo w słowo, może stanowić problem dla prawnika (kiedy chodzi plagiat) albo psychologa. W takim przypadku idzie o kwestie znacznie poważniejsze – idzie o nas samych, o to kim naprawdę jesteśmy. Adrian Mole (bohater bestsellerów autorstwa Sue Townsend) powiada: „Każda władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie”. „Jakiś ty mądry Adrian. Tak wiele można się od Ciebie nauczyć” – odpowiada mu jego rozmówczyni, artystka z night clubu. Pewnie miło być skomplementowanym przez artystkę z night clubu, ale twierdzenie o korupcji władzy ma swojego autora – nie jest nim bynajmniej Adrian Mole, ale Lord Acton. Być może Adrian Mole, bezczelnie przypisał sobie niezwykle celną formułę. Trudno jednak wykluczyć, że on sam, kwintesencja bezbarwności, stał się w tym przypadku ofiarą porady psychologa. „Notuj zasłyszane dowcipy i potem je przytaczaj, wybierz jakieś historie ze swojego życia i naucz się je barwnie opowiadać” – radzi nieśmiałym ludziom słynny profesor Zimbardo. Gdy ktoś czyta amerykańskiego psychologa nieuważnie, to zaczyna notować w pamięci zasłyszane (czy przeczytane) historie cudzego życia. I stara się je barwnie powtarzać. Jako swoje – oczywiście.

II
Są osoby w anegdoty bogate. Taki Franc Fiszer. Opowiadano o nim masę zabawnych historyjek. Przypominano bez końca jego bon moty. Jeśli styl to człowiek (Buffon), to Franz Fiszer ulepiony był z opowiadanych na jego temat anegdot, przypominanych często ciętych ripost. Ba, jego powiedzonka publikowano, składano z nich całe książki. Dzisiaj w środowiskach literackich, ale przecież nie tylko literackich, panuje samoobsługa. Wszyscy sami o sobie opowiadają anegdotki, przytaczają swoje bon moty. No cóż, dobre wychowanie podpowiada też, że o sobie bez ironii opowiadać nie wypada. Ale – jak się okazuje – furda tam dobre wychowanie! Jakby tego było mało, gdy tylko przekartkować parę książek, to okazuje się, że bohaterem „własnej” anegdotki, autorem „swojego” bon motu jest niekoniecznie ten, kto nam je, jako swoje, opowiada. Felietonista nie jest tu wyjątkiem.
Nie ukrywam, że tak właśnie pomyślałem po przeczytaniu anegdotki o dziennikarzu Leszku Mazanie. Oto „Znany z roztargnienia Leszek Mazan, w sklepie z kapeluszami przymierza rozmaite nakrycia głowy. W końcu decyduje się i mówi do sprzedawcy: – Ten kapelusz najbardziej mi odpowiada... – Nic dziwnego – szepnął sprzedawca. – To jest ten, w którym pan przyszedł do sklepu”.
Otóż kiedy to przeczytałem, to przypomniałem sobie, że słyszałem prawie identyczną anegdotę. Tyle że bohaterką była Marta Fox (poetka, pisarka). Rozbudowany był może tylko czas przymierzania kolejnych kapeluszy, a także, zmieniony (nieznacznie), sam finał. Sprzedawczyni mianowicie, uspakaja pisarkę, że akurat za ten kapelusz nic nie płaci. Przyszła w nim przecież... Anegdotka o Marcie podobała mi się bardziej, ma jedynie tę drobną skazę, że jest dobrych parę lat późniejsza. Lubię Martę (skądinąd autorkę „Listów spod kapelusza”), więc chcę wierzyć, że jej anegdota to ironiczne powtórzenie. Albo, rzecz jasna, to anegdotyczna mistyka powtarzających się jak dwie krople wody sytuacji.

III
Ale problem powtarzających się anegdotek i bon motów jest znacznie głębszy i starszy niż mogłoby się to na pozór wydawać. Zacznijmy od tego, że starszy. Otóż kiedyś można było ciekawe historyki po prostu nabyć. U Chamforta (autora słynnych „Charakterów i anegdot”) jest nawet opowiastka o kupczeniu takimi historyjkami, w której pojawiają się, jak to w handlu, oszustwa, reklamacje itd. Na marginesie: zdarza się, że sam Chamfort kupuje towar jakby z drugiej ręki. I tak, na przykład, w dziełku swym powtarza, przerobione na anegdotę, wyznanie św. Augustyna. Chamfort: „Zadano drażliwe pytanie panu N..., który odpowiedział: – To są rzeczy, które wiem doskonale, kiedy się o nich nie mówi, ale zapominam je, kiedy mnie kto o nie pyta”. Otóż, przypominam, św. Augustyn pisał: „Czymże więc jest czas? Jeśli mnie nikt o to nie pyta, wiem; gdy zaś chcę wyjaśnić pytającemu, nie wiem...”. Pierwszy zapomina, drugi nie wie, ale struktura (i istota) pozostaje taka sama.

IV
Trafić można na całe serie anegdotek i bon motów zupełnie bliźniaczych, w których bohaterowie się zmieniają, a reszta pozostaje taka sama. I tu już nawet Franc Fiszer nie jest poza wszelkimi podejrzeniami. Ot, chociażby... Przyjechała pusta dorożka, z której wysiadł... No kto? Leśmian (wersja Franca Fiszera), Attlee (wersja Churchilla), Winawer (wersja anonimowa) czy też może wysiadła słynna niegdyś aktorka Sara Bernhardt (Wittlin)? Bo niestety dla podopiecznych profesora Zimbardo, nie wszystkie, nawet te skrzętnie zapisane, historie cudzego życia dają się jednak wykorzystać. Dokładniej zaś – nie wszyscy powtórzyć je mogą. Przykłady?

V
Kostyczny dowcip, tzw. „dowcip Mortemartrów”, którego prawdziwe pomniki znaleźć można w słynnych bon motach Talleyranda, przypisany był tylko jednej rodzinie, od której wziął nazwę. Ale naśladowców nie brakowało „Jeśli Wasza Wysokość – zwrócił się ktoś do hrabiego d’Artois – zatrzyma się dłużej, nie zdąży na czas. – Ach, nie podróżuję po to, żeby zdążyć! – odpowiada późniejszy Karol X”. Pewien arystokrata skomentował to tak: „I niech mi ktoś powie, że bohater z Elby (Napoleon Bonaparte) zdołał choć raz przez całe życie powiedzieć coś podobnego”. Cóż, Bonaparte był dla niego parweniuszem. A pewien typ anegdoty znamionuje klasę, do której nawet cesarze nie mają łatwego wstępu. Do charakterystycznego dla rodu dowcipu trzeba dorosnąć – zajmuje to więcej czasu niż dopasowanie się do smokingu.
Krzysztof Łęcki




Może Cię zainteresować.