Zdarza się,
że w poważnych pracach z zakresu nauki o polityce autorzy odwołują się do
diagnoz stawianych przez pisarzy. I tak Robert D. Kaplan przywołuje Josepha
Conrada, a dokładniej jego powieść „W oczach Zachodu”.
Pisze
Kaplan: „W notce od autora Conrad twierdzi, że społeczności ludzkie często
tragicznie oscylowały między »okrucieństwem i głupotą rządów autokratycznych«, a
»nie mniej głupią dziką reakcją« utopijnych ideałów” (Robert D. Kaplan,
„Tragizm polityki naszych czasów”. Strach, fatum i brzemię władzy”, przeł. M.
Głatki, Warszawa 2023, s. 63). Co do utopijnych ideałów – anarchizm znany jest
oczywiście w historii idei politycznych. Niemniej zwykła – obecna na
opanowanych przez bandy ulicach – anarchia żadnej ideowej podpórki nie
potrzebuje.
I
Serial HBO
„Pingwin” rozpoczyna się od sytuacji na pozór paradoksalnej. Oto śmierć szefa
mafii, Carmine’a Falcone’a, utrudnia, jeśli nie po prostu uniemożliwia,
powstrzymanie wybuchłej nagle i stale rosnącej fali przestępczości w Gotham. Cofam
znak zapytania przy określeniu „pozorny paradoks”. Śmierć Bossa oznacza wszak walkę
o władzę w stale rozrastającym się, gangsterskim półświatku. A to zwykle dobrze
nie rokuje także postronnym. Można dostać rykoszetem. Albo, zwłaszcza jeśli
mieszka się w mniej luksusowych dzielnicach Gotham – znaleźć się w centrum
pełnych chaosu zamieszek ulicznych. A tam silniejsi bezwzględnie narzucają
swoją wolę słabszym. Dobrze – pozostawmy na boku filmografię. W opanowanych
przez „ciemną stronę mocy” państwach rolę pospolitych mafiosów przejmują – i to
jednak na większą skalę – wielcy/mali dyktatorzy. Jakby się tam nie tytułowali.
Zastanówmy się zatem: jak to jest, gdy pada zła, przestępcza władza w świecie
„wielkiej polityki”? Co się dzieje, gdy upadnie prezes partii, szef rządu, czyli
„szef wszystkich szefów”?
II
No cóż, upadki
politycznych dyktatur, państwowych tyranii świętuje się niemal zawsze tłumnie i
hucznie. Niszczone są wówczas nie tylko resorty siłowe znienawidzonego reżimu, bo
wreszcie gdzieś znika (przynajmniej na chwilę) polityczna policja,
rozpierzchają się (przynajmniej na czas jakiś) elitarne jednostki pretorianów. Piszę
o siłowych narzędziach przymusu, bo jest też inny przymus – przymus symboliczny.
W upadłej tyranii na wyścigi burzy się więc także symbole krwawego panowania. W
przypadku ostatniego szacha Iranu Rezy Pahlaviego uformowała się nawet
specjalna brygada burzycieli, jakże przecież licznych, pomników władcy – pisze
o tym Ryszard Kapuściński w „Szachinszachu”. W Polsce po 1989 roku stracił
swoje miejsce na postumencie pomnika „czerwony kat rewolucji” Feliks
Dzierżyński. A jak to wyglądało na świecie? Gdzie indziej było, by tak rzec, jednak
znacznie bardziej krwawo niż w PRL. No cóż, czytało się o końcu autorytarnych
rządów ostatniego szacha Iranu Rezy Pahlaviego, o upadku reżimów Saddama Husajna
w Iraku czy Hafiza al-Asada w Syrii. Jeśli zaś sięgnąć pamięcią nieco w głąb
historii najnowszej, to wspomnieć warto – przywołuje go także Kaplan – reżim
komunistycznego przywódcy Rumunii Nicolae Ceaucescu.
III
A teraz trochę
abstrakcji – obiecuję: niedużo. Wyobraźmy sobie dwa światy. W pierwszym,
nazwijmy go światem „wolności”, wszystko wolno. I to, przynajmniej w teorii, wolno
wszystko – każdemu. W drugim, określmy go światem „tyranii”, też wszystko wolno,
ale już tylko i wyłącznie tyranowi i jego klice; pozostałym nie wolno w tym
świecie nic, lub prawie nic. Uruchommy wyobraźnię – wolelibyście państwo żyć w państwie
rządzonym tyrańsko, czy w kraju w którym króluje anarchia? Wiem, wybór doprawdy
trudny – zdecydowana większość populacji chce zwykle żyć w państwie po prostu normalnym.
IV
A przecież,
bywa, że wybór pomiędzy anarchią, a jakąś formą okrutnej tyrani to naprawdę
tylko pozorna alternatywa. Bo związki tyranii i anarchii są znacznie bardziej
złożone, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Pozornie to
diametralnie różne światy. Który gorszy? Tu zdania są podzielone. Średniowieczny
perski filozof Abu Hamid al-Ghazali, przekonywał, że „jeden rok anarchii jest
gorszy niż sto lat tyranii”. Ale może pytanie, co gorsze – anarchia czy
tyrania? – jest po prostu źle zadane? Kaplan to nie tylko teoretyk polityki,
przez kilkadziesiąt lat był korespondentem, relacjonującym wydarzenia w Europie
Wschodniej i na Bliskim Wschodzie. Pisze: „Byłem świadkiem tak ekstremalnych
tyranii – szczególnie w stalinowskiej Rumunii i baasistowskim Iraku, gdzie
dosłownie każdy mógł być aresztowany, torturowany lub zabity bez powodu – że z
czasem zrozumiałem, że kraje te były anarchiami przebranymi za porządek”.
Upadki tyranii zwykle określane są jako rewolucje – czy to burżuazyjne, czy
proletariackie, czy – jak w przypadku Iranu – islamskie. Co zmieniły? Pisał
kilkadziesiąt lat temu filozof Leszek Nowak: „Zwycięska rewolucja doprowadziła
najpierw do anarchii, a potem do totalizmu. Nie dlatego, że ktoś to zamierzył,
czy gorzej jeszcze, zaprogramował (np. w »Kapitale«). Dlatego, że taka jest mechanika procesów
społecznych, w których uczestniczymy, lecz nad którymi nie panujemy.
Przenikliwe wyczucie tego, co naprawdę nad nami panuje, przedstawia dzieło
Gombrowicza. W istocie panują nad nami »formy« – nie w nas, lecz między nami!”
(Leszek Nowak, „Intelektualiści wobec rewolucji”, „Zdanie” 1989, nr 6). O tym
m.in. traktuje opublikowana na początku tego roku moja książka „Wariant
Gombrowicza (repetycje, marginesy, dygresje)” (Wydawnictwo Uniwersytetu
Śląskiego).
V
Niemniej,
ponieważ zacząłem od Kaplana, to uwagami o jego książce zakończę ten felieton.
Praca Kaplana reklamowana jest jako pozycja, w której „decydenci polityczni
znajdą istotne wskazówki. (...) Plan kształtowania skutecznej, dobrze
przemyślanej polityki” („Kirkus Reviews”). Otóż odnoszę wrażenie, że najwyraźniej
pomylono tu dwie rzeczywistości – uniwersyteckiego seminarium i szarych realiów
dzisiejszej polityki. Współczesnych polityków interesuje raczej, jaki rodzaj
krawata mają ubrać do jakiego koloru koszuli, żeby się elektoratowi spodobać.
No cóż, skoro elektorat myli międlone bez końca frazesy z argumentacją, a
agresywną retorykę ze stanowczością...
Krzysztof Łęcki