piątek, 20 czerwca 2025
Imieniny: PL: Bogny, Rafaeli, Rafała| CZ: Květa
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Z całym szacunkiem | 12.05.2025

Gdy słyszymy zwrot „z całym szacunkiem”, to słusznie możemy podejrzewać, że zwykle trudno będzie w tej sytuacji o szacunek jakikolwiek. Bardziej wyszukana forma tego samego „z całym należnym szacunkiem” sugerować może, że żaden, nawet najmniejszy szacunek, nie jest w tym przypadku należny, po prostu nie wchodzi w grę.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Współczesna polityka. Ulubiony temat prof. Krzysztofa Łęckiego. Fot. Pixabay

To trochę tak, jak z dwuznacznymi przeprosinami pewnych, pożal się Boże, „dowcipnisiów”. Taki najpierw rzuca ogólną uwagę, typu „W kulturze Zachodu mężczyzna, który miał wiele kobiet, to Casanova, Don Juan, zaś kobieta, która miała wielu mężczyzn, to...”. A następnie, ze świętoszkowatą miną powiada, że każdą z pań, które poczuły się tym spostrzeżeniem urażone – przeprasza.

I
Może się mylę, ale jednak zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli idzie o szacunek, to jest to zjawisko szczególnie rzadko spotykane w świecie polityki. Dobra, sam nie jestem politykiem, więc tak naprawdę nie wiem, jaki rodzaj szacunku ma klasa polityczna do notorycznie wprowadzanych w błąd wyborców. No właśnie, to ciekawe, co politycy myślą o ludziach, którzy łykają bez najmniejszego oporu ich dzisiejsze deklaracje, choć te stoją w jawnej sprzeczności z wczorajszymi zapewnieniami? Można by zadawać to i wiele podobnych pytań, ale w rozgrzanej już to politycznymi namiętnościami, już to pospolitym resentymentem atmosferze nie ma to większego sensu. Dla porządku przypomnę raz jeszcze: „Formalne przejawy resentymentu mają (…) wszędzie tę samą strukturę: afirmuje się, ceni, chwali coś, jakieś A, nie ze względu na jego wewnętrzną jakość, lecz w (niewysłowionej) intencji zanegowania, zdeprecjonowania, zganienia czegoś innego, jakiegoś B. A »wygrywa się« przeciw B”).

II
Zamiast tego, chciałbym zwrócić uwagę na problem szacunku wewnątrz świata polityki. My, zwykli śmiertelnicy, zwani czasem dumnie suwerenem, innym razem, bardziej praktycznie, elektoratem, widzimy w politykach ludzi na świeczniku. W „wewnętrznym kręgu” elity politycznej (cokolwiek by to określenie w różnych okresach ludzkiej historii znaczyło) jest inaczej. I tak kolekcjonerzy historycznych anegdotek mogą bez większego trudu dotrzeć do zapisu wymiany ciosów pomiędzy Napoleonem Bonaparte, a jego wybitnym ministrem spraw zagranicznych Talleyrandem. Rozgniewany postępowaniem ministra cesarz rzucił w jego stronę: „Jest pan gównem w jedwabnych rajstopach”. Co ciekawe, jakoś mniej zapamiętana jest riposta Talleyranda, sformułowana co prawda nie „na schodach” (esprit d’escalier, tj, gdy zbyt późno przychodzi do głowy coś błyskotliwego), ale jednak w przedpokoju: „Jaka szkoda, że tak wielki człowiek, jest tak źle wychowany”. Czasem upokarzanie ludzi z politycznego świecznika nie wynika z emocji, ale jest ostentacyjnym – i w jakiś sposób wyrafinowanym – sposobem wyrażania pogardy przez Wodza. Teresa Torańska przepytywała w okresie schyłkowego PRL-u jednego z czołowych stalinowców, Jakuba Bermana. I natknęła się na intrygujący szczegół, który zupełnie zmieniał sens zdarzeń z pozornie zupełnie banalnej opowieści, której reporterka (uważnie!) słuchała. Otóż w pewnym momencie Berman, opowiadając o jednej z rytualnych kolacji („Kolacje zaczynały się o dziesiątej wieczorem?” – w grę wchodzi zatem pewna regularność) u Stalina, powiedział, że tańczył z Mołotowem. „Chyba z Mołotową?” – zareagowała natychmiast Torańska. Ale nie – tańczył z Mołotowem. I inni działacze partii komunistycznych też tańczyli ze sobą – w wyłącznie męskim gronie. Tańczyli, czy mieli na to ochotę, czy też nie. Bawił się Stalin – ale sens tej zabawy zdaje się oczywiście znacznie wykraczać poza potoczne rozumienie tego, co zabawne.

III
A co z szacunkiem dla politycznych przeciwników? Ba – dla politycznych wrogów? Cóż, bywa niekiedy, że jest to specjalny rodzaj podziwu. Poczytajmy Allana Bullocka z jego dzieła „Hitler. Studium tyranii” o poglądach Wodza Rzeszy z połowy roku 1942: „Pogarda Hitlera dla Słowian nie zmalała, natomiast gwałtownie wzrósł jego szacunek do Stalina; wynikało to z niespodziewanej siły radzieckiego oporu. »Musi cieszyć się bezwarunkowym szacunkiem. Na swój sposób to diabelny zuch! Świetnie umie naśladować Czyngis-chana i innych, a rozmiary jego planowania przemysłowego ustępują tylko naszemu Planowi Czteroletniemu«. (...) nazwał przywódcę Związku Radzieckiego »pół-bestią – pół-olbrzymem«. Ludzie mogą ginąć jak muchy i nic go to nie wzrusza. (...) Natomiast jadowicie szydził (Hitler) z Churchilla i Roosevelta” (Allan Bullock, „Hitler Studium tyranii”, przełożył Tadeusz Evert, Iskry Warszawa, s. 575). Tak, najwyraźniej – w świecie polityki – tylko tyran może podziwiać tyrana. Zresztą ten na pozór irracjonalny podziw, ma – przynajmniej w pewnych sytuacjach – całkiem pragmatyczne podstawy.

IV
Zostawmy na chwilę świat polityki (choć nie walki). Oto przed meczem ostatniej w roku 2024 kolejki angielskiej ekstraklasy Aston Villa – Manchester City, menedżer Villans Unai Emery nazwał szefa Citizens, Pepa Guardiolę, najlepszym trenerem świata. O ileż bardziej smakowało potem zwycięstwo Aston Villi... Wreszcie – choć pewnie nie wszyscy podzielą to zdanie – umniejszając, dezawuując przeciwnika, pomniejszamy wagę swojego ewentualnego tryumfu. I, w jakiś sposób, usprawiedliwiamy swoją ewentualną klęskę.

V
Niekiedy jednak sprawy umykają takiemu wyrachowaniu. Ot, chociażby – Juliusz Cezar rozbiwszy w ciągu kilku dni dawnych wrogów Rzymu, których pokonał niegdyś jego przeciwnik w wojnie domowej, Pompejusz Wielki, często wspominał „szczęśliwą gwiazdę Pompejusza, któremu udało się zdobyć wielką sławę na tak zniewieściałym rodzaju nieprzyjaciół” (Swetoniusz, s. 60-61). A przecież gdy, uciekającego po klęsce pod Farsalos (48 p.n.e.) Pompejusza, Egipcjanie, by podlizać się Cezarowi, kazali zamordować, nie zyskali tym bynajmniej przychylności Cezara. Ten na widok podarowanej mu głowy Pompejusza odwrócił się, a potem zobaczywszy jego sygnet, zapłakał. Pisał o tym Plutarch.

VI
Może być jeszcze mniej prosto, ba, jeszcze bardziej skomplikowanie – przynajmniej psychologicznie. Jeden z przywódców trzeciej krucjaty Ryszard Lwie Serce zyskał taki podziw okrutnego Saladyna, że kiedy, w czasie bitwy, pod królem Anglii padł koń – Saladyn podesłał mu nowego wierzchowca.

VII
Dzisiaj – jak wspomniałem – politycy nie szanują się nawzajem. Zresztą, bo ja wiem, może mają rację?
Krzysztof Łęcki






Może Cię zainteresować.