piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i kon-teksty Łęckiego: Rozpad połowiczny | 28.05.2023

„Rozpad połowiczny” to tytuły (tak, tak – nie tytuł, a właśnie tytuły) dwóch książek socjologa Edmunda Wnuka-Lipińskiego. Jedna to powieść science fiction, druga – pisane w manierze akademickiej studium socjologiczne okresu transformacji. 

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Fot. Pixabay
Nie będę wnikał w intencje autora – niemniej, co dla mnie oczywiste, Wnuk-Lipiński nie przestawał przecież być socjologiem kiedy pisał prozę. A tytuł tego felietonu? No cóż, nie tylko zdał mi się trafną metaforą zjawisk w nim poruszanych. Nawiązując do praktyki Wnuka-Lipińskiego, chciałbym także podkreślić, że pisząc felietony także nie przestaję być przecież socjologiem, w tym przede wszystkim socjologiem literatury. Z wszystkiego tego konsekwencjami.
Te wszystkie iPhony, iPady to dzisiaj prawdziwa zaraza – usłyszałem niedawno. No cóż... Powieść Stephena Kinga „Komórka” rozpoczyna się od przenoszonego drogą telefonów komórkowych, niezwykle zaraźliwego szaleństwa – niezwykle zaraźliwego, bo przecież każdy ma taki sprzęt. Robert Harris w książce „Drugi sen” przedstawia „nowe średniowiecze”, dla którego mieszkańców czasy po roku 2000 to „starożytność”. Szukający śladów przeszłości (czyli – naszych czasów) bohater natrafia na cienki prostokątny przedmiot z charakterystycznie nadgryzionym jabłuszkiem z jednej strony. Czy to nie od rozrostu technologii zaczął się upadek naszej „postmodernistycznej starożytności”? Tak, tak, to my nadgryźliśmy rajskie jabłuszko niewinności kupując produkty Steve’a Jobsa. Metaforyka biblijna jest tu oczywiście nieprzypadkowa. Pozostając na moment przy pierwotnej, tradycyjnej – by tak rzec – funkcji telefonu, jaką ludziom w moim wieku ciągle wydaje się rozmowa telefoniczna. Zwrócił moją uwagę pewien internetowy mem. Oto wraz z upowszechnieniem się telefonii komórkowej zaczęły znikać tzw. budki telefoniczne. A przecież wiemy z filmu Wachowskich, że to tylko i wyłącznie przez zamontowane w nich tradycyjne telefony „na monetę” można było wydostać się z „Matrixa”. Mem zabawny – nie powiem. Ale może powinien jednak dawać nam coś do myślenia. Bo może być tak, że jeśli my nie pomyślimy, to pomyśli za nas sztuczna inteligencja. Z wszystkimi tego – nieznanymi jeszcze do końca – konsekwencjami. A przecież – stale przypominając dzisiaj w roli dociekliwych prognostów przyszłości George’a Orwella i Aldousa Huxleya – niewielu chyba traktowało film „Terminator” (reż. James Cameron, z Arnoldem Schwarzeneggerem) inaczej jak dobrą rozrywkę. Zapytam zatem żartobliwie: czy to przypadek, że jego światowa premiera to Orwellowski rok 1984?
Zaraza – inaczej niż naznaczony (także) niespotykanym wcześniej uzależnieniem od wyrafinowanej technologii postęp – towarzyszyła człowiekowi „od zawsze”. Pierwszy jej szczegółowy opis znajdujemy w „Wojnie peloponeskiej” Tukidydesa. Jerzy Stempowski w szkicu „Czytając Tukidydesa” pisał: „Opis dżumy w Atenach należy do najsławniejszych stronic Tukidydesa. Autor przechodził ją sam i pisze ze znajomością rzeczy o jej objawach i przebiegu (…). Jeden rozdział poświęca opisowi rozprzężenia i demoralizacji wywołanej niepewnością życia podczas epidemii. Rozdział ten zdaje się być pierwowzorem wszystkich późniejszych opisów literackich dżumy, Boccacia, Defoe i innych aż do Camusa, który przez rodzaj przekory chciał widzieć w dżumie możliwe źródło cnót”. No cóż, Boccacio żył i tworzył w „czasach marnych”; epidemia dżumy, „czarnej śmierci” poszatkowała ludność Europy w połowie XIV wieku. Niemniej trudno jego historyjki z „Dekameronu” czytać bez uśmiechu na twarzy. Daniel Defoe był dzieckiem, kiedy Londyn w roku 1665 nawiedziła epidemia dżumy. Jego „Dziennik roku zarazy” jest zatem konstrukcją stricte literacką, niemniej jego lekturę trudno byłoby zaliczyć do kategorii zapewniających wesołą rozrywkę. 
Na pewno za to rozrywkę (i to na naprawdę wysokim poziomie) zapewnia powieść „Imprimatur”. Jej autorzy to dziennikarze – filolog Rita Monaldi i muzykolog Francesco Sorti. Jej osadzona we wrześniu 1683 roku akcja rozpoczyna się od zamknięcia pewnej gospody, której gości podejrzewa się, iż mogą roznosić zarazę. Diagnoza ta, która budzić może zresztą (i budzi wśród postaci powieści) wątpliwości, ma wielką, europejską politykę w tle, a może nie tylko w tle. Ma też konsekwencje. Otóż kwarantanna jaką nałożono na zamkniętych w gospodzie gości, ma swoje surowe prawa. Główny bohater powieści tak je relacjonuje: „Od szóstej rano do dziesiątej wieczór będzie nas pilnował jeden strażnik, przez pozostałe dwanaście – drugi. Otrzymaliśmy zakaz opuszczania gospody do całkowitego wygaśnięcia zarazy, czyli przez dwadzieścia dni. Uprzedzono nas, że w tym czasie klika razy dziennie będą wyczytywane nazwiska, a wywołana osoba pokaże się w oknie wychodzącym na dell’Orso. (...) Każdy, kto wyjdzie na zewnątrz lub podejmie próbę ucieczki, będzie czterdzieści razy rozciągany sznurami, następnie doprowadzony do magistratu i ukarany. Do drzwi przybito tabliczkę z napisem »Z polecenia Kongregacji Zdrowia«”. Pierwszy raz bestseller (książka przetłumaczona na 19 języków, wydana w 44 krajach, ponad 1,2 miliona egzemplarzy) dwóch włoskich autorów przeczytałem na początku XXI wieku. Nie wracałem potem do tej książki, bo w trakcie przeprowadzki zaginęła mi dołączona do niej płyta CD z barokową muzyką, której fragmenty można (i trzeba) włączać w zaznaczonych miejscach lektury. Teraz, kiedy u katowickich bukinistów udało mi się utraconą płytę zakupić, wiem, że przyjemność czytania będzie znowu pełna. Ale przecież jednocześnie wiem, że będzie to lektura nieco inna, niż ta pierwsza. Po ogłoszonym w roku 2022 „czasie pandemii” inaczej będę wszak reagował na słowo kwarantanna i wymogi takich instytucji, jak „Kongregacja Zdrowia”.
Dzisiaj problematyka zarazy zyskiwać może nowe konteksty nie tylko w dziełach pisanych wiele lat temu, jak „Imprimatur”. Autorzy piszący prozę z zarazą w tle (czy roli głównej), sami nadawać mogą nowe sensy reakcji na tworzone przez nią zagrożenie. Turecki pisarz, noblista Orhan Pamuk opublikował w roku 2022 powieść „Noce zarazy” (polskie tłumaczenie właśnie dotarło do księgarń) – małą wyspę na Morzu Egejskim atakuje dżuma, ale nie jest ona jedynym zabójcą. Tyle zdążyłem przeczytać na okładce – kupiłem, przeczytam...


Może Cię zainteresować.