Pre-teksty i kon-teksty Łęckiego: Spod prysznica | 02.07.2025
(Nie)zapomniany krytyk filmowy Zygmunt Kałużyński zachęcał w
tytule jednej ze swoich książek „do czytania pod prysznicem”. No cóż, od
dziecka jestem uzależniony od lektury. I zdarzało mi się czytać w dość ekstremalnych
warunkach. Niemniej pod prysznicem nigdy (jeszcze?) nie próbowałem.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Kadr z „Psychozy” Alfreda Hitchcocka z 1969 roku. Fot. ARC
Wspomniałem o prysznicu nie bez powodu. Portal Interia
przypomniał niedawno historię (i ciąg dalszy) filmowego ujęcia, które przeszło
do klasyki kina. Idzie o „scenę pod prysznicem” z „Psychozy” Alfreda
Hitchcocka. Komuś, kto film Hitcha (darujmy sobie „cocka” – zgodnie z życzeniem
reżysera) widział, przypominać nie trzeba. Ale ponieważ „Psychoza” liczy sobie
niemal tyle wiosen co ja, to jednak dla porządku scenę, o której mowa, przypomnę.
Kobieta bierze prysznic w puściuteńkim motelu na peryferiach – i właśnie wtedy pojawia
się za kotarą postać z nożem w ręku. Aktorka jeszcze długo potem miała
przeżywać traumę, kiedy czekała na nią kąpiel pod prysznicem. Wspomniana scena (łącznie
ze ścieżką dźwiękową) jest doprawdy niezwykle ekspresyjna. A jak silne wrażenie
robiła na pierwszych kinowych widzach „Psychozy”, daje pojęcie film „Hitchcock”.
I
No właśnie – „Hitchcock” (z 2012, reż. Sascha Gervasi, z
Anthony Hopkinsem, Helen Mirren i Scarlett Johanson) obrazuje pomysł i cały
wachlarz zdarzeń związany z powstaniem „Psychozy”. Przyznam, że bardzo lubię
kino pokazujące proces twórczy od kuchni. Bo, rzecz jasna „Hitchcock” nie jest
jedynym tego rodzaju filmem. Dość wspomnieć „Capote” (z 2005, reż. Bennett
Miller) o tym, jak Truman Capote wpadł na pomysł napisania powieści „Z zimną
krwią”. I jak ją pisał. Ba, lubię także filmy (i powieści), które fantazjują na
temat motywu powstawania nieistniejącego w rzeczywistości dzieła – obojętnie
czy będzie to film czy powieść. Ot, chociażby „Misery” Stephena Kinga, w tym i
film w reżyserii Roba Reinera (1990, z Jamesem Caanem i Kathy Bates). Przykłady
tematu przedstawianej w filmie twórczości czy to pisarskiej, czy filmowej można
oczywiście mnożyć. To niemal stały motyw w filmografii Woody’ego Allena (że
wymienię tylko „Przejrzeć Harry’ego” czy „O północy w Paryżu”, albo – gdy idzie
o kręcenie filmu – „Koniec z Hollywood”), przychodzi też mi na myśl film
„Cudowni chłopcy” (2000, reż. Curtis Hanson, grają Michael Douglas, Robert
Downey Jr., Kate Holmes, Tobey Maguire, Frances McDormand). Nie mniej ciekawe
bywają filmy, w których pisarski nieudacznik chce podszyć się pod dzieło
utalentowanego autora (tu znowu Woody Allen i „Poznasz tajemniczego bruneta”, a
także Steven Spielberg „Morderstwo z książki”). Niekiedy sam autor sugeruje, że
chce nas wprowadzić w swój pisarski świat – jak Tomasz Mann w książeczce-eseju
„Jak powstał »Doktor Faustus«”. Niekiedy proces pisania powieści wpisany jest w
nią samą – jak w „Miazdze” Jerzego Andrzejewskiego.
II
Efekty wiwisekcji czyjegoś dzieła – tu obojętnie czy będzie
to dzieło literackie, czy filmowe – przybierać mogą różne kształty. Od parodii
po pastisz. Tu powróćmy do Hitcha. Mel Brooks poświęcił mistrzowi suspensu film
„Lęk wysokości”. W tej komedii od nawiązywania do scen z filmów Hitcha aż się
roi. Od wspomnianej sceny pod prysznicem, gdzie jednak główny bohater (grany
przez samego Mela Brooksa doktor Richard H. Thorndyke) zostaje zaatakowany nie
nożem, a... gazetą. I ścieka farba drukarska – nie krew. Dalej ptaki, których
pojawiające się nagle agresywne stado – jak w bliźniaczej scenie w „Ptakach”
Hitchcocka atakuje bohatera... swoimi odchodami. Doktor Thorndyke zostaje – jak
bohater innego filmu Hitcha „Północ – północny zachód” posądzony o popełnioną w
publicznym miejscu zbrodnię, której nie popełnił. Można by wymieniać dalej – z
odniesieniami tytułowego „Lęku wysokości” do „Zawrotu głowy” wielkiego Alfreda.
III
Sam Hitchcock w ostatnim nakręconym przez siebie filmie, komedii
kryminalnej „Intryga rodzinna” (1976), bawi się tropami znanymi z innych jego
filmów. Nie bawi się, co ważne, sam. Kto bawi się jeszcze? Na pewno powiedzieć
zaś mogę przynajmniej tyle, że to jeden z naszych, moich i Gabrysi, ulubionych
filmów Hitcha. Ale oczywiście można bez większego ryzyka podejrzewać, że
zachwyca wielką, wielomilionową publiczność. A była to kwestia dla Hitcha fundamentalna
– „Recepta moich sukcesów: myślę zawsze o rzędach krzeseł przed ekranem.
Krzesła w Hiszpanii, Turcji, Szwecji, Francji, Ameryce. Najważniejsza rzecz
zapełnić te krzesła”.
IV
Należę do pokolenia, które filmy Hitchcocka oglądało w
telewizji. Najpierw, jeśli mnie pamięć nie myli, pojawił się w moim świecie
jako oryginał wprowadzający do telewizyjnych filmów z serii „Alfred Hitchcock
przedstawia”. Pierwszym filmem fabularnym mistrza, który zobaczyłem była
„Rebeka”, potem zobaczyłem chyba prawie wszystkie produkcje Hitcha. Mam na
płytach DVD i co jakiś czas wracam do takich filmów, jak „M – jak morderstwo”, „Nieznajomi
z pociągu”, „Okno na podwórze”, „Zawrót głowy”, „Ptaki”.
V
We wspomnianym tu już filmie „Hitchcock”, grający reżysera
Anthony Hopkins powiada w pewnym momencie, że „styl to autoplagiat”. No cóż,
Hitch lubił prowokować, to jedno. Ale też, to prawda, ciągle szukał nowych
środków filmowego wyrazu. Kiedy idzie się (czy raczej – szło się) „na
Hitchcocka”, to jednak oczekiwało się czegoś, co pozwala spojrzeć na jego
filmografię jako całość mającą jakiś wspólny mianownik. Może jedynym
mianownikiem pozostaje tu osobowość twórcza mistrza suspensu?
VI
Czy każda epoka ma swojego Hitchcocka? Zastanawialiśmy się z
Gabrysią oglądając „Park Jurajski” Stevena Spielberga. Idzie o scenę, w której
paleontolodzy – Alan Grant i dr Ellie Sattler oglądają stworzone przez
człowieka dinozaury, ale my widzowie widzimy tylko ich zszokowane twarze.
Współczesne horrory i thrillery charakteryzują się dosłownością. Być może są
nawet na nią skazane. Ograniczana nie tylko technologicznie, ale i cenzuralnie
„Psychoza” zachowuje jednak nad nimi swoje wcale niebłahe przewagi.
VII
Jeszcze na koniec wyznanie – po oglądnięciu filmu
Woody’ego Allena „Poznasz tajemniczego bruneta”, gdzie bohater robi karierę na
ukradzionej powieści autorstwa przyjaciela, który jakoby zmarł w wypadku,
zadzwoniłem do Szczepana Twardocha. Wybierał się akurat na Spitsbergen – więc
zapytałem, czy nie ma na składzie jakiejś swojej, niepokazywanej wcześniej
nikomu, powieści. Zaopiekowałbym się nią pieczołowicie.
VIII
Pośmialiśmy się.
Krzysztof Łęcki