niedziela, 13 lipca 2025
Imieniny: PL: Danieli, Irwina, Małgorzaty| CZ: Markéta
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i kon-teksty Łęckiego: Spod prysznica | 02.07.2025

(Nie)zapomniany krytyk filmowy Zygmunt Kałużyński zachęcał w tytule jednej ze swoich książek „do czytania pod prysznicem”. No cóż, od dziecka jestem uzależniony od lektury. I zdarzało mi się czytać w dość ekstremalnych warunkach. Niemniej pod prysznicem nigdy (jeszcze?) nie próbowałem.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 45 s
Kadr z „Psychozy” Alfreda Hitchcocka z 1969 roku. Fot. ARC

Wspomniałem o prysznicu nie bez powodu. Portal Interia przypomniał niedawno historię (i ciąg dalszy) filmowego ujęcia, które przeszło do klasyki kina. Idzie o „scenę pod prysznicem” z „Psychozy” Alfreda Hitchcocka. Komuś, kto film Hitcha (darujmy sobie „cocka” – zgodnie z życzeniem reżysera) widział, przypominać nie trzeba. Ale ponieważ „Psychoza” liczy sobie niemal tyle wiosen co ja, to jednak dla porządku scenę, o której mowa, przypomnę. Kobieta bierze prysznic w puściuteńkim motelu na peryferiach – i właśnie wtedy pojawia się za kotarą postać z nożem w ręku. Aktorka jeszcze długo potem miała przeżywać traumę, kiedy czekała na nią kąpiel pod prysznicem. Wspomniana scena (łącznie ze ścieżką dźwiękową) jest doprawdy niezwykle ekspresyjna. A jak silne wrażenie robiła na pierwszych kinowych widzach „Psychozy”, daje pojęcie film „Hitchcock”.

I
No właśnie – „Hitchcock” (z 2012, reż. Sascha Gervasi, z Anthony Hopkinsem, Helen Mirren i Scarlett Johanson) obrazuje pomysł i cały wachlarz zdarzeń związany z powstaniem „Psychozy”. Przyznam, że bardzo lubię kino pokazujące proces twórczy od kuchni. Bo, rzecz jasna „Hitchcock” nie jest jedynym tego rodzaju filmem. Dość wspomnieć „Capote” (z 2005, reż. Bennett Miller) o tym, jak Truman Capote wpadł na pomysł napisania powieści „Z zimną krwią”. I jak ją pisał. Ba, lubię także filmy (i powieści), które fantazjują na temat motywu powstawania nieistniejącego w rzeczywistości dzieła – obojętnie czy będzie to film czy powieść. Ot, chociażby „Misery” Stephena Kinga, w tym i film w reżyserii Roba Reinera (1990, z Jamesem Caanem i Kathy Bates). Przykłady tematu przedstawianej w filmie twórczości czy to pisarskiej, czy filmowej można oczywiście mnożyć. To niemal stały motyw w filmografii Woody’ego Allena (że wymienię tylko „Przejrzeć Harry’ego” czy „O północy w Paryżu”, albo – gdy idzie o kręcenie filmu – „Koniec z Hollywood”), przychodzi też mi na myśl film „Cudowni chłopcy” (2000, reż. Curtis Hanson, grają Michael Douglas, Robert Downey Jr., Kate Holmes, Tobey Maguire, Frances McDormand). Nie mniej ciekawe bywają filmy, w których pisarski nieudacznik chce podszyć się pod dzieło utalentowanego autora (tu znowu Woody Allen i „Poznasz tajemniczego bruneta”, a także Steven Spielberg „Morderstwo z książki”). Niekiedy sam autor sugeruje, że chce nas wprowadzić w swój pisarski świat – jak Tomasz Mann w książeczce-eseju „Jak powstał »Doktor Faustus«”. Niekiedy proces pisania powieści wpisany jest w nią samą – jak w „Miazdze” Jerzego Andrzejewskiego.

II
Efekty wiwisekcji czyjegoś dzieła – tu obojętnie czy będzie to dzieło literackie, czy filmowe – przybierać mogą różne kształty. Od parodii po pastisz. Tu powróćmy do Hitcha. Mel Brooks poświęcił mistrzowi suspensu film „Lęk wysokości”. W tej komedii od nawiązywania do scen z filmów Hitcha aż się roi. Od wspomnianej sceny pod prysznicem, gdzie jednak główny bohater (grany przez samego Mela Brooksa doktor Richard H. Thorndyke) zostaje zaatakowany nie nożem, a... gazetą. I ścieka farba drukarska – nie krew. Dalej ptaki, których pojawiające się nagle agresywne stado – jak w bliźniaczej scenie w „Ptakach” Hitchcocka atakuje bohatera... swoimi odchodami. Doktor Thorndyke zostaje – jak bohater innego filmu Hitcha „Północ – północny zachód” posądzony o popełnioną w publicznym miejscu zbrodnię, której nie popełnił. Można by wymieniać dalej – z odniesieniami tytułowego „Lęku wysokości” do „Zawrotu głowy” wielkiego Alfreda.

III
Sam Hitchcock w ostatnim nakręconym przez siebie filmie, komedii kryminalnej „Intryga rodzinna” (1976), bawi się tropami znanymi z innych jego filmów. Nie bawi się, co ważne, sam. Kto bawi się jeszcze? Na pewno powiedzieć zaś mogę przynajmniej tyle, że to jeden z naszych, moich i Gabrysi, ulubionych filmów Hitcha. Ale oczywiście można bez większego ryzyka podejrzewać, że zachwyca wielką, wielomilionową publiczność. A była to kwestia dla Hitcha fundamentalna – „Recepta moich sukcesów: myślę zawsze o rzędach krzeseł przed ekranem. Krzesła w Hiszpanii, Turcji, Szwecji, Francji, Ameryce. Najważniejsza rzecz zapełnić te krzesła”.

IV
Należę do pokolenia, które filmy Hitchcocka oglądało w telewizji. Najpierw, jeśli mnie pamięć nie myli, pojawił się w moim świecie jako oryginał wprowadzający do telewizyjnych filmów z serii „Alfred Hitchcock przedstawia”. Pierwszym filmem fabularnym mistrza, który zobaczyłem była „Rebeka”, potem zobaczyłem chyba prawie wszystkie produkcje Hitcha. Mam na płytach DVD i co jakiś czas wracam do takich filmów, jak „M – jak morderstwo”, „Nieznajomi z pociągu”, „Okno na podwórze”, „Zawrót głowy”, „Ptaki”.

V
We wspomnianym tu już filmie „Hitchcock”, grający reżysera Anthony Hopkins powiada w pewnym momencie, że „styl to autoplagiat”. No cóż, Hitch lubił prowokować, to jedno. Ale też, to prawda, ciągle szukał nowych środków filmowego wyrazu. Kiedy idzie się (czy raczej – szło się) „na Hitchcocka”, to jednak oczekiwało się czegoś, co pozwala spojrzeć na jego filmografię jako całość mającą jakiś wspólny mianownik. Może jedynym mianownikiem pozostaje tu osobowość twórcza mistrza suspensu?

VI
Czy każda epoka ma swojego Hitchcocka? Zastanawialiśmy się z Gabrysią oglądając „Park Jurajski” Stevena Spielberga. Idzie o scenę, w której paleontolodzy – Alan Grant i dr Ellie Sattler oglądają stworzone przez człowieka dinozaury, ale my widzowie widzimy tylko ich zszokowane twarze. Współczesne horrory i thrillery charakteryzują się dosłownością. Być może są nawet na nią skazane. Ograniczana nie tylko technologicznie, ale i cenzuralnie „Psychoza” zachowuje jednak nad nimi swoje wcale niebłahe przewagi.

VII
Jeszcze na koniec wyznanie – po oglądnięciu filmu Woody’ego Allena „Poznasz tajemniczego bruneta”, gdzie bohater robi karierę na ukradzionej powieści autorstwa przyjaciela, który jakoby zmarł w wypadku, zadzwoniłem do Szczepana Twardocha. Wybierał się akurat na Spitsbergen – więc zapytałem, czy nie ma na składzie jakiejś swojej, niepokazywanej wcześniej nikomu, powieści. Zaopiekowałbym się nią pieczołowicie.

VIII
Pośmialiśmy się.
Krzysztof Łęcki










Może Cię zainteresować.