Preteksty i konteksty Łęckiego: I straszno, i śmieszno | 04.12.2023
Dwie
historie – jedna tragiczna, druga – satyryczna. Zacznijmy od pierwszej, żeby w
finale jednak pojawił się na twarzy czytelnika/czytelniczki uśmiech.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Gustaw Herling-Grudziński. Fot. Facebook
I
Na początek
zatem sowieckie łagry – w autobiograficznej opowieści Gustawa
Herlinga-Grudzińskiego. Ci, którzy mieli nieszczęście do łagru trafić, nie byli
– wbrew staraniom komunistycznej władzy – zupełnie sami. Gdzieś tam, daleko,
daleko od obozowej rzeczywistości mieli na wolności (sowieckiej wolności, to
prawda, ale jednak) rodziny. I ich najbliżsi mogli się starać o odwiedziny, o widzenie.
Zasadniczo można było się o nie starać raz do roku, w praktyce trzeba było na
nie poczekać o wiele dłużej – ponoć od trzech do pięciu lat. Pisze
Herling-Grudziński: „Rola więźnia była w tym względzie ograniczona; musiał po
upływie roku od chwili aresztowania złożyć w Trzecim Oddziale podanie z dwoma
załącznikami – listem od rodziny, z którego by wynikało jasno i niedwuznacznie,
że ktoś z bliskich chce go odwiedzić, i zaświadczeniem władz obozowych o
nienagannym sprawowaniu się w baraku i przy pracy. (...) Tam gdzie związki
pomiędzy więźniami a ludźmi wolnymi nie były związkami krwi, ale s
Do końca pozostało 80% artykułu.
Jeżeli jesteś zainteresowany dostępem do strefy PREMIUM, załóż konto i wybierz jeden z pięciu dostępnych pakietów. Miesięczny dostęp tylko 49 CZK! Wypróbuj jeszcze dziś.
Chcete li pokračovat ve čtení článku, založte si účet a vyberte si jeden z pěti balíčků. Měsícní předplatné jen za 49 Kč! Vyzkoušejte ještě dnes.