środa, 11 grudnia 2024
Imieniny: PL: Biny, Damazego, Waldemara| CZ: Dana
Glos Live
/
Nahoru

Z wizytą w rodzinie wielodzietnej: Kiedy dwoje Czechów wybiera polską szkołę  | 02.09.2023

Zuzana i Aleš Muroňowie chodzili do czeskich szkół. Swoje dzieci zapisali jednak do polskiego przedszkola, a później do polskiej szkoły. Ich historia jest dowodem na to, że dla chcącego nic trudnego.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 15 s
Simonka i Vojta chętnie sięgają po polskie książki. Fot. BEATA SCHÖNWALD
– Od strony mamy pochodzę z polskiej rodziny. Część mojego kuzynostwa uczęszczała więc do polskiej szkoły w Suchej Górnej. Ponadto wujek często zachwalał polskie przedszkole. Mówił, jakie jest fajne, jakie organizuje imprezy i że dzieci nauczą się języka polskiego. Myślę jednak, że i bez tego bym się zdecydowała. Zanim bowiem założyłam rodzinę, wiedziałam, że chcę wysyłać dzieci do szkoły z obcym językiem nauczania. Gdybym mieszkała na pograniczu słowacko-węgierskim, byłaby to szkoła węgierskojęzyczna. Żyjąc z kolei przy granicy z Austrią lub Niemcami, zapisałabym dzieci do takiej szkoły, w której wszystkie przedmioty wykładane są po niemiecku. W tej sytuacji polska szkoła była dla mnie jasnym wyborem. Mąż nie miał nic przeciwko temu. Zastrzegł tylko, że jako Czech niewiele będzie w stanie mi pomóc i nauka z dziećmi będzie spoczywać wyłącznie na moich barkach. Tak też się stało. Może z wyjątkiem trudniejszych zadań z matematyki – opowiada pani Zuzana.

Wierzyła, że się uda

Ponieważ w jej domu rodzinnym mówiło się gwarą, leciała polska telewizja, a sama sięgała czasem po polskie książki lub czasopisma, wierzyła, że jako osoba, która już wcześniej nauczyła się bez przeszkód języka niemieckiego, sprosta temu wyzwaniu. Prócz tego od początku mogła liczyć na ewentualną pomoc mamy, wujka czy kuzynów. – Kiedy nie radzę sobie z jakimś zadaniem z języka polskiego, najpierw dzwonię do nich, potem do jednej z klasowych mam, w ostateczności zaś pytam nauczycielki. Czasami bowiem polecenia są tak sformułowane, że nawet polskojęzycznym rodzicom trudno się zorientować, co ich autor miał na myśli – przekonuje.

Jeśli chodzi o polskojęzyczną edukację, na pierwszy ogień poszła Simonka. Dziewczynka jest zdolna i wiele zapamiętywała z lekcji. Odrabianie z nią zadań domowych nie stwarzało więc większych trudności. Teraz same je już ogarnia. Trochę gorzej było, kiedy Vojta poszedł do szkoły. – Z nim trzeba usiąść i cierpliwie tłumaczyć. Aby ułatwić sobie pracę, korzystam z zeszytów ćwiczeń jego starszej siostrzyczki. Rozwiązane zadania pozwalają mi lepiej zorientować się w temacie lub po prostu sprawdzić, jak powinna wyglądać poprawna odpowiedź. Teraz, kiedy Simonka jest starsza, mogę liczyć również na jej konkretną pomoc – cieszy się jej mama. Sama też próbowała się dokształcać. W tym celu kupiła nawet podręcznik „Učíme se polsky”. Mając jednak czwórkę dzieci - najstarsza Terezka uczy się w szkole specjalnej, męża i dom, wieczorem brakuje już jej sił na własną edukację. Na razie musi jej więc wystarczyć włączona od czasu do czasu polska telewizja oraz zadania domowe, które odrabia razem ze swoimi pociechami.
   
Młodsze uczą się od starszych

– Myślę, że to plus wielodzietnych rodzin, że starsze dzieci pomagają w nauce młodszym. W naszej sytuacji to bardzo ważne i jestem przekonana, że będę z tego również korzystać, kiedy najmłodsza Eliška pójdzie do szkoły – wybiega w przyszłość Muroňowa, dodając, że śmiało potrafi sobie wyobrazić, że w ten sposób uczyłaby się jeszcze z kolejną dwójką czy trójką dzieci. Ze względu na wiek nie planuje już jednak dalszego poszerzania rodziny.

Decyzji, że niejako wbrew zdrowemu rozsądkowi postanowili z mężem zapisać dzieci do polskiej szkoły i przedszkola, nie żałuje. Dodatkowy język, mniej liczebne klasy i rodzinna atmosfera, to niewątpliwe atuty tych placówek. Przyznaje jednak, że były momenty, kiedy popadała w zwątpienie, czy z synkiem dadzą radę. – Zastanawiałam się, czy nie nałożyłam na niego zbyt wielkiego ciężaru, że być może dwa języki to za dużo, zwłaszcza że każdy z nich ma trochę inną pisownię. W ciągu roku szkolnego dużo się napracowaliśmy, ale myślę, że na miarę możliwości podołaliśmy. Aby ułatwić sobie start w nowym roku, w czasie wakacji powtarzaliśmy literki. Uważam, że w przypadku dzieci, którym nauka nie idzie tak łatwo i ledwie co zdobyły umiejętność pisania i czytania, dwa miesiące to stanowczo zbyt długa przerwa – uważa. 

Wszędzie czują się dobrze

W polskiej szkole w Suchej Górnej jest wiele czesko-polskich małżeństw, a mamy Czeszki uczące się z dziećmi nie są niczym wyjątkowym. Teraz, głównie w przedszkolu, pojawiają się również czescy rodzice, którzy nigdy nie uczyli się w szkole polskiego. Muroňowie są dobrym przykładem tego, że polska szkoła może być ciekawą opcją również dla nich i to bez względu na to, czy wychowują jedno, dwa lub więcej potomstwa.

– Nie boję się tego, że z powodu polskiej szkoły moje dzieci będą znały gorzej czeski. Słyszą go przecież na każdym kroku. W telewizji, w sklepie, od swoich rówieśników w drużynie strażackiej. Dzięki znajomości obu języków czują się swobodnie zarówno w polskim, jak i czeskim środowisku. Na terenie, gdzie dwujęzyczność jest sprawą naturalną, tak przecież powinno być – podkreśla. 
GALERIE fotka
 



Może Cię zainteresować.