HYDE PARK: Olimpijski cyrk odjechał… | 15.08.2024
Nareszcie skończyła się medialna nagonka posługująca się absolutnie
fałszywym sloganem, że wszyscy żyją olimpiadą. Obserwując i słuchając tego, co ostatnio
piszczało w trawie w zasięgu mych zmysłów, wcale nie odniosłem wrażenia, że w
minionych dwóch tygodniach większość obywateli niebieskiej planety fascynowała
się tym, kto będzie w Paryżu najszybszy, najmocniejszy, najwytrwalszy, najzwinniejszy
i kto lepiej czy boleśniej przyłoży rywalowi.
Ten tekst przeczytasz za 3 min.
Igrzyska w Paryżu. Obraz wygenerowany przez sztuczną inteligencję. Fot. Pixabay
***
Miliony ludzi na pewno wspomniany slogan przykuł na wiele godzin do obserwowania
olimpijskiego spektaklu. Setki tysięcy fanów za grube pieniądze zasiadło na
trybunach nad Sekwaną, aby z pierwszego rzędu patrzeć na swych idoli. Niemniej
jednak, choć może wiele osób to zakwestionuje, przewaga zwykłych ludzi,
zajętych troskami dnia codziennego lub potrafiących znajdować rozrywkę w tym co
zwykły dzień przynosi, pozostawała wobec igrzyskowego szaleństwa obojętną. A
nawet przyjęła z ulgą fakt, że cyrk odjechał. Bo bez przerwy słuchając
przemycanych do ogólnych wiadomości olimpijskich gadek, których najczęstszym tematem
były medale, a tuż za nimi – skandale, można było się nabawić awersji względem
sportu wyczynowego. Zresztą, spróbujmy spojrzeć dokładniej na sens ogromnego,
czasem nadludzkiego wysiłku czołowych sportowców.
***
Po co to robią? Kto z nas tak
na dobrą sprawę potrzebuje do szczęścia tego, żeby jakiś młody, zdrowy, sportowo
utalentowany człowiek wkładał cały swój potencjał życiowy w morderczy trening,
skoro w większości przypadków i tak zasmakuje goryczy porażki. Bo przecież na
jednego zwycięzcę przypadają tysiące pokonanych. Takie są niestety statystyki w
wyczynowym sporcie. Nasuwa się też pytanie dotyczące etyki zwycięstwa za
wszelką cenę. Co to jest zwycięstwo? Sportowi komentatorzy podgrzewając emocje sięgają
po takie synonimy, które wyzwalają najgorsze emocje – zwyciężyć, pokonać, pognębić,
ośmieszyć, rozbić, zdewastować… A kogo interesuje późniejsze zdrowie nadludzko
trenujących ludzi, którzy przedwcześnie stają się pacjentami najróżniejszych dziedzin
medycyny?
***
Rozumiem, że takie opinie na temat sportu wyczynowego igrzysk olimpijskich
nie przypadną do gustu zwłaszcza dziennikarzom sportowym. Media mają być jednak
zrównoważone, dlatego musi się w nich znaleźć miejsce na opinię taką, jak ta.I jeszcze krótki odzew na sentencję w „Głosie”, której autor doszukując się
powodu skromnego olimpijskiego dorobku kadry polskiej, zadał pytanie: „Kto w
podstawówce zrobi stanie na rękach, stanie na głowie, skok przez skrzynię,
mostek itp.?”. Nie mam najlepszych wspomnień z lekcji wychowania fizycznego,
podczas których było trzeba wymienione dziwactwa wyprawiać. A przecież jakoś
dawałem sobie w życiu radę. Do dziś, po ponad sześciu dekadach od tamtych
ćwiczeń, nie zrozumiałem jakież to korzyści miały mi przynieść w późniejszym
wieku. Dla mnie jest ważne, że żyjąc bardzo aktywnie, ale nie ryzykując
zdrowia, mogę do dziś sprawnie funkcjonować, władać łopatą czy kosą i uprawiać
rekreacyjną turystykę. A to umożliwia mi być w miarę szczęśliwym. Nawet bez
śledzenia brzęku olimpijskich medali.
Karol Mrózek
W rubryce Hyde Park publikujemy materiały nadesłane przez czytelników, wyrażające ich opinie, poglądy i przekonania. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów.