Marek Grycz rusza na podbój Paryża! Ostatni wywiad przed wyjazdem | 03.08.2024
Torby pełne
marzeń olimpijskich czekają na sobotni wylot do Paryża. Marek Grycz, wychowanek
klubu SC Bystrzyca w przyszłym tygodniu powalczy o medal igrzysk olimpijskich w
Paryżu w pięcioboju nowoczesnym. – Czekałem na ten moment od dwudziestu lat –
zdradził Grycz w rozmowie z „Głosem”.
Marek Grycz w oficjalnej olimpijskiej koszulce reprezentacji RC. Fot. Norbert Dąbkowski
W naszej redakcji zawodnik zapozował też w oficjalnych
strojach przygotowanych dla reprezentacji RC przez projektanta Jana Černego. – Otrzymaliśmy wszyscy po
jednym zestawie, to będzie fajna pamiątka z igrzysk – stwierdził. Dla Grycza, a
także jego wiernych fanów z Zaolzia, najlepszą pamiątką przywiezioną z Paryża
byłby – wiadomo – medal igrzysk.
Marzenia są po to, żeby je realizować. Twoje marzenie o
starcie w igrzyskach olimpijskich spełniło się właśnie teraz, kiedy masz 26
lat. Jesteś, można powiedzieć, w idealnym sportowym wieku…
– Czekałem na ten moment od dwudziestu lat. Tyle dokładnie
lat uprawiam pięciobój nowoczesny. Byłoby jednak lekką przesadą twierdzić, że
już będąc dzieckiem wyobrażałem sobie siebie startującego na igrzyskach. Ta
wizja rosła we mnie stopniowo, wraz z kolejnymi sukcesami w karierze. Zresztą
jako sześciolatek nie decydowałem jeszcze o swoich losach, to był pomysł mojego
taty (Roman Grycz, nauczyciel wychowania fizycznego w PSP w Trzyńcu – przyp.
JB), zapalonego sportowca, a także reszty rodziny, żebym spróbował sił właśnie
w pięcioboju nowoczesnym. Otrzymałem propozycję z bystrzyckiego klubu
pięcioboju, w którym trenował i do tej pory trenuje Ivo Konvička. Właśnie pan Ivo od trzynastu lat jest
moim głównym doradcą, trenerem koordynującym mój całoroczny plan treningowy i
startowy na poszczególnych zawodach. Zawdzięczam mu bardzo wiele.
Niewiele osób pewnie wie, że w bystrzyckim klubie swego
czasu trenował też Tomáš
Klus, znany szerszej publiczności jako wokalista i kompozytor muzyki z
pogranicza neo-folku, a także aktor. Czy miałeś okazję rywalizować z nim w
zawodach?
– Nasze drogi sportowe się nie zetknęły. Kiedy trafiłem do
Bystrzycy, to Tomáš akurat
przechodził do Dukli Praga. I w Pradze potem zorientował się, że jednak lepiej
wychodzi mu śpiew i kariera piosenkarza, niż sportowca.
Fot. Norbert Dąbkowski
W twoim przypadku było odwrotnie. Leszek Kalina, nauczyciel
wychowania muzycznego w Polskim Gimnazjum w Czeskim Cieszynie, podobno
zdecydowanie odradzał ci śpiew w szkolnym chórze. Czyli można pokusić się o
stwierdzenie, że również nauczyciele w „gimplu” w pewnym sensie ukształtowali
twoją karierę sportową…
– Zawsze wiedziałem, że w kwestiach sztuki, a śpiew jest bez
dwóch zdań wielką sztuką, jestem zwykłym amatorem, bez talentu. Pan Leszek
uświadomił mi to dobitnie podczas rekrutacji do szkolnego chóru. No i kamień
spadł mi z serca, bo mogłem się w pełni skupić na treningach w klubie SC
Bystrzyca, a śpiewanie i wyjazdy na festiwale pozostawić innym, znacznie
bardziej utalentowanym ode mnie uczniom. Zresztą czas spędzony w „gimplu” wspominam
bardzo ciepło. To elitarna szkoła pod każdym względem, również w kwestii
indywidualnego podejścia do ucznia. Nie powiem, że miałem zupełny luz w nauce,
ale otrzymałem taryfę ulgową podczas ważnych zawodów. Cała moja kariera rozwijała
się w klimacie dużej tolerancji ze strony grona pedagogicznego i chciałbym za
to szczerze podziękować.
W którym momencie kariery powiedziałeś sobie, że warto pchać
ten wózek coraz mocniej pod górkę i co za tym idzie – rezygnować z wolnego
czasu na rzecz poważnej kariery sportowej?
– Uwierzyłem w siebie mocno w kategoriach młodzieżowych. Kiedy
miałem 15 lat, pojawiły się pierwsze konkretne sukcesy na krajowej arenie, a
potem pierwsze dobre wyniki na arenie międzynarodowej. W 2013 roku zdobyłem
srebro podczas młodzieżowych mistrzostw Europy w Mińsku. To był przełom w mojej
karierze, bo właśnie wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mogę się mierzyć z
najlepszymi zawodnikami i stać mnie na zdobywanie medali na dużych imprezach.
Fot. Pentathlon.cz
Pięciobój nowoczesny na igrzyskach w Paryżu rusza w czwartek
8 sierpnia i potrwa do soboty. Jaki jest dokładny rozkład jazdy?
– Zaczynamy w czwartek od szermierki. Tam wiele może się
zdarzyć, a punkty wywalczone w tym sektorze mogą mieć kluczowe znaczenie w
kolejnych dniach rywalizacji. W piątek odbędą się półfinały, w sobotę finał.
Moim planem minimum jest awans do sobotniej części rywalizacji, która wyłoni
medalistów igrzysk.
Znacie się wszyscy na wylot ze startów w Pucharze Świata. Czy to ma dla ciebie jakieś
znaczenie? W jakiej konkurencji pięcioboju czujesz się najmocniejszy?
– Muszę być mocny we wszystkich pięciu konkurencjach. Na
starcie trzeba dobrze spisać się w szermierce, którą zresztą lubię. Myślę, że
jestem dobrze przygotowany kondycyjnie do rywalizacji w sektorze pływackim, a
także do biegu. Z konkurencji technicznych obawiam się lekko parkuru, bo nigdy
nie wiadomo, jakiego konia otrzyma się do rywalizacji drogą losowania. W
strzelaniu też czuję się pewnie, a więc mam nadzieję, że w Paryżu będzie
dobrze. Paradoksalnie na igrzyskach będzie mniejsza konkurencja, niż w Pucharze
Świata, bo obowiązują kwoty
zawodników dla poszczególnych reprezentacji. To też szansa dla mnie na
wywalczenie dobrego wyniku. Trzymajcie zatem kciuki, postaram się dać z siebie
wszystko!
Fot. pentathlon.cz
Kciuki będzie można trzymać chociażby w Strefie Kibica w
Parku PZKO w Bystrzycy, przygotowanej na piątek i sobotę przez włodarzy gminy
jako podziękowanie dla ciebie za świetną reprezentację Bystrzycy na arenie
światowej. Rozumiem, że w sobotę pomachasz widzom bezpośrednio z Paryża w
finale?
– Taką mam nadzieję, że znajdę się w finałowym gronie
sobotniej części rywalizacji. Poradziłem jednak Romkowi Wróblowi, wójtowi
Bystrzycy, żeby najwięcej stoisk przygotowali raczej na piątek (śmiech).
Największe sukcesy w seniorskiej karierze
2024 – brązowy medal MŚ (Chiny) w zawodach drużynowych
2023 – brązowy medal MŚ w sztafecie (W. Brytania) w parze z Lucią Hlaváčkową
2022/2023– szóste i siódme miejsce w finałach PŚ w zawodach indywidualnych