Martin Hyský: takie błędy nie mogą się zdarzać! | 10.03.2025
Z cennym punktem wrócili nad Olzę piłkarze Karwiny z wycieczki
do Hradca Kralowej. Gdyby jednak podopieczni Martina Hyskiego wywiązali się ze
wszystkich poleceń taktycznych, w tym głównego hasła „byle nie faulować w głupi
sposób”, mogli wrócić do Karwiny nawet w lepszych nastrojach. Najbardziej
głośno zrobiło się jednak po kuriozalnym błędzie logistycznym drużyny MFK.
Ten tekst przeczytasz za 1 min. 45 s
Trener Karwiny, Martin Hyský. Fot. mfkkarvina
Karwiniacy, którzy spotkanie na boisku Hradca Kralowej
dogrywali w dziesiątkę, w końcówce meczu nie mogli dokonać ważnej zmiany, mającej
na celu wzmocnienie zmęczonej ciężkim przebiegiem spotkania defensywy. Przygotowany
przy linii bocznej boiska Michal Tomič nie znalazł się bowiem na oficjalnej liście Karwiny do tego meczu…
– Takie sytuacje nie mają prawa zdarzać się w meczach pierwszoligowych. Sami w
zasadzie strzeliliśmy sobie samobója – przyznał rozczarowany szkoleniowiec
Karwiny, Martin Hyský.
Oprócz „zmiany niewiele wartej”, po której Tomič zniesmaczony takim obrotem sprawy
zdecydowanym krokiem wrócił z powrotem na ławkę Karwiny, kibice doczekali się w
meczu również całkiem niezłego futbolu. Bohaterem i zarazem antybohaterem meczu
został karwiński napastnik Singhateh, który w 2. minucie w zamieszaniu podbramkowym
zapewnił gościom prowadzenie, by w 26. minucie po głupim faulu otrzymać
czerwoną kartkę i w kluczowy sposób osłabić drużynę. – Singhateh zachował się
nieprofesjonalnie, odbyłem z nim w przerwie męską rozmowę i obiecał, że będzie
uważał, by do takich kiksów z jego strony już nie dochodziło – zdradził Hyský, który zazwyczaj rozmawia z piłkarzami
w bardzo dyplomatycznym tonie, ale tym razem miarka się przebrała.
Gospodarze przewagę liczebną na murawie skrzętnie
wykorzystali. Na 1:1 wyrównał w 32. minucie Tom Slončík, który z bliskiej odległości nie dał
szans bramkarzowi Lapešowi. W
niedzielnym spotkaniu system wideo-weryfikacji VAR nie uznał po jednym golu na
każdej stronie barykady – karwiniakom tuż przed przerwą z powodu spalonego, a gospodarzom
w drugiej połowie po faulu na karwińskim bramkarzu.