Paweł Zygmunt dla „Głosu”: teraz nastawiam się na kadrę i powrót do elity | 12.03.2025
Jego ojciec jest 40-krotnym mistrzem Polski w łyżwiarstwie
szybkim, olimpijczykiem. Śmiganie
na łyżwach Paweł Zygmunt, napastnik HC Verva Litwinów, zawdzięcza więc m.in. rodzinnym genom. Ale nie tylko. – Po wylizaniu się z długiej kontuzji
daję z siebie wszystko na lodzie. Wciąż chcę rozwijać swoją grę, by nie spocząć
na laurach – mówi w rozmowie z „Głosem” polski hokeista, który w zeszłym roku
zasmakował w barwach narodowych gry w mistrzostwach świata elity w Ostrawie.
Ten tekst przeczytasz za 3 min.
Paweł Zygmunt (z prawej) we wtorkowym meczu z Trzyńcem. Fot. Zenon Kisza
Trenerzy Litwinowa, Karel Mlejnek i Robert Reichel, cenią
sobie Zygmunta za ambicję. Polski napastnik wykorzystywany był w tym sezonie nie
tylko do przerywania akcji elitarnych formacji przeciwnika, o czym
przekonaliśmy się zresztą w serii z Trzyńcem. – Jestem wdzięczny trenerom za
zaufanie. Za to, że mogłem zagrać w pierwszej formacji. Trenerzy chcieli coś
zmienić w zespole, widzieli, że wraz z Martinem Havelką i Josefem Jíchą jesteśmy szybcy, potrafimy „forczekować”
– zaznacza. – Po kontuzji nie ma już śladu, ale niestety tamten uraz kostki
przyhamował mnie w pierwszej części sezonu. Musiałem odpocząć, a potem nabrać
pewności siebie w barwach pierwszoligowego Chomutowa, partnerskiego klubu
Litwinowa. To było jednak świetne doświadczenie – ocenia Zygmunt dla naszej
gazety trudne chwile z jesieni 2024.
Co zadecydowało o przegranej z Trzyńcem w rundzie wstępnej
play off? – Przede wszystkim równej formy, bo w nowym roku byliśmy jeszcze
liderami tabeli, ale potem coś zgrzytnęło. Kluczowa sprawa to taka, że nie
udało nam się wywalczyć miejsca w elitarnej czwórce, żeby nie musieć
rozpoczynać play offów od rundy wstępnej. Wiedzieliśmy, co potrafi Trzyniec, że
to nie będzie łatwa przeprawa. Z tego kryzysu formy nie potrafiliśmy się
wydostać i skończyło się na przegranej z Trzyńcem. Ciężko teraz na gorąco
oceniać wszystkie przyczyny naszego niepowodzenia. Liczyliśmy na znacznie więcej.
Sponsorem tytularnym litwinowskiego klubu jest polska spółką
skarbu państwa, Orlen. Paweł Zygmunt jest jedynym „polskim rodzynkiem” w
Tipsport Ekstralidze, napastnicy Aron Chmielewski i Kamil Wałęga występują
bowiem w tym sezonie w słowackiej ekstraklasie. – W Litwinowie, w odróżnieniu
od Trzyńca, na mecze przychodzi niewielu polskich fanów. Bliżej mają na nasze
mecze kibice z Niemiec. Trochę brakuje mi tej atmosfery, jakiej doświadczał
Aron Chmielewski w barwach Trzyńca, ale wiadomo, na Śląsku hokej jest bardzo popularny i Polacy
regularnie przyjeżdżają na mecze Stalowników – zauważa Zygmunt.
Po zakończeniu ekstraligowego sezonu Zygmunt bynajmniej nie planuje
zamawiać szybkich biletów na wczasy. – W zeszłym roku spadliśmy z reprezentacją
Polski na zaplecze elity. Tamte mistrzostwa świata w Ostrawie i Pradze może nie
były z naszej strony zupełnym obciachem, bo pojawiły się dobre momenty w naszej
grze, niestety nie udało nam się zachować elitarnej przynależności. W tym roku jest
szansa, żeby znów powalczyć o awans do elity, więc na chwilę obecną nastawiam
się na kadrę i mistrzostwa świata Dywizji IA.
O powrót do elity biało-czerwoni będą walczyć w dniach 27
kwietnia – 3 maja w Rumunii. W Sepsi Arena Polacy zagrają 27 kwietnia z
Rumunią, 28 kwietnia z Japonią, 30 kwietnia z Włochami, 1 maja z Ukrainą i na
zakończenie 3 maja z Wielką Brytanią. – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy,
żeby wywalczyć awans – obiecuje Zygmunt.