Polski pływak - jako pierwszy - pokonał 250 km rzeką Jukon. Ponad połowa jej biegu jest na Alasce | 07.08.2023
250 km wpław rzeką Jukon na Alasce pokonał w pięć dni specjalizujący się w lodowym pływaniu Leszek Naziemiec. „Chciałem się sprawdzić, dotknąłem czegoś pierwotnego, co utraciliśmy. Kontakt z naturą nienaznaczoną przez człowieka był niesamowitym uczuciem” – powiedział PAP pływak.
Ten tekst przeczytasz za 3 min. 60 s
Fot. facebook.com/Leszek Naziemiec Dzikie Pływanie
Naziemiec „uzbrojony” tylko w czepek, kąpielówki i okulary pokonał odcinek między wioskami Eagle i Circle. Nikt wcześniej nie zdecydował się na długodystansowe pływanie w Jukonie.
„O długości odcinka zadecydowała… Alaska. Po prostu tam jest bardzo trudno dotrzeć do rzeki, bo rzadko są odpowiednie drogi. Innej możliwości wyznaczenia trasy po prostu nie było” – wyjaśnił ze śmiechem.
Przyznał, że eskapada była trudna organizacyjnie.
– Myślałem o niej od 2017 roku. Początkowo zrezygnowałem, obawiałem się, że nie ogarnę tego wszystkiego i zamiast Alaski postanowiłem pływać w syberyjskiej Lenie. Tyle, że najpierw była pandemia koronawirusa i nie dostałem rosyjskiej wizy, a potem wybuchła wojna w Ukrainie. W efekcie wróciłem do pierwotnego pomysłu i udało się go zrealizować – stwierdził Naziemiec.
Zaznaczył, że podzielił dystans na pięć dni, bo tak nauczyło go doświadczenie nabyte podczas pokonania Wisły.
– Płynąłem z prądem, średnio na godzinę wychodziło po 7 km. Siłą ramion na długim dystansie pokonuję zwykle po 3 km, pozostałe 4 dawał prąd. Tyle, że czasem trzeba było wykonać sprinty w poprzek rzeki, by dostać się do odpowiedniej odnogi, albo na brzeg. Zdarzały się też zatoki pozbawione prądu, albo odcinki z "cofką" – wspominał pływak.
Codziennie spędzał w wodzie niemal 12 godzin z trzema krótkimi przerwami. Towarzyszyła mu - na dwóch łodziach - czteroosobowa ekipa, w tym ratownik medyczny.
– Nocowaliśmy w namiotach rozbitych na wyspach. Chodziło o to, by zminimalizować prawdopodobieństwo spotkania niedźwiedzi. Kilka razy musieliśmy zmieniać obozowisko, bo trafiliśmy na ich świeże ślady – powiedział.
Nie ukrywał, że wygląd Jukonu na starcie nieco go przeraził.
„W wodzie było mnóstwo osadów. Wystraszyłem się, że nie da się w nich pływać. Niepotrzebnie, bo okazało się, iż woda miała dobry zapach i smak. Po prostu taka jest uroda rzeki i trzeba ją zaakceptować” – zaznaczył.
Podkreślił, że pierwsze dwa dni przyniosły oszołomienie wielkością Jukonu. Woda w rzece miała kilkanaście stopni, w nocy temperatura powietrza spadała do 10–11. Naziemiec w pierwszych dwóch dniach pokonał ponad 120 km.
– Liczyłem po 50 km na dzień, ale dobrze, że na początku nadrobiłem dystans, bo pod koniec byłem już wyczerpany. Chciałem popłynąć nie tylko turystycznie, ale i sportowo. Nikt wcześniej takiego wyzwania się nie podjął. Kilka lat wcześniej Kanadyjczyk na bodyboardzie (desce), ubrany w kombinezon i płetwy pokonał całą rzekę (ponad 3 tys. km) – zaznaczył pływak.
Cała wyprawa trwała 17 dni. Polacy wprowadzili w zdumienie mieszkańców obu miejscowości (liczących po kilkadziesiąt osób) nad rzeką.
– Byli zaskoczeni. W Eagle mniej, bo tam byliśmy krótko, ale w Circle, zamieszkałym przez rdzenną ludność Alaski, dziwili się bardzo. Przyjęli nas bardzo ciepło, karmili, nasza inicjatywa bardzo im się podobała. Będę wodzom wysyłał zdjęcia i podziękowania. To ludzie polujący na co dzień, żeby przeżyć zimę, żyjący w odcięciu, bez bieżącej wody, w bardzo trudnych warunkach. Dużym przeżyciem było samo posłuchanie ich – powiedział Naziemiec.
W 2022 roku fizjoterapeuta i psycholog specjalizujący się w zaburzeniach rozwoju psychoruchowego u niemowląt i małych dzieci zakończył współpracę z katowicką AWF i przeprowadził się z Siemianowic Śląskich do Kołczewa na wyspie Wolin.
Wcześniej pływał m.in. w pobliżu Antarktydy i Arktyki, pokonał trudną trasę w jeziorze Titicaca, a w listopadzie 2022 - dla odmiany - przepłynął w niespełna sześć godzin 15-kilometrową trasę wzdłuż plaż Rio de Janeiro jako pierwszy człowiek spoza Brazylii.