- Zadecydowała pierwsza połowa, przegrana różnicą siedmiu bramek. Walczyliśmy do końca, polegliśmy z podniesionym czołem - powiedział "Głosowi" Artur Urbański, polski rozgrywający Banika Karwina. Trener Karwiny, Michal Brůna, postawił w kluczowym spotkaniu na sprawdzoną siódemkę, z Nemanją Marjanovicem w bramce i snajperami - Vojtěchem Patzelem, Dominikiem Solákiem, Slavomírem Mlotkiem w ofensywie. Scenariusz popołudniowego pojedynku w hali Banika układał się jednak na niekorzyść gospodarzy, którzy w pierwszej połowie popełniali dziecinnie proste błędy techniczne, schodząc do szatni na przerwę ze stratą siedmiu bramek do Pilzna (9:16). 

Pościg za zespołem Pilzna zamienił się w drugiej połowie w prawdziwy dreszczowiec, ze szczęśliwym końcem dla przyjezdnych, którzy w końcówce spotkania nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa. W 56. minucie po strzale Jana Užeka przewaga gości zmalała do dwóch bramek, obyło się jednak bez cudu nad Olzą. - Nie pamiętam, czy kiedykolwiek w historii czeskiej ekstraligi zespół był w stanie odrobić tak duże straty z pierwszej połowy. Próbowaliśmy, w drugiej połowie zagraliśmy va banque, niestety nie udało się. Wspaniali byli kibice, z takim dopingiem szczypiorniak wygląda zupełnie inaczej - stwierdził snajper Banika Vojtěch Patzel. 

Więcej z finałowego meczu Strabag Rail Ekstraligi we wtorkowym, papierowym "Głosie". Na facebookowym profilu naszej gazety można zasmakować atmosfery po końcowej syrenie - oklasków na stojąco dla obu zespołów.