piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Jan Czudek dla »Głosu«: Ambicje pozostają niezmienne  | 12.05.2022

Żadne statystyki jeszcze nie zapewniły zwycięstwa. Do tego potrzebni są dobrzy hokeiści i dobrzy trenerzy – mówi w rozmowie z „Głosem” Jan Czudek, wiceprezydent hokejowego klubu HC Stalownicy Trzyniec. O czym jeszcze była mowa w tradycyjnym, ekskluzywnym wywiadzie dla naszej gazety po trzecim z rzędu mistrzowskim tytule?

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 30 s
Jan Czudek w praskiej O2 Arenie bezpośrednio po zdobyciu czwartego w historii klubu mistrzowskiego tytułu. Fot. hcocelari

Ostatnie dni były jak jazda w futurystycznym hyperloopie Elona Muska. Dla niewtajemniczonych to podobno przyszłość transportu na świecie. Najpierw było fetowanie złotego medalu, jeszcze w praskiej O2 Arenie, gdzie udało wam się wygrać kluczowe finałowe spotkanie ze Spartą, potem uroczysta gala „Hokeisty roku”, no i w końcu huczne obchody w Trzyńcu. Czy zdążył już pan ochłonąć?

– Prawdę powiedziawszy tak. Główne ochłonięcie nastąpiło bezpośrednio po zwycięskim meczu w Pradze, bo do tego czasu działałem w takim nieco nerwowym trybie operacyjnym. A potem to już, jak pan wspominał, tylko świętowanie mistrzowskiego tytułu, które nadal trwa.

Czy w ramach mistrzowskiej fety planujecie na przykład wspólną wspinaczkę na któryś ze słynnych beskidzkich szczytów? Chociażby na Kamienity, gdzie obok drzwi wejściowych do schroniska wisi logo klubowe?

– Nie, bo nie mamy z kim zaliczyć takiej wycieczki (śmiech). Wszystkich hokeistów i cały sztab wysłaliśmy na zasłużony urlop, który kończy się 30 maja. To krótkie wakacje, ale nie było innego wyjścia. Przygotowania do nowego sezonu ruszą wkrótce pełną parą.

Znaleźliście się w elitarnym gronie klubów, które co najmniej trzy razy z rzędu zdobywały mistrzowski tytuł. Aż pięć razy z rzędu po złoto czeskiej ekstraligi sięgała dynasta Wsecina w połowie lat 90., w NHL jazdę bez trzymanki po cztery tytuły urządził sobie New Jork Islanders w latach 1980-1983. Jak dużą uwagę przywiązuje pan do takich historycznych statystyk?

– Przyznam się, że o wyczynie New Jork Islanders nie wiedziałem. O hegemonii Wsecina w połowie lat 90. ubiegłego wieku wiedzą chyba wszyscy fani hokeja. Dla mnie statystyki mają drugorzędne znaczenie. W mojej hierarchii wartości liczy się zaangażowanie w konkretny mecz o punkty, sumienne podejście do każdej tercji. Jeśli te elementy sprawnie funkcjonują, to wtedy przekładają się na chlubne statystyki, o jakich pan wspominał. Powiedzmy sobie otwarcie, statystyki są fajne, kiedy dziennikarze lub spikerzy potrzebują czymś konkretnym wypełnić głuche miejsca w gazecie albo podczas meczu w hali. Żadna liczba statystyczna jeszcze nie zapewniła zwycięstwa. Do tego potrzebni są dobrzy hokeiści i dobrzy trenerzy.  

Cały wywiad w piątkowym, papierowym wydaniu gazety. 



Może Cię zainteresować.