piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Sylwester Bednarek: Będzie lepiej | 03.02.2019

224 – to nie liczba odcinków najnowszej telenoweli wenezuelskiej, a wynik, jaki osiągnął w mityngu skoku wzwyż Beskidzka Poprzeczka reprezentant Polski Sylwester Bednarek. – Liczyłem na więcej – przyznał w rozmowie z „Głosem”. Bednarek przegrał w Trzyńcu z niespodzianką mityngu, skaczącym w hiphopowym stylu Luisem Oscarem z Portoryko. 

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Fot. Norbert Dąbkowski


Podobnie jak rok temu znów trochę zabrakło do pełni szczęścia…
– W zeszłorocznej edycji też zająłem drugie miejsce, ale wtedy zaliczyłem poprzeczkę na wysokości 233 cm. Teraz udało mi się skoczyć zaledwie 224. To raczej słaby wynik, ale pocieszam się faktem, że to dopiero początek sezonu halowego. Najważniejsze, że walczyłem do końca. Bawiły mnie te zawody, zresztą zawsze świetnie się czuję w Trzyńcu. Zdaję sobie sprawę z tego, że stać mnie na znacznie lepsze skakanie. W następnych mityngach będzie lepiej.

Twoje najbliższe plany?
– W moim lutowym kalendarzu znajduje się całkiem sporo imprez. Najbliższe zawody, w których wezmę udział, odbędą się w moim rodzinnym mieście, Łodzi. Data 4 lutego zobowiązuje, bo przed własną publicznością chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony. Rezultat osiągnięty w Beskidzkiej Poprzeczce mógłby nie wystarczyć do zajęcia miejsca na podium. Prestiżowy mityng zaplanowano też w Toruniu, tam również oczekiwania będą spore.

Zawsze, jak jesteś w Trzyńcu lub Ostrawie, to zauważam, że twój czeski staje się coraz lepszy. Oczywiście rozmawiamy ze sobą po polsku, ale w kontaktach z czeskimi organizatorami lubisz wtrącać czeskie słówka…
– Tak, to mój sposób na aklimatyzację (śmiech). Z każdą kolejną wizytą u was poprawiam swój warsztat językowy. Angielski jest ważny, ale równie ważne jest to, by dogadać się w miejscowym języku, tym bardziej że polski i czeski są tak zbliżone do siebie. W Trzyńcu jest super, bo mam niedaleko do Polski. Na trybunach słychać polskich kibiców, organizatorzy rozmawiają ze mną po polsku. Czuję się tu jak u siebie w domu. 

 


Nie tylko skakałeś do rytmu piosenki grupy Queen „One Vision”, ale nawet nuciłeś ją sobie na rozbiegu. To twój sposób na zniwelowanie stresu?

– Dokładnie. To mnie motywuje i zarazem wprowadza w stan skupienia. Niektórzy sportowcy lubią się wyciszyć przed zawodami, a ja wręcz przeciwnie. To zresztą genialny utwór. Grupa Queen towarzyszy mi w słuchawkach od wielu lat, ostatnio zauroczył mnie też film biograficzny „Bohemian Rhapsody”. Rami Malik w roli Freddiego Mercury zasługuje na Oscara. 

Czyli Oscary dla filmu „Bohemian Rhapsody”, a dla ciebie medal z przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio. Bierzesz?
– Nie miałbym nic przeciwko temu. Kluczowa nie będzie forma sportowa, a kondycja mentalna. Formę miałem zawsze, ale moja głowa nie zawsze wytrzymywała cały ten zgiełk. Równowaga umysłu i ciała w skoku wzwyż ma kolosalne znaczenie. 

Adam Kszczot (reprezentant Polski w biegu na 800 m – przyp. JB) z powodu igrzysk w Tokio zrezygnował w tym roku z sezonu halowego. Czy też rozważałeś ten wariant?
– Nie, bo w odróżnieniu od Adama, jestem lepszy w sezonie halowym. Nie mogłem więc zrezygnować z czynności, która idzie mi najlepiej (śmiech). I jest jeszcze jedna wartość dodana w sezonie halowym. Chyba cię nie zaskoczę, to muzyka. Uwielbiam skakać przy muzyce, a piosenki do skoków grają tylko na mityngach halowych. 




Może Cię zainteresować.