sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

O Zaolziu pod Baranią Górą | 20.02.2015

W czwartek wieczorem pod dachem Biblioteki Publicznej w Wiśle zebrało się ponad 20 osób, by przez dwie godziny rozmawiać o współczesnym Zaolziu. Gośćmi spotkania zatytuowanego „Wieczorek Zaolziański” byli dziennikarz Jarosław jot-Drużycki z Warszawy oraz poeta Marek Słowiaczek z Boconowic. – Łączy ich fakt, że w grudniu obaj wydali swe pierwsze „zaolziańskie” książki – mówiła, witając gości, dyrektor biblioteki, Renata Czyż.

Ten tekst przeczytasz za 2 min.
Fot. Witold Kożdoń


Dodała, że w swej książce „Hospicjum Zaolzie” Jarosław jot-Drużycki stawia kontrowersyjną tezę, iż Polskość na Zaolziu umiera. – Tymczasem Marek Słowiaczek jest żywym zaprzeczeniem tej tezy – zagaiła dyskusję Czyż.

Jarosław jot-Drużycki przekonywał z kolei, że historia Śląska Cieszyńskiego dla mieszkańca Warszawy czy szerzej Kongresówki stanowi spore zaskoczenie. – U was pewne rzeczy wyglądają zupełnie inaczej niż na przykład wspomnienia mojej babci, która brała udział w Powstaniu Warszawskim – mówił jot-Drużycki.

Z kolei Marek Słowiaczek opowiedział zebranym o swej drodze do pisarstwa. Utalentowany poeta debiutował w 2002 roku na łamach „Głosu Ludu”. W kolejnych latach zdobywał laury w ogólnopolskich konkursach literackich. – Brałem w nich udział, ponieważ chciałem się podzielić swą twórczością nie tylko ze światem zaolziańskim. Studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie utwierdziły mnie na tej drodze, nie zaprzestałem więc hobby i pisałem dalej – wspominał.

Jego tomik wierszy ukazał się pod koniec ub. roku. Poeta pracował nad nim dwa lata. Jak zauważyła Renata Czyż, poezja Słowiaczka odbiega jednak od tej publikowanej wcześniej na Zaolziu. – Jeśli ktoś na kartach książki spodziewa się poezji ludowej, srodze się zawiedzie. Tymczasem doskonale mówisz gwarą – dociekała gospodyni wieczoru.

– Rzeczywiście nie piszę gwarą. Może się państwo zdziwicie, ale w odróżnieniu od wielu Polaków z Zaolzia, nie piszę też po czesku. To pewnie kwestia wychowania, bo od zawsze miałem ciągoty do języka polskiego – mówił Słowiaczek. – Zdradzę też, że w moim tomiku nie ma nie tylko gwary i elementów ludowych, ale nie ma w zasadzie Zaolzia. Nie ma Kozubowej, Gorolskiego Święta, Wieży Piastowskiej. Nie ma tych wszystkich atrybutów zaolziańskości. A jeśli są, to ukryte – mówił Słowiaczek.




Może Cię zainteresować.