Pierwszy pociąg humanitarny Kolei Czeskich z Przemyśla dojechał do Bogumina. Wysiadło z niego 13 kobiet i dzieci | 27.02.2022
13 kobiet i dzieci z Ukrainy wysiadło w sobotę przed godziną 16. na dworcu w Boguminie z pociągu z Przemyśla. Ucieczkę z ojczyzny kontynuować będą na trasie do Pragi i Brna. Minimalne obłożenie pierwszego specjalnego pociągu humanitarnego Kolei Czeskich spowodowane było komplikacjami w dotarciu uchodźców do granicy z Polską. Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Fot. Szymon Brandys

Pierwszy z dwóch pociągów podstawionych przez Koleje Czeskie odjechał z Przemyśla w sobotę o godz. 9:05. Dwanaście wagonów przetransportowało kilka rodzin (matek z dziećmi) - w sumie blisko 30 osób. W podróży towarzyszyli im pracownicy Czeskiego Czerwonego Krzyża, a składy zaopatrzono w kilkaset litrów wody oraz 700 koców dla uchodźców.
Jak poinformował na miejscu dziennikarzy wiceminister transportu Václav Bernard problem niewielkiego obłożenia pociągu z Przemyśla (o pojemności prawie 700 miejsc) spowodowany był awarią przewodów trakcyjnych na linii kolejowej między Ukrainą a Przemyślem. — Pociągi, na które czekaliśmy, miały na trasie 8-godzinne spóźnienie. Chcieliśmy też czekać na pociąg z Kijowa, ale prognozy dotyczące jego przyjazdu nie były pomyślne. Nie mogliśmy dłużej czekać — wyjaśniał.
Kilkanaścioro uchodźców z Ukrainy wysiadło w różnych punktach na trasie w Polsce. Do Bogumina dotarło już tylko trzynaścioro, wśród nich także 48-letnia pani Svietlana z córką, pracująca w ukraińskich służbach migracyjnych. — Sytuacja jest niestabilna, ale nasz naród jest silny i damy sobie radę. Jesteśmy w drodze od ponad 10 godzin — relacjonowała „Głosowi” Ukrainka, która w Boguminie przesiadła się do pociągu do Pragi. W stolicy Czech ma bowiem koleżankę, u której zostawi swoją córkę. Sama ma zamiar wrócić do swojego kraju. — Tam został mój mąż i syn, którzy walczą za ojczyznę. Mam tam jeszcze pracę i obowiązki i muszę wrócić. No chyba, że sytuacja będzie naprawdę poważna, to wtedy zostanę — dodała i zaapelowała o pomoc do wszystkich krajów. — To bardzo cenne, dziękujemy wam! — zdążyła jeszcze powiedzieć przed odjazdem.
Pani Svietlana w Boguminie przesiadła się do pociągu do Pragi.
Tam zostawi u koleżanki swoją córkę, sama zaś wraca do Ojczyzny. Fot. Szymon Brandys
Na pociąg z Przemyśla w hali dworca głównego czekały tłumy ludzi z paczkami dla uchodźców. — Z mężem zareagowaliśmy natychmiastowo. Kupiliśmy kilka drobiazgów dla tych dzieci — mówi Klaudia Kruk ze Skrzeczonia, wyróżniająca się z tłumu dzięki ogromnemu pluszowemu misiowi. Maskotki (mąż przyniósł wielkiego słonia) trafiły do dwóch dziewczynek, które od razu wzięły nowych przyjaciół w objęcia. — Mamy nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Chce się mi płakać i nie wiem, co mam powiedzieć. To sprawa nas wszystkich i myślę, że konsekwencje tych wydarzeń poniesiemy wszyscy razem — dodała pani Klaudia, która na dworzec przyszła z myślą przyjęcia do domu potrzebującej rodziny. Takiej konieczności jednak nie było, wszyscy uchodźcy mieli już konkretne plany i podążali do swoich bliskich i przyjaciół.
Oprócz zabawek boguminianie przynieśli najbardziej potrzebne artykuły. — Mam ze sobą podpaski dla kobiet, chusteczki nawilżane, pieluchy. Dowiedzieliśmy o przyjeździe tego pociągu na facebooku bogumińskiego Caritasu — wyjaśniała pani Klara. Wszystkie dary zostały jednak przekazane do depozytu dworca w Boguminie. W sobotę nie były potrzebne, ale przydadzą się innym rodzinom. — Jak tylko to będzie konieczne i możliwe, wyruszymy natychmiast kolejnym składem — uzupełnił Václav Bernard.
Niektórym kobietom po wyjściu z pociągu na peron trudno było skrywać emocje. — Putin ma schizofrenię, jak weźmie Ukrainę, weźmie i Europę — mówiła roztrzęsiona pani Ivana, która na Ukrainie zostawiła 96-letnią babcię. — Ona mówi, że przeżyła Hitlera, no a teraz ten Putin. Katastrofa! Dzisiaj zechce nasz kraj, a jutro Polskę. Ten człowiek jest nienormalny i możliwe, że nie ma w nim nic ludzkiego.