Do zdarzenia doszło w środę 8 czerwca o drugiej w nocy. Starszy mężczyzna najpierw podczas transportu karetką do szpitala groził ratownikom medycznym napaścią fizyczną oraz tym, że ich zastrzeli. Po zaparkowaniu pojazdu na szpitalnym parkingu nie zgodził się na pomoc medyczną, następnie zaś nie reagował na polecenia pracowników ochrony, którzy nakazali mu opuścić teren szpitala. Jak informuje policja, mężczyzna zaczął kopać i dobijać się do drzwi prowadzących do poradni chirurgicznych, a po powtórnych wezwaniach strażnika, rzucił się na niego z pięściami. Sprawca został specyfikowany przez ochronę i wypuszczony.

 

W zdarzeniu brał udział także o 2 lata młodszy znajomy pierwszego oskarżonego. Według relacji policji, on także awanturował się ze strażnikami, napadając ich słownie i fizycznie, po czym udał się do swojego miejsca zamieszkania, by wziąć ze sobą dwie bronie (miał na nie pozwolenie) i wrócić do szpitala. Mężczyzna napadł portierów, mierząc w nich karabinami samopowtarzalnymi. Nakazał im się położyć, a kiedy tego nie zrobili, wystrzelił w ziemię. Następnie wymusił na pracownicy portierni otwarcie szlabanu - kobieta w obawie o swoje życie wpuściła napastnika na teren szpitala. Ten wjechał samochodem za bramę i przez chwilę szukał swojego znajomego. Kiedy jednak zorientował się, że go tam nie ma, odjechał. 

 

Obaj sprawcy zostali ujęci przez policję niedługo po zdarzeniu w domu jednego z nich. 44-latkowi grozi do 8 lat więzienia, policja skierowała też wniosek do sądu o jego tymczasowe aresztowanie. 46-latek może z kolei trafić do więzienia na 3 lata.