piątek, 19 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Alfa, Leonii, Tytusa| CZ: Rostislav
Glos Live
/
Nahoru

Czeski Cieszyn: Studentki na stażu w Chinach i Indonezji  | 22.03.2023

W Indonezji pacjenci do szpitala przychodzą z całymi rodzinami – w poczekalni rozkładają koce, poduszki i zamawiają jedzenie. W Chinach bez aplikacji w telefonie ani rusz – nawet pralkę w akademiku można uruchomić tylko z pomocą kodu QR. O swoich doświadczeniach z podróży do Yogyakarty i Kunming opowiadały w salce MK PZKO w Czeskim Cieszynie-Centrum studentki Aleksandra Wania i Karolina Grochal.

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 15 s
Karolina Grochal (z lewej) oraz Aleksandra Wania zabrały słuchaczy w salce MK PZKO w Czeskim Cieszynie-Centrum w niezwykłą podróż. Fot. Łukasz Klimaniec
Aleksandra Wania i Karolina Grochal, studentki z Czeskiego Cieszyna, zabrały we wtorkowe popołudnie licznie zgromadzoną publiczność w salce MK PZKO przy ul. Bożka w niezwykłą podróż do egzotycznych zakątków Indonezji i Chin pokazując im zdjęcia i opowiadając o swoich doświadczeniach w tych krajach.

Aleksandra, która studiuje medycynę na Uniwersytecie Palackiego w Ołomuńcu, w ubiegłym roku przez miesiąc była na stażu w szpitalu w indonezyjskiej Yogyakarcie – dwa tygodnie na oddziale oftalmologii, kolejne dwa na pediatrii. Do tego tydzień na Bali. Natomiast Karolina, która na tej samej uczelni studiowała sinologię, w 2019 roku spędziła blisko pół roku w 8-milionym Kunming doskonaląc na Yunnan University język chiński. Oto ich opowieść.

Szaman i przerwa na modlitwę
Kiedy na studiach medycznych pojawiła się informacja o konkursie na staż w Indonezji Ola napisała list motywacyjny w języku angielskim i jako jedna z czterech osób dostała pozytywną odpowiedź. Wyjazd odbył się w ramach umowy między ołomuniecką uczelnią, a tą w Yogyakarcie. Po załatwieniu formalności i obowiązkowych szczepieniach na tyfus, żółtaczkę typu „A” oraz COVID-19, samolotem z Wiednia przez Abu Dhabi Ola i jej towarzysze dostali się do Dżakarty, skąd po noclegu wyruszyli do miejsca docelowego – Yogyakarty.

Dżakarta, gdzie konieczne było kupienie kart SIM z dostępem do internet oraz pobranie aplikacji Gojek, by zamówić kierowcę, nie zrobiła na nich najlepszego wrażenia (bród, smród, ścieki z kanalizacji na drogach). Znacznie lepiej było w Yogyakarcie, gdzie zamieszkali w hotelu o dobrym standardzie.

– Jechaliśmy tam, żeby się kształcić w szpitalu uniwersyteckim, który znajdował się 10 minut jazdy skuterem od naszego hotelu. Taki przejazd kosztował 15-20 koron – mówiła Aleksandra Wania. Najczęstsze choroby, z którymi zgłaszają się mieszkańcy Indonezji, jeśli już zdecydują się odwiedzić lekarza, to uszkodzenie oka spowodowane powszechną w tym kraju cukrzycą oraz nowotwory narządu wzroku w zaawansowanym stadium. Mieszkańcy wiosek korzystają głównie z usług… szamanów. Dopiero kiedy szaman nie jest w stanie im pomóc, wybierają się do lekarza. Ale wtedy bywa za późno.

– Poziom służby zdrowia w Indonezji był wyższy, niż się spodziewaliśmy, ale nie tak wysoki, jak u nas. I standardy higieniczne pozostawały wiele do życzenia – przyznała Ola. – U nas, gdy idzie się na oddział intensywnej terapii, ubiera się odzież ochronną, rękawiczki, okrycie głowy, ochronę na buty. A oni wchodzą na taki oddział w tym, w czym przyszli z ulicy. Nie używają dezynfekcji.

I jeszcze jedno – w każdy piątek o 12.00, mężczyźni, którzy wyznają islam, idą się modlić i robią sobie przerwę. Nie inaczej jest w szpitalu. Jeśli operuje lekarz-mężczyzna, przed 12.00 przerywa zabieg i idzie na modlitwę…

Więcej na ten temat w papierowym wydaniu "Głosu"
 
GALERIE Studentki o Chinach i Indonezji
 


Może Cię zainteresować.