sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Dobra zabawa to nasz główny cel | 20.12.2022

Już 7 stycznia o godzinie 17.30 Scena Polska wystawi premierę przedstawienia „Żołnierz królowej Madagaskaru”. – To spektakl dla każdego, kto lubi dobrze się bawić – zapowiada reżyser, Adam Sroka. Nadchodzi spektakl idealny na czas karnawału.

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 60 s
Adam Sroka podczas pracy nad najnowszym spektaklem Sceny Polskiej. Fot. KARIN DZIADEK

Ostatnie trzy realizacje teatralne, za które odpowiadał pan reżysersko w Scenie Polskiej, opierały się na zakorzenionej w Krakowie XIX-wiecznej, komediowej dramaturgii Michała Bałuckiego. Tym razem sięga pan do epoki nieco późniejszej – kolorowego, rozbuchanego artystycznie dwudziestolecia międzywojennego dawnej Warszawy. Czy jest coś, co łączyłoby te inscenizacje?

– Tym razem sięgam do przedwojennej Warszawy, chociaż „Żołnierz królowej Madagaskaru” ma w sobie coś z ducha krakowskiego. Pamiętamy przecież bogate tradycje kabaretowe Krakowa, które obecnie zanikają, prawie nie istnieją. Dobrzański i Tuwim za to zawsze mieli świetne poczucie humoru. Wodewil to komedia śpiewana, taka mikro operetka w teatrzyku ogródkowym. Widzowie mogą więc spodziewać się dużej dawki muzyki, a oprócz tego zabawnej akcji, śmiechu, gagów czy uroczego dowcipu. „Żołnierz królowej Madagaskaru” to wyjątkowy tekst, który stał się legendą dla wielu polskich scen, podobnie zresztą jak „Dom otwarty” Michała Bałuckiego. Sztuka przetrwała cały okres burzy i naporu tekstowego, zmian konwencji, różnych artystycznych rewolucji, niezmiennie uwodząc tak artystów, jak i widzów. Twórcy teatralni znakomicie bawią się przy przenoszeniu tego wodewilu na scenę i podczas naszych prób widzę, że i w Teatrze Cieszyńskim aktorzy mają do niego słabość. Mamy nadzieję, że również widzowie Sceny Polskiej będą usatysfakcjonowani. Historyjka teatralna jest prosta – już bez tej ambicji psychologicznej, którą serwował nam nieśmiertelny Bałucki, opisujący zapyziałe środowisko ludzi końca XIX wieku. Opowieść jest prosta, smakowita, czasami absurdalna, niedbająca o realizm. Taki jest nasz „Żołnierz królowej Madagaskaru” – jak śmieszny sen klowna.

Teatr lub wodewil ogródkowy jest ciekawym zjawiskiem teatralnym w Polsce na przełomie XIX i XX wieku, które miało swój największy rozkwit w dwudziestoleciu międzywojennym. Dziś zjawisko jest już właściwie zapomniane. Co więc zostaje niezmienne w „Żołnierzu...”?

– Na pewno szlachetność i uroda „teatru w teatrze” oraz operetkowe śpiewy. Wodewil i formy ogródkowe narodziły się z potrzeby miłego spędzenia czasu, gdzie aktorzy zwinnie operują rekwizytami, bawią nas słowem, dowcipem i piosenką. A więc „Żołnierz...” to przedstawienie opowiadające o kulisach teatru, a zatem o naszym zrzędliwym i kotłującym się środowisku. W przedstawieniu wykoślawiamy sami siebie, kpiąc trochę z tego jacy jesteśmy – naiwni, głupiutcy. Aktorzy i reżyserzy teatralni – wszyscy zostają sportretowani w zabawny sposób, bez nadmiaru złośliwości. Od czasów Dobrzańskiego czy Tuwima, autorów „Żołnierza”, wiele przecież nie zmieniło się za kulisami teatru.

Małgorzata Bryl-Sikorska

Cały wywiad ukaże się w piątkowym, świątecznym wydaniu „Głosu”.



Może Cię zainteresować.