sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Budowniczowie – gatunek na wymarciu | 11.02.2017

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 30 s
Fot. Beata Schönwald

Można się na nie natknąć w każdej niemal miejscowości na Zaolziu. W większych miastach można ich znaleźć nawet kilka. I chociaż dla przyjezdnych widniejący na ich murach napis „Dom PZKO” to trudna do rozwikłania zagadka, dla miejscowych to jasny sygnał, że tu spotykają się Polacy.

 

Potrzeba wzniesienia własnych domów nie pojawiła się od razu. Przez pierwszych kilkanaście powojennych lat istnienia miejscowych kół PZKO jego członkowie spotykali się w salkach Domów Robotniczych, Domów Kultury, w gospodach lub polskich szkołach. To rozwiązanie nie mogło jednak funkcjonować na dłuższą metę. Kiedy więc w 1965 roku, inspirując się akcją „Tysiąc szkół na tysiąclecie państwa polskiego”, wysunięto pokrewne hasło „20 świetlic na 20-lecie PZKO”, członkowie kół PZKO od Bogumina po Jabłonków z animatorów kultury zmienili się w budowniczych, murarzy, hydraulików, elektryków i sprzątaczki. W rezultacie, jak czytamy w publikacji wydanej w ostrawskim „Profilu” z okazji 40-lecia Związku, pierwszą świetlicę otworzono już rok później w kwietniu 1966 roku w Olbrachcicach, na piętrze miejscowego Domu Robotniczego, zaś w kolejnym roku w Trzanowicach stanął pierwszy Dom PZKO z prawdziwego zdarzenia. A potem były kolejne w Gródku, Milikowie, Gutach, Trzyńcu-Osiedlu, Nieborach czy Boguminie. W sumie zamiast ideowych 20 świetlic wzniesiono 12 nowych domów, zaadaptowano 13 starych oraz 29 świetlic mieszczących się w budynkach należących do innych podmiotów.

O tym, jak przed laty budowano Domy PZKO na Zaolziu, przeczytacie obszernie w sobotnim „Głosie Ludu”. Dziś jednak do wielu budowniczych Domów PZKO, nawet tych z początku lat 80. ub. wieku, nie sposób dotrzeć. Tak jest na przykład w Mostach koło Czeskiego Cieszyna.

– Większość po prostu już nie żyje. Z tych najbardziej zaangażowanych pozostali jeszcze Trombik i Suchanek – wspomina Roman Mrózek, który stał na czele komitetu budowy mosteckiego Domu PZKO. Sam budując w tym czasie własny dom, musiał dzielić czas między jednym i drugim placem budowy. – To już dawne dzieje, ale jedno jest pewne. Wtedy łatwiej się budowało. Wystarczył projekt, a pozostałych formalności do załatwienia było znacznie mniej niż dzisiaj – przekonuje architekt.
 
 
 
 Zygmunt Trombik przepracował przy budowie mosteckiego Domu PZKO 3600 godzin. Fot. Beata Schönwald
 
 
 
 
 



Może Cię zainteresować.