Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać. Mam rację Lutek? – mówi bohater kultowego polskiego filmu „Wniebowzięci” (grany przez Zdzisława Maklakiewicza) do swojego kolegi (w tej roli Jan Himilsbach). Obaj panowie niespodziewanie wygrali na loterii dużą sumę pieniędzy, dzięki czemu mogli po raz pierwszy w życiu polecieć samolotem.

Ale żeby latać wcale nie trzeba wygrać fortuny. Można samemu zrobić kurs i wzbić się w przestworza szybowcem, paralotnią lub samolotem ultralekkim. I nie jest to specjalnie trudne. Mówił o tym Dariusz Cymerys, pilot i instruktor samolotów ultralekkich, szybowców i paralotniarz z Czeskiego Cieszyna, prezes Zaolziańskiego Stowarzyszenia Lotniczego im. Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury podczas czwartkowego spotkania w kawiarni Avion, jakie organizowała Biblioteka Miejska w Czeskim Cieszynie w ramach cyklu „Podróże bliskie i dalekie”.

– Latam od 14 lat. Ani to nie jest krótko, ani długo. Ale z każdym rokiem stwierdzam, że człowiek cały czas czegoś się uczy. A wiedząc coraz więcej, sam widzi, jak jeszcze wielu rzeczy nie zna – uśmiechał się Cymerys.

Podczas czwartkowego spotkania w Avionie omówił on podstawowe założenia i przebieg szkolenia szybowcowego, paralotniarskiego oraz pilotażu samolotów ultralekkich. Porównując przepisy i wymagania obowiązujące po obu stronach Olzy ocenił, że w Czechach są one znacznie bardziej przyjazne dla osoby, która chce rozpocząć przygodę z lataniem.

Więcej w najbliższym papierowym wydaniu „Głosu”.