sobota, 20 kwietnia 2024
Imieniny: PL: Agnieszki, Amalii, Czecha| CZ: Marcela
Glos Live
/
Nahoru

Msza po staremu się odprawia… | 12.11.2019

Druga sobota miesiąca, parę minut po wpół do ósmej rano. W kościele św. Wawrzyńca na Kościelcu może z dziesięć osób. Klęczą. Przy ołtarzu, zwrócony w jego stronę, stoi kapłan ubrany w coraz rzadziej już spotykany podczas liturgii ornat skrzypcowy. Za nim ministrant. 

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 45 s
Fot. Wikipedia Commons

 

 

Ksiądz wypowiada modlitwy po łacinie, nie potrzebuje mikrofonu, bo choć wierni widzą tylko jego plecy, to głos rozlega się wyraźnie po całej świątyni.
– Dominus vobiscum.
– Et cum spiritu tuo – odpowiadają zebrani.

Łacina – język liturgii wspólny jeszcze przed półwieczem dla wszystkich katolików na świecie ma jakąś moc łączącą. Tu nie ważne czy obok stoi Czech czy Polak. Wszyscy zwracają się do Boga w jednym wspólnym języku. I to poczucie ponadnarodowej wspólnoty daje msza święta w rycie trydenckim, inaczej w rycie Piusa V, albo jak to się ujmuje w oficjalnym języku Kościoła w „nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego”. Msza, która w niezmienianej formie odprawiana była czterysta lat. Dopiero reformy Soboru Watykańskiego II, a raczej ich interpretacje doprowadziły do tego, że stała się ona wręcz antykwaryczna, nie idąca „z duchem czasu”, a publiczne jej celebrowanie uważane było jeżeli nie za atak, to przynajmniej na brak akceptacji wobec postanowień „Vaticanum Secundum”. A jednak ten ryt zawsze miał swoich zwolenników, przywiązanych do tradycji Kościoła.

Dlaczego? Rytuał jest gwarancją stałości i niezmienności na tym świecie: „wszystko mija – mija życie, mijają bóle, nadzieje, porywy, mijają kierunki myśli i całe systemy filozoficzne – a msza po staremu się odprawia, jakby w niej jednej była wieczysta niespożytość”, pisał Henryk Sienkiewicz w „Rodzinie Połanieckich”.

– Msza trydencka, jak to się potocznie nazywa, dla nas, dla młodszych ludzi jest takim powrotem do korzeni wiary katolickiej – mówi nienaganną polszczyzną ks. Marcel Tesarčík, niegdyś kościelecki proboszcz a obecnie kapelan dla nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego w diecezji ostrawsko-opawskiej. Choć sam wychowany był już w nowym rycie Pawła VI i nie pamięta jak to było przed Soborem. – Ale jak byłem w seminarium, to chodziłem tam do biblioteki i znalazłem stare mszały. I już człowiek rozmyślał, to ciekawe. A lubiłem łacinę, lubiłem chorał gregoriański i serce się ozwało, że to jest dobre.
 


 
Po święceniach sprawował liturgię „według tego, jak dyscyplina Kościoła żądała”, ale kiedy odprawiał mszę prywatną – to korzystał już z mszału przedsoborowego. W 2007 roku przyszło zezwolenie Benedykta XVI „Summorum Pontificum”, w którym papież napisał, że msza trydencka, może być sprawowana wszędzie tam, gdzie o to poproszą wierni.
– Byłem wtedy wikariuszem generalnym biskupa Václava Františka Lobkowicza – wspomina Tesarčík – i w jednej parafii przyszli wierni z taką prośbą. Miejscowy proboszcz zwrócił się do kurii, bo nie potrafił tak odprawiać, a ja powiedziałem, że ja potrafię. I biskup zgodził się, abym rozpoczął publicznie tę służbę, więc teraz na cały etat tak pracuję – śmieje się duchowny i teraz jeździ z posługą od Rymarzowa przez Opawę i Ostrawę aż po Frydlant, Janowice i Kościelec. 

W pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca odprawia mszę w Śląskiej Ostrawie w kościele św. Józefa i NMP z Góry Karmel o godz. 10.30, a w drugą i czwartą – we Frydku u św. Jodoka (czes. kostel sv. Jošta) o dziesiątej. Ale zainteresowanie dawnym rytem żywe jest również i po polskiej stronie. W cieszyńskim kościele św. Jerzego sprawowana jest ona zawsze w pierwszą i trzecią niedzielę o 15.00.
 


Tymczasem sobotnia msza u św. Wawrzyńca dobiega końca. Jeszcze tylko błogosławieństwo i odczytanie Ostatniej Ewangelii, czyli początku ze św. Jana, która wykłada największą tajemnicę chrześcijaństwa: „In principio erat Verbum… et Verbum Caro factum est…” – „na początku było Słowo… a Słowo Ciałem się stało…”. 

 



Może Cię zainteresować.