Nad rzeką Głuchówką rozciąga się Bystrzyca. Współcześnie to nadal jedna z najbardziej ewangelickich miejscowości na Zaolziu. To także jedna z najbardziej polskich gmin w całej Republice Czeskiej. – Można powiedzieć, że jest u nas spokojnie i raczej nic nam nie dokucza – mówi w rozmowie z „Głosem” Stanisław Bielesz, pełnomocnik gminny Kongresu Polaków w RC w Bystrzycy.
Bystrzyccy Polacy mają jakieś problemy?
– Istnieje kilka błahych spraw, ale to nic dramatycznego. Na przykład zdarza się, że w szkole, która została wybudowana jako wspólna czesko-polska, dwujęzyczne napisy są zastępowane informacjami wyłącznie w języku czeskim. Ale to już moja rola, by pilnować takich spraw. Zasadniczo dopóki nic od czeskiej większości nie chcemy, ta daje nam spokój.
Swego czasu głośno było o bystrzyckich, dwujęzycznych tablicach, które ktoś regularnie dewastował.
– One pojawiły się przy drogach z inicjatywy władz gminy. Ja zabiegałem o tablice przy głównych dojazdach do Bystrzycy, natomiast gmina zleciała wykonanie dwujęzycznych tablic także z nazwami dzielnic „Na Pasieki”, czyli w kierunku Milikowa oraz „Pasieki”, czyli w stronę Łączki. To właśnie te tablice były demontowane przez nieznanych sprawców, w efekcie od tego czasu pozostały tylko czeskie tablice „Na pasekách” i „Paseky”.
W Bystrzycy nie musicie się za to martwić, że w przyszłorocznym Spisie Powszechnym Polacy nie przekroczą 10-procentowego progu.
– Do niedawna Polaków było w naszej miejscowości 30 procent, a ponieważ asymilacja nie postępuje szybko, jeszcze długo nie będziemy mieli problemu z osiągnięciem wyznaczonego wskaźnika. Do tego mamy dużą i prężną, polską szkołę, aktywnie działa Macierz Szkolna czy Koło PZKO. Jedyne ryzyko, jakie istnieje, polega na tym, że niektórzy – zwłaszcza ci mniej uświadomieni – nie określą podczas Spisu Powszechnego żadnej narodowości. Mimo to, generalnie jestem dobrej myśli.
Cały wywiad oraz prezentacja kolejnej gminy przed Sejmikiem Gminnym ukaże się we wtorkowym drukowanym „Głosie”.