Krzysztof Mitura, zdobywca Nagrody Głównej „Złoty Jestem”, nie był obecny na gali w sobotni wieczór. Sobotę spędził w Brnie, na dokształcaniu się w dziedzinie pracy z młodzieżą. Nagrodę Kongresu Polaków w RC odebrała w jego imieniu żona Danuta.
Męża nie było w Teatrze Cieszyńskim, ale pani godnie go zastąpiła. Jak usłyszeliśmy, cały czas pracujecie razem, w pewnym sensie była to więc nagroda również dla pani.
– A także dla wszystkich naszych harcerzy, dla całej drużyny. Bardzo się z tego cieszymy.
Na scenie widzieliśmy dorosłych już, „wyrośniętych” harcerzy... Po tych wszystkich latach, które poświęciliście pracy z młodzieżą, widać, że harcerstwo kształtuje młodych ludzi?
– Tak, te efekty są widoczne. Kiedy się spotykamy z tymi właśnie „wyrośniętymi” harcerzami i oni powiedzą, że bardzo cieszą się z tego, że mogli uczęszczać do drużyny, że wdzięczni są za to wszystko, co przeżyli w harcerstwie – to bardzo nas to cieszy. Mówią, że to był ważny fundament ich dalszego rozwoju, który pomógł im nawet w wyborze pracy.
Mąż wie już o nagrodzie?
– Oczywiście, córka z synem od razu do niego dzwonili. Jest bardzo szczęśliwy.
Do wydarzeń z gali "Tacy Jesteśmy" wrócimy obszernie we wtorkowym, papierowym wydaniu gazety.