„Stawiani moja” to nie taka łatwa sprawa. Najpierw trzeba znaleźć odpowiednio drzewo, zdjąć z niego korę, u góry przymocować gałązki i ozdobić je kolorowymi wstążkami, wykopać odpowiednio głęboki dół, a potem stopniowo – w kilkanaście „chłopa” – powoli i systematycznie podnosić drzewo w górę. W sobotę w Wędryni postawili „moja”.
Wędryński „moj” stoi koło „Czytelni”. Ma 17 metrów wysokości. – Tradycja „stawianio moja” w naszym kole PZKO jest długa i liczy bodajże kilkadziesiąt lat. Rozpoczynaliśmy zupełnie skromnie, jednak z biegiem czasu, kiedy stery organizacji przejęła średnia generacja, impreza ta przerodziła się w coś w rodzaju festynu, w którym mają swój wkład również nasze kluby kobiet i seniora – przybliżył prezes MK PZKO w Wędryni Bogusław Raszka.
Sztuką nie jest tylko postawienie „moja”, ale także dopilnowanie, żeby ktoś go nie podwędził. – Jest taki zwyczaj, że w pierwszą noc może ktoś ukraść „moja”. Dlatego będziemy trzymać przy nim wartę – przekonywał prezes. Dodał, że już się bowiem zdarzyło, że „moj” zniknął. – Pierwszej nocy taką kradzież dopuszczają „reguły gry”. Później jednak to już zwykły wandalizm – zauważył. Niestety, taki przypadek w Wędryni też już miał miejsce.
W sobotnie popołudnie „stawianiu moja” przyglądały się z zapartym tchem wszystkie pokolenia wędrynian. Jak to wyglądało, dokumentują zdjęcia.