poniedziałek, 9 grudnia 2024
Imieniny: PL: Anety, Leokadii, Wiesława| CZ: Vratislav
Glos Live
/
Nahoru

Rozmowa z Danutą Branną i Małgorzatą Rakowską. Nic nie dzieje się samo | 08.05.2024

Każda z nich ma za sobą kilka kadencji w Radzie Kongresu Polaków. Przez ostatnie dwie działały w niej razem. O kobietach oraz o sprawach, które nie zawszą idą po myśli, rozmawiamy z Danutą Branną i Małgorzatą Rakowską.

Ten tekst przeczytasz za 9 min. 15 s
Danuta Branna i Małgorzata Rakowska opowiedziały o swoich doświadczeniach z Kongresem Polaków w RC. Fot. Beata Schönwald
Na ostatnim Zgromadzeniu Ogólnym postanowiły panie nie kandydować do Rady Kongresu Polaków. Co było tego powodem? Dość już mają panie tego społecznikostwa?

Danuta Branna: – Uważam, że każdy działacz, pomijając jego dorobek, ma największą zasługę wtedy, kiedy wychowa sobie następców. Ja widziałam wokół siebie osoby, które są bardzo zainteresowane działalnością Kongresu Polaków i chcą się w nią aktywnie włączyć.
Małgorzata Rakowska: – Jedną z nich jest Tomasz Onderek, z którym od dłuższego czasu współpracuję. Cztery lata temu przekazałam mu pełnomocnictwo w Czeskim Cieszynie, a na ostatnim Zgromadzeniu Ogólnym zgłosiłam jego kandydaturę do Rady Kongresu Polaków. Natomiast jeśli chodzi o pracę społeczną, to uważam, że sześćdziesiąt lat zaangażowania to wystarczająco dużo, żeby odpocząć. Przynajmniej trochę, bo nadal będę prezesem MK PZKO Czeski Cieszyn-Centrum.
D.B.: – Mnie również będzie działalność społeczna nadal towarzyszyć – jako członkini zarządu koła PZKO w Boconowicach, zastępcy pełnomocnika gminnego w Jabłonkowie oraz członkini gminnego komitetu ds. mniejszości narodowych. Zaoszczędzony czas chcę poświęcić rodzinie – mamie, która jest już w podeszłym wieku, oraz wnukom.

W Radzie Kongresu jako kobiety byłyście w zdecydowanej mniejszości. Czemu tak mało pań zgłasza swoją kandydaturę?

M.R.: – Myślę, że głównym kryterium nie jest płeć, ale chęć człowieka, żeby działać. I to mnie trochę dziwi, że mamy tak mało ludzi, którzy chcą pracować dla tego społeczeństwa. To prawda, że kobiety rzadziej startują w wyborach do Rady Kongresu Polaków. Z drugiej strony na sejmikach gminnych były bardzo aktywne.
D.B.: – To mogę zresztą potwierdzić, bo np. na sejmiku gminnym w Milikowie panie stanowiły większość.

To znaczy, że panie działają bardziej lokalnie, a panowie mierzą wyżej?

M.R.:– Panie stoją na czele wielu dużych i znaczących polskich organizacji, natomiast angażowanie się w politykę – bo tak działalność Rady Kongresu Polaków można określić – mniej je interesuje.
D.B.:– Tak było od samego początku. Trzy kobiety wchodzące jednocześnie w skład Rady Kongresu to był rekord, który w tym roku udało się powtórzyć.

Fot. Norbert Dąbkowski

W takim razie czy Radzie Kongresu Polaków jest w ogóle potrzebny ten kobiecy pierwiastek?

D.B.: – Uważam, że niewątpliwie jest potrzebny, chociaż jestem przeciwna odgórnemu ustalaniu, jaki odsetek mają tworzyć kobiety w danym gremium. Kobieta ma prawo sama decydować o tym, czy chce ubiegać się o jakiś mandat czy stanowisko, i ma prawo zostać wybrana, jeśli na to zasługuje dzięki swoim kompetencjom. Myślę, że spojrzenie kobiece jest troszeczkę inne i może być przydatne do stworzenia szerszej pespektywy widzenia również w Radzie Kongresu Polaków.

Czy można powiedzieć, żeby gdyby nie kobiety w Radzie Kongresu, to nie pojawiłyby się niektóre tematy?

M.R.: – Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Można natomiast powiedzieć, że w niektórych kwestiach byłyśmy takim czynnikiem łagodzącym. Myślę, że wynika to stąd, że jako kobiety trochę inaczej widzimy świat oraz mamy nieco inne zadania życiowe.
D.B.: – Mężczyźni, kiedy mają jakiś pomysł, idą za ciosem. My kobiety bierzemy pod uwagę różne okoliczności, zastanawiamy się nad konsekwencjami danej decyzji.

Być może to również kwestia doświadczenia, które w waszym przypadku sięga czasów, kiedy powstawała Rada Polaków oraz reaktywowały się niektóre przedwojenne polskie organizacje. Czego nauczył was ten pierwszy okres istnienia Kongresu Polaków?

D.B.: – Mnie cierpliwości, choć wcale nie wiem, czy jestem nadal cierpliwa. W każdym razie nauczył mnie wydobywania z siebie pokładów tej niewątpliwej cnoty, kiedy jako prezes Rady Polaków prowadziłam zebrania. Ponieważ w ich trakcie pojawiały się sprzeczne poglądy na wiele spraw, obrady trwały – proszę mi wierzyć – nawet osiem godzin. Natomiast jeśli chodzi o samo powstanie Rady Polaków, to działo się to na fali euforii, która panowała w całym kraju i którą jak najbardziej podzielałam. Byłam zaskoczona z możliwości, które otworzyły się wtedy przede mną, ale odczuwałam też niepewność, czy im podołam. Z czasem jednak zaczęło się okazywać, że to, co wydaje się wspaniałe i łączy nas, w praktyce rozkłada się na szereg odmiennych poglądów, które trzeba z sobą jakoś pogodzić. To była dla nas wszystkich praktyczna lekcja demokracji prowadząca od euforii i przekonania, że nasza sprawa jest słuszna, do uczenia się szacunku do osób, które widzą naszą teraźniejszość i przyszłość trochę inaczej.
M.R.: – Zgadzam się z Danką, ale miałam też i inne odczucia. Dla mnie to był jeden z najgorętszych okresów. Pracowałam już dwadzieścia lat w szkolnictwie i w 1990 roku zostałam dyrektorką szkoły w Gnojniku. Zaczęła się niełatwa walka o budynek szkolny, zamianę baraków dla robotników na szkołę murowaną z salą gimnastyczną. Równolegle z tym, jak tworzył się Kongres, odradzały się polskie organizacje. Jedną z nich było Towarzystwo Nauczycieli Polskich, które miało swój zjazd założycielski tydzień po Zlocie Polaków. Było trzeba opracować statut, poinformować wszystkich nauczycieli o tym, co się dzieje. Te działania były ściśle związane z rekonstrukcją wszystkich struktur państwowych, co miało bezpośredni wpływ również na polskie szkolnictwo. W ministerstwie pojawili się nowi ludzi, których należało przekonać do zasadności istnienia polskich szkół na Zaolziu, zniknął wojewódzki urząd pedagogiczny, zniknęły powiaty, zniknęli inspektorzy. To wszystko spoczęło na barkach TNP, głównie zaś zadanie zachowania polskiego szkolnictwa w Czechosłowacji. Wymagało to wielu zabiegów i cierpliwości, o której mówiła już tutaj Danka. Po trzech latach intensywnych rozmów w ministerstwie szkolnictwa w 1994 roku TNP uzyskało zgodę na założenie Centrum Pedagogicznego dla Polskiego Szkolnictwa Narodowościowego. Inicjatywę wspomagał Kongres Polaków. Był to trudny i nerwowy okres.

Danuta Branna w towarzystwie Mariusza Zawadzkiego i Józefa Szymeczka podczas Zgromadzenia Ogólnego KP 2024. Fot. Norbert Dąbkowski

Powróćmy do czasów współczesnych. Czy oglądając się na te ostatnie kadencje, kiedy byłyście radnymi Kongresu Polaków, są sprawy, o których możecie powiedzieć „to moja zasługa”?

D.B.: – Te dwie ostatnie kadencje, w których byłyśmy razem w Radzie, były naznaczone trzema sprawami – wdrażaniem Wizji 2035, założeniem Funduszu Rozwoju Zaolzia i powstaniem Centrum Polskiego Kongresu Polaków. Niemniej jednak działy się również inne rzeczy. Ja miałam swoją inicjatywę, której, niestety, nie udało mi się zrealizować. Chciałam przeprowadzić badania dotyczące sytuacji i potrzeb rodzin wielodzietnych i na podstawie tych badań spróbować znaleźć możliwości ich wspierania. W Radzie nie znalazłam zwolenników tego pomysłu, ale być może zajmę się tą sprawą jako osoba prywatna.
M.R.: – Podobnie jak pozostali członkowie wypełniałyśmy bieżące zadania. Dodatkowym obciążeniem było dla mnie, kiedy zostałam również przewodniczącą Rady Przedstawicieli. Działając w Kongresie, moim priorytetem zawsze było dobro szkolnictwa polskiego – jego rozwój oraz zabezpieczenie solidnej podstawy prawnej do jego funkcjonowania. Być może to kwestia różnicy pokoleń, w związku z czym, nie do końca wiem, czy to było przez pozostałych członków dobrze zrozumiane. Mam jednak nadzieję, że te sprawy pójdą w dobrym kierunku.

Co chciałybyście przekazać swoim następcom, którzy właśnie rozpoczynają swoją „przygodę” z Radą Kongresu Polaków?

D.B.: – Utrzymujcie kontakty z żywą polityką, począwszy od lokalnych wójtów i radnych w naszych miejscowościach, przez szczebel wojewódzki, po Pragę i Warszawę. Trzymajcie rękę na pulsie, bo szykowane są różne zmiany. To, co kiedyś udało nam się wywalczyć, nie musi trwać na zawsze. Pojawiają się np. głosy, że z punktu widzenia finansów publicznych korzystne byłoby łączenie mniejszych gmin w większe całości. Realizacja niektórych naszych praw jest jednak w świetle obecnych ustaw ściśle związana z odsetkiem Polaków w danej gminie.
M.R.: – Chciałabym, żeby Kongres jeszcze bardziej zaktywizował nasze społeczeństwo. To, że już coś ruszyło, było widoczne na sejmikach, na które przyszło w tym roku więcej osób. Uważam bowiem, że jeśli więcej ludzi uda się zainteresować sprawami, którymi zajmuje się Kongres Polaków, wtedy również efekty tej pracy będą lepsze. Nic bowiem nie dzieje się samo. Trzeba rąk, głowy i myśli.






Może Cię zainteresować.