35 lat temu „Solidarność” zwyciężyła w częściowo wolnych wyborach parlamentarnych | 04.06.2024
35 lat temu, 4 czerwca 1989 r. odbyły się wybory
do Sejmu i Senatu, których zasady ustalono podczas obrad okrągłego stołu.
Przytłaczające zwycięstwo kandydatów „Solidarności” otworzyło nową epokę w
najnowszych dziejach Polski oraz wpłynęło na proces upadku komunizmu w Europie
Środkowej.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Fragment plakatu Plakat „W samo południe” Tomasza Sarneckiego - z Garym Cooperem w roli szeryfa namawiającego do głosowania w wyborach 4 czerwca 1989 r. Fot. ARC
W wyborach do
Senatu kandydaci Komitetu Obywatelskiego uzyskali 92 mandaty, strona koalicyjna
ani jednego. Z kolei w wyborach do Sejmu „Solidarność” zdobyła 160 ze 161
możliwych do zdobycia miejsc. Kandydaci koalicyjni z 299 przysługujących im
mandatów uzyskali zaledwie trzy. Natomiast na 35 kandydatów z listy krajowej,
na której znajdowali się czołowi przedstawiciele koalicji rządowej, tylko dwaj
otrzymali ponad 50 proc. głosów, co zgodnie z ordynacją oznaczało, że pozostali
zostali wyeliminowani, a 33 mandaty poselskie będą nieobsadzone.
Rozczarowaniem
była stosunkowo niska frekwencja, która w zależności od regionu wynosiła od 71
do 53 proc. Największe poparcie uzyskali kandydaci „S” w województwach
południowo-wschodnich oraz na Dolnym Śląsku; stosunkowo najmniejsze na
zachodzie, m.in. w województwie zielonogórskim.
12 czerwca
Rada Państwa wydała dekret zmieniający ordynację wyborczą do Sejmu X kadencji.
Na jego podstawie 33 mandaty z listy krajowej miały być przekazane do okręgów i
obsadzone w II turze wyborów. Odbyła się ona 18 czerwca 1989 r. Do urn
wyborczych udało się tylko 25 proc. uprawnionych. „S” zdobyła jedyny brakujący
jej mandat poselski oraz 7 z 8 pozostałych do obsadzenia mandatów senatorskich.
Strona rządowa miała 294 mandaty zapewnione w Sejmie.
Mimo skali
zwycięstwa liderzy zwycięskiego obozu tonowali nastroje panujące w szeregach
„S”. W wypowiedziach większości pojawiał się w tym czasie również argument
kruchości zawartego porozumienia. W opinii historyków „S” była zaskoczona
zwycięstwem i niezdolna do przejęcia władzy.
Nastroje w
obozie rządzącym po klęsce z 4 czerwca były fatalne. Dla członków PZPR ostatnią
nadzieją na utrzymanie decydującego wpływu na rzeczywistość polityczną PRL były
wybór na urząd prezydenta gen. Jaruzelskiego oraz zachowanie kontroli nad
resortami bezpieczeństwa. Jednak kandydaci „Solidarności” uzyskali w wyborach
260 miejsc w 560-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Wynik ten przy chwiejnej
postawie „stronnictw sojuszniczych” – ZSL i SD – mógł oznaczać poważne problemy
przy wyborze na stanowisko prezydenta PRL gen. Jaruzelskiego. Ostatecznie
Zgromadzenie Narodowe wybrało go większością jednego głosu.
Kolejne
tygodnie pokazały, że zwycięstwo „S” pozwoliło doprowadzić do powołania na
stanowisko szefa Rady Ministrów Tadeusza Mazowieckiego. Ukoronowaniem
zwycięstwa z 4 czerwca było uzyskanie przez premiera wotum zaufania: 24
sierpnia 1989 r. zdobył poparcie 378 posłów spośród 423 biorących udział w
głosowaniu. Kilka tygodni później w krajach Europy Środkowej rozpoczęły się
przemiany, które doprowadziły do upadku systemów komunistycznych.(