piątek, 14 lutego 2025
Imieniny: PL: Liliany, Walentyny, Walentego| CZ: Valentýn
Glos Live
/
Nahoru

Kardynał Grzegorz Ryś podsumowuje 2024 rok w kościele katolickim w Polsce: W człowieku jest jakieś pęknięcie… | 01.01.2025

Kościół zawsze będzie się sprzeciwiał banalizacji seksu, czyli odrywaniu go od miłości i relacji – mówi metropolita łódzki kard. Grzegorz Ryś. Jak dodaje, wkraczanie szkoły w sferę seksualności powinno się odbywać w porozumieniu z rodzicami.

Ten tekst przeczytasz za 10 min. 15 s
Kardynał Grzegorz Ryś. Fot. Episkopat.pl

Jakie wydarzenie uważa ksiądz kardynał za najważniejsze dla Kościoła w 2024 r.?
– Gdybym chciał być przewrotny, to powiedziałbym, że najważniejszym wydarzeniem dla Kościoła jest każdy chrzest. Przekaz wiary, który prowadzi do sakramentu wtajemniczenia – bez tego nie ma Kościoła.
Jeśli jednak mówimy o innej kategorii znaczących wydarzeń, to bezspornie najważniejszym był synod o synodalności. W tym roku zakończyła się druga i ostatnia sesja synodu, który był absolutnie wyjątkowy. W tym znaczeniu, że Ojciec Święty poprowadził nas w tym synodzie do bardzo szerokich konsultacji na temat Kościoła, nie tylko w gronie biskupów. Starałem się to obliczyć i 35 proc. uczestników zgromadzenia synodalnego nie było biskupami. Niektórzy pytali, czy to wciąż jest synod biskupów. To wielkie wydarzenie, za pomocą którego Duch Święty prowadzi Kościół.

Czy wnioski płynące z synodu przebiły się do powszechnej świadomości w Polsce? Bo mam wrażenie, że mamy z recepcją synodu jakiś problem.
– Podejrzewam, że powodów takiego stanu rzeczy jest wiele. To są bardzo różne lęki. Najczęściej wypowiadany lęk był taki, że papież Franciszek postanowił zrobić z Kościoła demokrację parlamentarną. Dla mnie najtrudniejsze jest, że choć papież zdążył już milion razy powtórzyć, że to nieprawda, to nikt mu nie uwierzył. Papież wielokrotnie mówił, że synod nie jest od tego, żeby jedna frakcja wewnątrz Kościoła narzuciła swoje poglądy drugiej, tylko żeby się wszyscy w Kościele spotkali i razem rozeznawali, co Duch Święty do nas mówi. I to nie opierając się na naszych pomysłach, tylko na Objawieniu, czyli na Piśmie Świętym i tradycji. Więc żaden to parlamentaryzm.
Inny strach jest po stronie księży – w Polsce dosyć częsty, mam wrażenie. On się zrodził na samym początku synodu, gdy okazało się, że trzeba przyjąć postawę słuchania bardziej niż mówienia, bez osądzania i komentowania. Osobiście sądzę, że dobrze nam, duchownym, zrobiło, że zaczęliśmy wreszcie więcej słuchać niż mówić. Ale tak się chyba stało, że księża się poczuli wykluczeni, a niektórzy nawet poczuli, że mogą zostać przez świeckich zastąpieni. Papież próbował jakoś to nadrobić, organizując spotkanie proboszczów z całego świata i pisząc do nich piękny list. Ale te obawy gdzieś wciąż są i myślę, że zmierzenie się z nimi wciąż nas czeka.

W temacie seksu to chyba czegokolwiek jako Kościół nie powiemy, to i tak zostanie źle odebrane. Bo Kościół zawsze będzie się sprzeciwiał banalizacji seksu, czyli oderwaniu go od kontekstu miłości i relacji. Właśnie dlatego Kościół wiąże seks z małżeństwem i traktuje go jako wielką wartość, ponieważ poprzez seks człowiek wyraża miłość. 

Rok 2024 upłynął także pod znakiem sporu Konferencji Episkopatu Polski z rządem o lekcje religii w szkole. Ostatnie wypowiedzi minister edukacji Barbary Nowackiej wskazują, że sprawa jest przesądzona i lekcje religii zostaną ograniczone do jednej tygodniowo i to już od przyszłego roku szkolnego. Co teraz zrobi Kościół?
– Mieliśmy na ten temat poważną debatę na zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski. Poświęciliśmy na nią całe dwudniowe posiedzenie. Wszyscy zgodziliśmy się, że niezależnie od tego, czy w szkole będzie jedna lekcja religii, czy dwie, trzeba zbudować całą rzeczywistość katechezy przy parafii. Bo lekcja religii a katecheza to są dwie różne rzeczy. Lekcja religii służy przede wszystkim przekazowi wiedzy, a katecheza służy przekazowi wiary, więc jest także inicjacją do sakramentów. Wiary nie da się przekazać w szkole, bo inna jest metoda katechezy a inna lekcji religii.
Cała ta sytuacja – niewątpliwie trudna, co jaskrawo widać po przebiegu rozmów z MEN – dla nas jest motywacją, by wreszcie się zabrać na poważnie do organizacji katechezy w parafiach. Oczywiście, nie rezygnując z lekcji religii w szkole, zachowując ich charakter i sens. Bo przecież obecność Kościoła w szkole jest bardzo ważna z wielu powodów. Zawsze przy tej okazji podnosi się przede wszystkim powody cywilizacyjne i kulturowe, ale przecież to nie tylko o to chodzi.

Kolejnym punktem spornym na linii rząd – Konferencja Episkopatu Polski jest przedmiot edukacja zdrowotna. Rząd twierdzi, że ten przedmiot jest oczekiwany przez rodziców i potrzebny. Jakie jest zdanie księdza kardynała?
– W temacie seksu to chyba czegokolwiek jako Kościół nie powiemy, to i tak zostanie źle odebrane. Bo Kościół zawsze będzie się sprzeciwiał banalizacji seksu, czyli oderwaniu go od kontekstu miłości i relacji. Właśnie dlatego Kościół wiąże seks z małżeństwem i traktuje go jako wielką wartość, ponieważ poprzez seks człowiek wyraża miłość.
To nie jest dzisiaj najpopularniejsza narracja. Dziś powszechną narracją jest to, że seks jest potrzebą, którą człowiek musi realizować. I chodzi o to, żeby tę swoją potrzebę realizował w sposób bezpieczny. My będziemy zawsze mówić, że to nie jest cała prawda na temat seksu, to najwyżej część prawdy. Pytanie, w czym ta część pomaga, a w czym szkodzi, pozostaje otwarte.
Druga rzecz, że szkoła w wychowaniu pełni funkcję pomocniczą – ma pomagać rodzicom w wychowaniu. To oni mają pierwszeństwo w tej kwestii, nie odwrotnie. Żaden rodzic raczej nie będzie się sprzeciwiał, że w szkole dziecko będzie uczone zasad higieny czy zdrowego odżywiania. Natomiast mówienie o tak delikatnej sferze jak seksualność to jest rzecz bardzo poważna. Nie wiem, czy szkoła może to robić bez porozumienia z rodzicami.

W mijającym roku swoje kadencje przewodniczącego i wiceprzewodniczącego Episkopatu zakończyli arcybiskupi Stanisław Gądecki i Marek Jędraszewski. Na emeryturę odszedł kard. Kazimierz Nycz, którego zastąpił abp Adrian Galbas. Na nowego metropolitę czekają również archidiecezje krakowska, poznańska i katowicka. Wiek emerytalny osiągają więc biskupi, którzy przez lata byli twarzami Kościoła w Polsce. Czy to koniec pewnej epoki?
– Nie patrzę na te zmiany pod tym kątem. Nie wiem, czy zmiany personalne są także zmianami kierunku, w którym Kościół zmierza. Zauważmy, że jeśli się w Konferencji Episkopatu Polski w czymś różnimy, to na pewno nie w tym, co najistotniejsze. Każdy z biskupów wierzy, że jest Jeden Bóg w Trzech Osobach i siedem sakramentów świętych.

Kardynał Grzegorz Ryś urodził się 9 lutego 1964 r. w Krakowie. Święcenia prezbiteratu przyjął 22 maja 1988 r., święcenia biskupie – 28 września 2011 r. Mianowany arcybiskupem – 14 września 2017 r., wyniesiony do godności kardynała 30 września 2023 r. Jego dewizą biskupią są słowa: „Virtus in infirmitate” (Moc w słabości). 

W mijającym roku głośno było także o skandalach obyczajowych z udziałem duchownych, m.in. w Sosnowcu i Drobinie. Czy Kościół ma jakąś odpowiedź na sytuacje, kiedy na jaw wychodzi podwójne życie księży?
– Oczywiście potrzebna jest reakcja dyscyplinarna zarówno w świetle prawa kanonicznego, jak i prawa państwowego tam, gdzie dochodzi do przestępstwa – tu powinna być również reakcja odpowiednich służb. To jest poza debatą.
Jestem biskupem od 13 lat i nie pamiętam zebrania KEP, na którym nie rozmawialibyśmy o tych trudnych sytuacjach. Nie można więc powiedzieć, że my o tym nie mówimy, czy nie podejmujemy działań. We wszystkich diecezjach przeprowadzono szkolenia związane z tzw. ustawą Kamilka, w różnych instytucjach kościelnych wprowadzono standardy. Wiem co mówię, bo wprowadzałem je w swojej diecezji. Wszędzie staramy się też prowadzić formacje stałą księży. Bo nie chodzi o to, żeby formować tylko kleryków, a potem ich porzucić.
Przy całym tym wysiłku, którego naprawdę jest dużo, wciąż mamy sytuacje nowych przestępstw. Nie widzę na to innej odpowiedzi niż ta, którą św. Paweł nazywa misterium iniquitatis (tajemnica grzechu – łac.). Kościół ma świadomość, że w człowieku jest jakieś pęknięcie, jakaś przedziwna skłonność do zła. Proszę mnie źle nie zrozumieć: nie chcę niczego bagatelizować ani bronić. Próbuję szukać przyczyn.Dlatego za jedno z najważniejszych wydarzeń mijającego roku uważam spotkanie biskupów ze skrzywdzonymi w Kościele, które odbyło się pod koniec listopada na Jasnej Górze. Myślę, że dla biskupów naprawdę było ważne, żeby usiąść i posłuchać osób skrzywdzonych. Ważne było także, żeby zrobić to we wspólnocie niemal wszystkich biskupów. Bo podejrzewam, że większość z nas ma już doświadczenie rozmów z osobami skrzywdzonymi. Osobiście spotkałem się z kilkoma. Każda z tych osób mówiła nie tylko o samym doświadczeniu pierwotnego skrzywdzenia, ale także o powtórnej krzywdzie, jakiej doświadczyła w zderzeniu z procedurami kościelnymi.
Bardzo ważne, żeby to usłyszeć. Bo może mamy w Kościele w tej chwili poukładane przepisy – myślę, że nawet wzorowo poukładane, ale jeśli gdzieś zabraknie ludzkiej wrażliwości, to one nie działają.
Owocem tego spotkania na Jasnej Górze jest inicjatywa, która wyszła od osób skrzywdzonych, żeby zmienić w procesie kanonicznym status osoby skrzywdzonej. Chodzi o to, żeby osoba skrzywdzona nie miała statusu świadka, ale żeby miała status strony. Takie zmiany wprowadzić może jedynie Stolica Apostolska. Jednak najważniejsze jest to, że w tej chwili nie jest to jedynie inicjatywa skrzywdzonych przekazana do Watykanu przez Konferencję Episkopatu Polski, ale że Episkopat tę inicjatywę wspiera. Sądzę, że w perspektywie czasu będzie to miało poważne konsekwencje dla całego Kościoła.





Może Cię zainteresować.