Polska na »tak«. Pavel Trojan w wywiadzie dla »Głosu« | 09.11.2024
Dobra
zmiana nie pojawiła się z niczego i nie jest kwestią kilku ostatnich miesięcy,
jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, kiedy czyta się o polskim
wybrzeżu jako o „nowej Chorwacji”. Polska „na tak” zaczęła funkcjonować w
czeskiej przestrzeni publicznej znacznie wcześniej, a takim ważnym przełomem
były piłkarskie mistrzostwa Europy 2012 – mówi w rozmowie z „Głosem” Pavel Trojan, kierownik
Polskiej Organizacji Turystycznej w RC. Do zadań jego zespołu należy m.in.
promocja Polski w czeskich mediach.
Ten tekst przeczytasz za 10 min. 30 s
Pavel Trojan podczas wizyty w Ostrawie w ramach Dni Polskich. Fot. Janusz Bittmar
Jak to się stało, że chłopak z praskiego Żiżkowa zakochał
się w Polsce?
– Dopiero kilka lat temu dowiedziałem się, mój prapradziadek
trafił do Pragi z Galicji. Kiedy decydowałem się na studia polonistyki na
Uniwersytecie Karola w Pradze, to powód był zupełnie inny, niż polskie ślady na
drzewie genealogicznym. Studiowałem historię na Uniwersytecie Karola w Pradze i
pojechaliśmy wraz z profesorem Petrem Čornejem, dużym znawcą czasów husyckich i Jana Žižki, do Polski. Były to wycieczki na Śląsk
i do dawnej Galicji. To był przełom 1998/99 roku. Jako mieszkaniec „złotej Pragi” i proszę, żebyś to ujął w
cudzysłów, zobaczyłem Polskę inną, niż mają ją okazję widzieć współcześni
turyści. W spojrzeniu Czecha z tamtych czasów Polska była biedniejszym
północnym sąsiadem. Te stereotypy udaje się obecnie burzyć, tym bardziej że
sytuacja się odwróciła, a Polska rozwija się prężnie i dynamicznie. Podczas
tych naszych dwóch wypadów z profesorem Čornejem zakochałem się w Polsce do tego stopnia, że po dwóch latach
studiów historii postanowiłem przestawić się na filologię polską i serbską. Do
Polski wpadam regularnie parę razy w miesiącu, nie tylko z racji mojej pozycji
zawodowej, ale też dla samej frajdy z odkrywania coraz to piękniejszych
zakątków i spotkań z mieszkańcami. Lubię bezpośrednie kontakty, a Polacy są
bardzo otwarci i życzliwi. Żeby jednak nie chwalić tylko polskiej mentalności,
z Serbii przywiozłem ukochaną żonę. Tam też czuję się świetnie.
Z Serbii przywiozłeś żonę i płyty Gorana Bregovicia, który w
latach 90. cieszył się nad Wisłą dużą popularnością…
– No tak. W 2001 roku wyjechałem na studia na Bałkany i tam
zauważyłem, że Goran Bregović jest olbrzymią gwiazdą. Wtedy była moda na muzykę
świata, czyli world music, w polskich stacjach radiowych grano utwory polskiego
zespołu Brathanki, a po czeskiej stronie na listach przebojów rekordy
popularności biła czeska grupa Čechomor.
Zresztą znany i coraz potężniejszy festiwal muzyczny Colours of Ostrava
zaczynał w skromnych warunkach, głównie z nastawieniem na artystów world music.
Pamiętam pierwszą edycję na ulicy Stodolní w Ostrawie, koncerty na parkingach i w miejscowych klubach
muzycznych. Wtedy zaproszono też Bregovicia, który dał świetny koncert.
Nieprzypadkowo zahaczyłem o muzykę, bo w twoim życiu odgrywa
ważną rolę, ale o tym jeszcze później. Wróćmy do twojej ukochanej Polski.
Właśnie mija dziesięć lat od nieszczęsnego spotu reklamowego pewnego operatora
sieci komórkowej w Czechach, w którym niezwiązany z tobą familijnie aktor Ivan Trojan wcielił się w narciarza, który na pograniczu spotyka polskiego handlarza telefonami komórkowymi. Interweniowała w tej sprawie nawet ówczesna ambasador RP w
Pradze, Grażyna Bernatowicz…
– Pracowałem wtedy w Instytucie Polskim w Pradze i nie tylko
pamiętam tamtą sprawę, ale pamiętam też całą reakcję polskiej strony, która
była niesamowicie udana. Pomijam, że tamta reklama była nietrafiona i nawet
nieśmieszna, bo celowała w najbardziej prymitywne stereotypy. Oprócz reakcji
ambasady RP w Pradze był też drugi istotny wątek, który przyczynił się do
ściągnięcia tego spotu z mediów. A mianowicie wątek dużego polskiego rynku
telekomunikacyjnego, na którym również działał prężnie ów niemiecki operator.
Polski klient nad Wisłą postawił sprawę jasno: Jeśli wy, w rozumieniu niemiecki
właściciel, traktujecie nas w ten sposób, to my dziękujemy za takie usługi i
przechodzimy do konkurencji. Z tego, co wiem, z niemieckiej centrali wysłano
list do Pragi z apelem: „zróbcie coś z tą nietrafioną reklamą”. I zrobiono, skasowano.
Czech nigdy nie będzie w stanie zrobić takiej demonstracji siły, bo chodzi o
mentalność. Mentalność jest taka, że jak w twoim miasteczku zacznie ktoś kopać
w ulicy obok, to tobie to nie przeszkadza, bo to jest ulica obok. Ale gdyby to
działo się na twoim terenie, to krzyczysz. I na tym przykładzie nigdy
społeczność się nie zorganizuje, żeby przeciwko temu walczyć. W Polsce jest
inaczej. Ludność jest w stanie powalczyć o swoje prawa. To nie bierze się z
niczego, historyczne doświadczenie Polski jest zupełnie inne.
Zajmujesz się promocją Polski w czeskich mediach.
Zauważyłem, że coraz łatwiej przekonać niezdecydowanych do przyjazdu do Polski…
– Ta dobra zmiana nie pojawiła się z niczego i nie jest
kwestią kilku ostatnich miesięcy, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka,
kiedy czyta się o polskim wybrzeżu jako o „nowej Chorwacji”. Polska „na tak”
zaczęła funkcjonować w czeskiej przestrzeni publicznej znacznie wcześniej, a
takim ważnym przełomem były piłkarskie mistrzostwa Europy 2012. Wtedy sporo
Czechów, którzy nigdy nie byli w Polsce, trafili do Wrocławia i oprócz futbolu
zasmakowali też współczesnej, dynamicznie się rozwijającej Polski. Z
nowoczesnymi autostradami, świetną infrastrukturą, przyjaznym nastawieniem
mieszkańców. Pamiętam, że przed EURO 2012 siedziałam z kumplami w jednej z
praskich knajp i usłyszałem: „Polska? Nigdy!”. Ale wystarczyła przysłowiowa
szybka piłka na mistrzostwach, by takie hejty się skończyły. Drugim ważnym
przełomem była pandemia koronawirusa, kiedy Polska na początku epidemii była
jedynym krajem dla Czechów, skąd po powrocie nie trzeba było się testować na
COVID-19. I sporo osób postanowiło skorzystać z tej okazji, by na łatwiejszych
warunkach zwiedzić najbliższe państwo w czasach największych restrykcji. A
wracając do czasów najnowszych, od dwóch lat jako Polska Organizacja
Turystyczna w RC próbujemy promować Polskę w mediach i myślę nieskromnie, że
trafiamy na podatny grunt. Najważniejsze, żeby obrać dokładną strategię pod
konkretnego odbiorcę.
Pavel Trojan podczas prelekcji w centrum Pant w Ostrawie. Fot. Facebook P. Trojana
Rozumiem, że w inny sposób próbujecie trafić do redaktora
naczelnego miesięcznika dla miłośników podróżowania, a w inny do szefa gazety
life-stylowej?
– Postanowiliśmy przeprowadzić informacyjną ofensywę, żeby
Polska, że posłużę się metaforą, pojawiała się w każdej otwieranej lodówce. I
utrzymujemy dobre relacje z czeskimi mediami. Obecnie jest tak, że naczelni
sami do nas dzwonią z zapytaniem, co ciekawego dzieje się w Polsce, gdzie można
by się wybrać, a my tworzymy dla nich pełny serwis usługowy. Jeśli jest to
dziennikarz z Pragi, a chce napisać coś o fantastycznej sieci usług wellness w
Polsce, to naprowadzamy go na Dolny Śląsk. Z kolei nasz partner medialny z Ostrawy ma bliżej do
Zakopanego. Oczywiście wykorzystujemy też pozytywne stereotypy o Polsce, czyli przypominamy,
że północne rejony kraju to raj dla miłośników kąpieli w morzu, a południe wymarzony
obszar dla fanów turystyki. Jednak również to się zmienia, bo Czesi widzą, że
jak nad Bałtykiem jest brzydka pogoda, to można zwiedzić piękne zabytki na
wybrzeżu albo skosztować miejscowej kuchni. Turysta z Czech szybko też zauważy,
jak prężnie rozwija się w Polsce branża hotelowa i usługi, a co za tym idzie,
jeśli ma wybierać pomiędzy drogim i gorzej wyposażonym hotelem po czeskiej
stronie Karkonoszy, albo lepszym zakwaterowaniem w Szklarskiej Porębie na
przykład, to decyzja jest prosta. Większość czeskich hoteli w górskich rejonach
kraju utknęła niestety w latach 90.
Mówiąc o Polsce jako „nowej Chorwacji” dla Czechów, trzeba
dodać, że pojawiły się też nieoficjalne dane statystyczne, z który wynika, że w
tym roku Polskę odwiedziła rekordowa liczba czeskich turystów. Czy masz już do
dyspozycji dokładne dane?
– Konkretne liczby pojawią się dopiero w 2025 roku, ale
mówiąc otwarcie, jestem optymistą. To widać, słychać i czuć, że posłużę się
cytatem z piosenki Elektrycznych Gitar, że Polska jest na topie. Korespondent
Czeskiej Telewizji w Polsce, Andreas Papadopulos, który jako pierwszy mówił o
Polsce w kontekście „nowej Chorwacji”, przytoczył też korzystne dla nas liczby
związane z pobytem czeskich turystów nad Wisłą w skali tego roku. Jeśli te
liczby się sprawdzą, a mówimy o podwójnym wzroście zainteresowania pobytami w
Polsce, dla nas będzie to dodatkową motywacją do jeszcze lepszej pracy.
A co według ciebie mogą zrobić przedstawiciele polskiej
mniejszości narodowej w RC, aby jeszcze bardziej umocnić dobry wizerunek Polski
w oczach czeskiego obywatela?
– Robicie kawał dobrej roboty. Czytam regularnie „Głos” i
widzę, ile wartościowych artykułów o Polsce pojawia się na waszych łamach.
Polacy w Republice Czeskiej są dobrze zorganizowaną grupą, a to ważne również w
kontekście pozytywnego wizerunku Polski. Jesteście ambasadorami polskości w
Czechach. W prywatnych rozmowach ze znajomymi bardzo często podejmuję też jeden
ważny wątek, widoczny gołym okiem po przekroczeniu granicy – coraz lepszy stan
polskich dróg, nie tylko autostrad, ale również kolei. I to też jeden z
tematów, który warto poruszać na łamach waszej prasy, wydziobywać najróżniejsze
przykłady nowoczesnej, prężnie rozwijającej się Polski.
Koncert formacji Bůhví. Fot. Facebook P. Trojana
Obiecałem, że wrócę jeszcze na moment do twojej ulubionej
dziedziny życia, muzyki. Jesteś menedżerem muzycznym, a ostatnio również
aktywnym muzykiem. Jak czujesz się po reaktywacji grupy Bůhví, po 20 latach błogiego spokoju?
– Czuję się świetnie, bo pokonałem tremę i udało się
zminimalizować straty (śmiech). W odróżnieniu od reszty kolegów z zespołu,
którzy w zasadzie wciąż byli aktywnymi muzykami, tyle że udzielającymi się w
innych projektach, ja odłożyłem na długo gitarę basową. Fajnie, że wróciliśmy w
najmocniejszym składzie, z wokalistą i klawiszowcem Ondřejem Brzobohatym. Co będzie dalej, o tym za wcześnie jednak mówić. Moje
najważniejsze pole działania skupia się na Polskiej Organizacji Turystycznej.
Jeszcze wiele projektów przed nami.