Tomasz Wolff komentuje wybory: frekwencyjne zwycięstwo Polaków | 16.10.2023
Dochodziła 3.00 w poniedziałek,
kiedy komisja wyborcza na wrocławskim osiedlu Jagodno zamknęła drzwi i
rozpoczęła liczenie głosów. Blisko sześć godzin po tym, jak zakończyło się oficjalnie
głosowanie w wyborach parlamentarnych.
Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Polacy nie przespali niedzielnych wyborów. Na zdjęciu ulotka jednej z kampanii zachęcających do głosowania. Fot. ARC
Podobne obrazki można było zaobserwować
w wielu miejscach w Polsce, choć w poniedziałek oddawali głosy chyba tylko
wrocławianie. Przez całą niedzielę social media obiegały takie właśnie obrazki –
gigantyczne kolejki do obwodowych komisji wyborczych. Myślałem, że przez czterema
laty mobilizacja była równie wysoka, ale kiedy Państwowa Komisja Wyborcza podała
frekwencję wyborczą na godzinę 17.00, było jasne, że Polska idzie na rekord…
***
Najwięcej głosów oddano na
Prawo i Sprawiedliwość. Wszystko wskazuje jednak na to, że to pyrrusowe zwycięstwo,
bo opozycja demokratyczna w sumie zgarnęła większy kawałek tortu i obrała
wyraźny kurs na rządzenie. Teraz ruch należy do prezydenta Andrzeja Dudy. I w
tym miejscu wypadałoby powtórzyć za Sokratesem: „Wiem, że nic nie wiem”. Co do frekwencji nie ma natomiast
żadnych wątpliwości – 72,9 to rekord w wolnej Polsce. Na taki wynik trzeba było
czekać od… 1989 roku, czyli częściowo wolnych wyborów, kiedy to do urn poszło
62,7 proc. uprawnionych do głosowania. Słowem – jeżeli dziś obie strony politycznego
sporu spierają się o to, kto zwyciężył, kto będzie sprawował władzę w latach
2023-2027, wyręczyli ich w tym wyborcy. Zwyciężyła demokracja, której jednym z
najważniejszych narzędzi są właśnie wybory.
***
Liczby nie kłamią – jeżeli frekwencja
wyniosła blisko 73 procent, oznacza to, że na cztery osoby uprawnione do
głosownia, trzy oddały swój głos na kandydatów do Sejmu i Senatu. Wyniki niedzielnego
głosowania odzwierciedlają stan polskiego ducha jesienią 2023 roku. Do tej pory
często było tak, że po wszelkiego rodzaju wyborach odzywały się całe rzesze
maruderów, którzy narzekali na to, jak Polska wygląda i jak funkcjonuje. Wielu z nich nie pokwapiło się jednak wcześniej do lokali wyborczych. Najwyraźniej w niedzielę i oni wzięli sprawy w swoje ręce. Po prostu zrobili to, co do nich należało: oddali głos.
Inaczej rzecz ma się z referendum,
które przepadnie z uwagi na niedostateczną frekwencję. Jeżeli ktoś zapyta: jak
to możliwe, odpowiem: karty do głosowania pobrało około 40 procent.
***
Jakby to było cudownie, gdyby
wybory parlamentarne 2023 były początkiem pięknej tradycji, w której o tym, kto
nami rządzi, czy to na poziomie lokalnym, czy w Sejmie i Senacie, a nawet
Parlamencie Europejskim, będzie decydowała zdecydowana większość. Swoją drogą
ciekawe jest, że – jak donosiły media – w niektórych komisjach wyborczych zabrakło
kart do głosowania. Czy polscy wyborcy we wcześniejszych wyborach tak rozleniwili
Państwową Komisję Wyborczą, że ta wysłała w teren za mało kart do głosowania?