Adam Wałach dla »Głosu«: filantropia nie jest kupowaniem sobie przepustki do nieba | 05.08.2024
Dwa lata temu pisaliśmy, że bracia Adam, Mariusz i
Waldemar Wałachowie założyli fundację 3WFoundation, do której przelali 1,8 mld
koron. Ale ich działania filantropijne mają o wiele dłuższą historię. Co więcej
– w ramach utworzonej przez nich platformy EGCC mobilizują zamożnych darczyńców
z całej Europy i nie tylko. Rozmawiamy z Adamem Wałachem, który jest
założycielem tego projektu.
Ten tekst przeczytasz za 11 min. 45 s
Adam Wałach (z prawej) na Prague Summit EGCC. Fot. ARC A. Wałacha
Dlaczego tak bardzo wciągnęła pana filantropia?
– Swego rodzaju przełomem była dla mnie lektura książki Boba
Buforda „Półmetek – Od sukcesu do znaczenia w życiu”. Pomogła mi odkryć moje
życiowe powołanie: jako chrześcijanin chcę być wiernym naśladowcą Chrystusa,
ale także hojnym filantropem i w ten sposób zmieniać otaczający nas świat. Częścią
tego powołania jest także mobilizacja innych darczyńców. Chcę ich inspirować i
im służyć, abyśmy razem pracowali nad strategicznymi projektami. Kiedy przed
laty rozpoczynaliśmy z braćmi tę „podróż hojności”, wiedziałem, że chcę być
filantropem, ale brakowało mi wiedzy, jak to wszystko działa, co warto
wspierać, a czego nie. I pomyślałem o tym, że w Europie muszą być ludzie do nas
podobni. Przyświecała mi idea, aby nie działać samotnie, a trzeba przyznać, że
sukces finansowy w pewnym sensie czyni człowieka samotnym.
Współpraca osób, które osiągnęły znaczące sukcesy w
biznesie, które mają własne doświadczenia inwestycyjne i z zarządzaniem, chyba nie
należy do łatwych?
– Tak to prawda. 3WFoundation, którą założyliśmy z
braćmi, jest bardzo duża i o wiele łatwiej byłoby nam pracować samym. Ale
dzięki temu, że współpracujemy z innymi, że zachęcamy do filantropii, ona
wzrasta. Współpraca przynosi efekty synergiczne. Dlatego powstała platforma
European Great Comission Colaboration (EGCC) – ruch hojności darczyńców, którzy współpracują nad rozwojem
chrześcijaństwa w Europie.
To bardzo ambitne zadanie. Jak to wygląda w praktyce?
– Budujemy współpracę państwo po państwie. Na przykład w
Czechach i w Polsce mamy bazę ok. 30-40 organizacji, które są wspierane przez platformę
EGCC. Nie finansujemy małych, lokalnych projektów, tu jest pole do popisu dla
mniejszych darczyńców. W naszej bazie są głównie projekty ogólnokrajowe, przede
wszystkim o charakterze chrześcijańskim, nazwałbym je nawet projektami
misyjnymi. Europa przyznaje się do chrześcijańskich korzeni, ale w
ogóle się tak nie zachowuje. Dlatego wspieramy projekty, które prowadzą ludzi
do Chrystusa. Chcemy, aby społeczeństwo zmieniło się na lepsze. Wierzymy, że
zmiana społeczeństwa dokonuje się przez przemianę ludzkich serc i że
chrześcijaństwo ma pewne wartości do zaoferowania, jak chociażby miłość
bliźniego, niekoncentrowanie się tylko na sobie, pomaganie innym. Tego
wszystkiego uczył nas Pan Jezus. Ale wspieramy także projekty czysto humanitarne.
Fot. ARC Adama Wałacha
Jak pan dotarł do chrześcijańskich filantropów z różnych
krajów świata?
– Idea współpracy darczyńców zrodziła się u nas przed ok.
12 laty. Zaczęło się od tego, że była pewna organizacja, którą wspieraliśmy.
Zapytałem wtedy, czy mają także innych większych darczyńców. Odpowiedzieli, że jest
ich pięciu. Wtedy pomyśleliśmy, że warto by się spotkać i porozmawiać o tym,
czy w ogóle możemy coś razem robić. Dwudniowe spotkanie odbyło się w 2013 roku
w Luhačovicach. Spotkało się sześć małżeństw, z różnych denominacji
chrześcijańskich. W trakcie tych dwóch dni bardzo fajnie żeśmy się poznali i postanowiliśmy
regularnie się spotykać. Tak powstał projekt narodowych spotkań darczyńców.
Dzisiaj spotykamy się dwa razy w roku, w projekcie uczestniczy 25 par
małżeńskich. Poziom dawania w międzyczasie bardzo wzrósł, wzrósł także znacząco
poziom naszej wiedzy o projektach, które warto wspierać. Jako darczyńcy
zrobiliśmy wielki postęp. Jest nas więcej, jesteśmy hojniejsi i znamy o wiele
lepiej różne usługi, które wspieramy. Po Czechach rozwinęliśmy podobną współpracę w
Polsce, Rumunii, Anglii, Francji, Niemczech, Norwegii, na Węgrzech.
I we wszystkich tych krajach to pan był inicjatorem współpracy?
– Tak, ale w każdym państwie staramy się znaleźć kogoś,
komu moglibyśmy przekazać tę pałeczkę. Na nasze spotkania zapraszamy chrześcijańskich
biznesmenów darczyńców i to jako pary małżeńskie (choć nie zawsze przychodzą
pary), ponieważ decyzja o filantropii ma być wspólną decyzją małżonków. Te
spotkania odbywają się w bezpiecznym środowisku, gdzie nikt nikogo nachalnie nie
prosi o pieniądze i nie naciska. Budujemy społeczność darczyńców opartą na
wzajemnych relacjach, poznajemy się nawzajem, mamy biblijne nauczanie o dawaniu,
o wartościach, zapraszamy mówców. Te spotkania pełnią też częściowo rolę
duchowej formacji dla ludzi biznesu. Częścią bywa także tak zwany marketplace.
Tam każdy darczyńca może zaproponować usługi, które sam wspiera. Zbiera się
komitet, który je analizuje i ocenia, i wybieramy 8-9 projektów, które w danym
dniu są prezentowane. Każdy może się zdecydować, czy któryś z nich zechce
wesprzeć, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Spotkania odbywają się dwa razy w
roku. Na spotkaniach darczyńcy dzielą się również swoimi życiowymi świadectwami,
doświadczeniami związanymi z dawaniem. I te historie są najbardziej
przekonywujące.
Tak wyglądają spotkania na poziomie narodowym. A na
europejskim?
– Na poziomie europejskim spotykamy się w Pradze na EGCC
Prague Summit. W tym roku konferencja odbyła się w kwietniu i brało w niej
udział ok. 100 filantropów z różnych części świata. To byli ludzie takiego
pokroju jak Simon Pillar założyciel największego funduszu inwestycyjnego w
Australii. Na summicie darczyńcy dzielą się własnymi doświadczeniami;
prezentują się poszczególne narodowe ruchy. Mamy też warsztaty i nauczanie na
tematy związane z dawaniem; prezentujemy narzędzia efektywnego wspierania i tym
podobnie. Zarazem organizujemy marketplace dla globalnych darczyńców – i to
najczęściej w Londynie, gdzie odbyły się już trzykrotnie. A na marginesie – jak pani uważa, co
jest najszybciej rosnącą religią w Europie?
Może islam?
– Nie, jest nią ateizm. Bo ateizm jest tak samo wiarą jak
chrześcijaństwo. Ateista wierzy, że Boga nie ma, choć nie ma na to żadnych
dowodów. To tak samo jak ja wierzę, że Bóg istnieje, choć także na to nie mam
naukowego dowodu. Dlatego koncentrujemy się na wspieraniu projektów misyjnych w Europie, ponieważ jest ona najbardziej sekularnym kontynentem. W EGCC mamy ponad
240 darczyńców głównie z Europy, ale także z Ameryki, gdzie filantropia jest
bardzo rozwinięta. Mamy także platformę online GivingSpace. To baza danych projektów, z którymi potencjalni darczyńcy mogą się zapoznać. Zapraszamy
duże fundacje, które wspierają w formie matchingu. Polega on na tym, że
fundacja zaoferuje podwojenie lub zwielokrotnienie każdego daru wpłaconego na
rzecz danego projektu.
Fot. ARC Adama Wałacha
Matching w lokalnej skali został przez panów zastosowany
podczas remontu Domu PZKO w Bystrzycy. Wydaje mi się, że to jest dobry sposób,
jak połączyć możliwości małych darczyńców i dużych fundacji.
– Na pewno, to działa obopólnie zachęcająco. Wielkich
darczyńców zachęca, kiedy widzą, że lokalna społeczność włącza się w
finansowanie projektu, drobni darczyńcy są zmotywowani tym, że każda ich korona
zostanie podwojona.
Platforma EGCC jest europejska, ale wspominał pan o
darczyńcach z Ameryki i innych kontynentów. To się wzajemnie nie wyklucza?
– Staramy się zapraszać filantropów także z innych części
świata, którzy mają serce dla Europy, są zainteresowani chrześcijańskimi
projektami i odnową wartości, na których Europa była zbudowana. Pomimo że
Europa traci swój wpływ na rzecz Stanów Zjednoczonych czy Chin, to nadal jest on
duży. Dlatego zachęcamy darczyńców spoza naszego kontynentu, którzy dostrzegają
znaczenie Europy, aby do nas dołączyli.
Nie spotkał się pan z zarzutami typu: dlaczego wspieracie
projekty ewangelizacyjne, skoro tylu ludzi na świecie jest głodnych, bezdomnych,
żyje w skrajnej nędzy – i to im należałoby pomagać?
– Mam na to jedną odpowiedź, która nie pochodzi z mojej
głowy: na świecie jest ogromna ilość bogactwa. Ludzie wiedzą, jak je przesunąć
do miejsc, gdzie go brakuje. Dlaczego tego nie robią? Problem leży w sercach
ludzkich, w zepsutej ludzkiej naturze. My wierzymy, że tylko Bóg może
przemienić te serca i te przemienione serca spowodują, że pieniądze będą
zmierzały tam, gdzie są potrzebne – też na potrzeby humanitarne czy socjalne.
My z braćmi sami tego doświadczyliśmy. Podam przykład: dlaczego Matka Teresa pojechała do
Kalkuty i służyła najbiedniejszym? Jej serce zostało przemienione przez Boga i
dzięki temu ona chciała służyć innym. Dawanie przynosi ogromną radość, daje
poczucie spełnienia. Czy spotkała pani kiedykolwiek hojną osobę, która jest
nieszczęśliwa? Zresztą dawanie to nie tylko kwestia pieniędzy, ale także
ofiarowania swojego czasu, wysiłku, miłości. I to jest zakorzenione w naszym
społeczeństwie polskim na Zaolziu. My jesteśmy tutaj wielkimi społecznikami. To
jest dziedzictwo naszych przodków.
W Biblii znajdziemy werset o tym, że prędzej wielbłąd przeciśnie
się przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego. Czy
filantropia jest narzędziem, które ma pomóc bogatemu dostać się do nieba?
– Kiedy przeczytałem to przed iluś tam laty, to
pomyślałem: oj, no to koniec, człowiek bogaty nie ma szans. Ale filantropia nie
jest kupowaniem sobie przepustki do nieba. Cały przekaz biblijny jest o tym –
ja tak wierzę – że my nie zasługujemy na zbawienie naszymi uczynkami. Najpierw
musimy uwierzyć w Pana Boga, przyjąć od niego łaskę zbawienia i dopiero za tym
idą nasze uczynki. I druga rzecz – po tym wersecie biblijnym jest ciąg dalszy. Pan
Jezus mówi, że to, co dla człowieka jest niemożliwe, dla Boga jest możliwe.
Pokazuje, że Boża łaska jest drogą do zbawienia. Bogaty może wejść do nieba,
ale nie dzięki własnemu wpływowi czy bogactwu, tylko dlatego, że przyjął łaskę
zbawienia.
Odczuwa pan satysfakcję z tego, co pan robi?
– Nie chcę się chwalić, ale czyż to nie ciekawy ewenement,
że platformę EGCC, która skupia bardzo zamożnych i wpływowych ludzi z tylu
państw, stworzyli i zorganizowali „dziedziniorze” z Bystrzycy? My na Zaolziu
możemy czuć się dumni z tego, że możemy mieć wpływ na cały świat. A
zawdzięczamy to spuściźnie przodków, którzy wychowali nas do społecznikostwa,
poszanowania wiary i aktywności. Wraz z braćmi urządzamy teraz akademię NextGen
– pięć półdniowych spotkań dla naszych dzieci, którym chcemy przekazać to, co
sami otrzymaliśmy od poprzednich pokoleń. Zaczęliśmy od historii rodziny,
mówiliśmy o patriotyzmie, poszanowaniu polskości i wiary, historii naszego
biznesu i inwestycji, o naszej filantropii. Mówię o tym dlatego, że to, gdzie
się urodziliśmy, nas ukształtowało. I to nie tylko nas dotyczy, rodziny
Wałachów. To dotyczy całego naszego społeczeństwa.
Sieć EGCC założona przez Adama Wałacha
Członkami są europejscy i światowi filantropi z dużym
potencjałem dawania.
Ponad 240 darczyńców włączonych do globalnej sieci.
Ponad 100 rodzin z 17 krajów.
15 fundacji.
13 współpracujących organizacji partnerskich.
Narodowe spotkania filantropów w różnych krajach
Europy.