sobota, 15 marca 2025
Imieniny: PL: Delfiny, Longina, Ludwiki| CZ: Ida
Glos Live
/
Nahoru

Antoni Szpyrc. Wspomnienie o człowieku, który kochał ludzi | 19.11.2024

W sali ratuszowej jabłonkowskiego Urzędu Miasta wspominano w poniedziałek Antoniego Szpyrca, autora obrazków na szkle malowanych, miłośnika i znawcę jabłonkowskiego regionu, który zmarł przed dziesięcioma laty – 29 grudnia 2014 roku.

Ten tekst przeczytasz za 4 min. 30 s
Goście spotkania oraz kapela Blaf. Fot. Beata Schönwald

Imprezę zorganizowało Jabłonkowskie Centrum Kultury i Informacji przy współpracy z miastem. – Tę inicjatywę przyjęłam z wdzięcznością. Zawsze wiedziałam, że ludzie pamiętają o ojcu, ale że ta pamięć będzie tak intensywna, tego się nie spodziewałam – przyznała w rozmowie z „Głosem” córka artysty Irena Kawulok.
To ona jako pierwsza wspominała w poniedziałkowy wieczór swoje dziecięce lata, w których tato odgrywał ważną rolę. – Moje dzieciństwo było wspaniałe, pełne ciepła, miłości, pełne radości, ciekawych przygód. Ojciec był dla mnie wielką inspiracją, tym, jak podchodził do ludzi, do życia. Był moim wzorem. Nigdy nie bałam się coś z nim przedyskutować, nawet się posprzeczać, bo zawsze był otwarty na poglądy innych – przekonywała Irena Kawulok. Ojca opisała jako osobę, którą zawsze otaczała masa dzieci. Wspominała, jak kupił jej pierwszy nowiusieńki rower, a na gwiazdkę stare narty, jak chodzili razem po „kopcach”, milcząc nawet przez dwie godziny, jak polecał jej książki, których w tym czasie nie chciała czytać, a teraz odkrywa ich bogactwo.

Sielskie dzieciństwo...
Jeszcze w bardziej odległe czasy zaprowadził słuchaczy brat Antoniego Szpyrca, Władysław. Opowiadał o Jabłonkowie ich dzieciństwa, o tym, jak jeździli na sankach, organizowali z chłopakami olimpiady letnie w Lasku Miejskim i przyglądali się żniwom w pobliskim gospodarstwie. – Brat zaczął malować na początku lat 70. ub. wieku. Pierwsze obrazki przedstawiały jabłonkowski rynek, ale nie było na nich ludzi. Powiedziałem mu, że są takie nieżywe. Potem zaczął malować również postacie – wspominał Władysław Szpyrc.

Podczas spotkania można było oglądać prace Antoniego Szpyrca. Fot. Beata Schönwald

Prowadzące spotkanie Gabriela Niedoba i Irena Jurgowa zaprosiły w poniedziałek do stolika na scenę również historyczkę Muzeum Těšínska Ilonę Pavelkową. Antoniego Szpyrca poznała tuż po rozpoczęciu pracy w tej placówce. Pod koniec lat 90. rozpoczęły się bowiem przygotowania do stworzenia ekspozycji muzeum w Jabłonkowie, a on miał wiele dawnych fotografii i dokumentów. Rok później, w 2002 roku powstała wystawa jego obrazków pn. „Jabłonków na szkle malowany”, a potem były kolejne z jego osobistym wkładem. – Antoni Szpyrc był wyjątkowy w swoim podejściu do życia, był odpowiedzialny i bardzo kochał ludzi. On ich po prostu do siebie przyciągał – podkreśliła Ilona Pavelkowa.

Potwierdził to również Józef Michałek, znawca kultury pasterskiej i góralszczyzny z Istebnej. Z Antkiem – jak sam zaznaczył – łączyło go zamiłowanie do książek i starych rzeczy. – Przyjeżdżał do mnie na Andziołówkę i tam razem spacerowaliśmy, rozmawialiśmy i snuliśmy wspólne plany. Antka warto było mieć przy sobie. Bo dobry człowiek widzi w drugim dobro i z tego dobra się raduje. A on umiał się radować, jak komuś coś dobrze szło, i pociągnąć do działania. Antek chodzi ze mną dalej, bo ludzie się nie tracą. Chociaż ich nie widzimy, zawsze coś zostaje – przekonywał góral z Istebnej.

Muzyczne przerywniki
Wspomnienia o Antonim Szpyrcu były przekładane występami artystycznymi jabłonkowskich zespołów. Uroczystość otworzył Chór Męski „Gorol” z dyrygentką Katarzyną Kantor. Następnie wystąpił chór „Jabłonka” działający pod kierunkiem Moniki Łysek przy Szkole Podstawowej im. H. Sienkiewicza oraz jej uczniowie, recytator Krystian Dąbkowski i gawędziarz Jakub Wiglasz. Zagrały też kapele „Bukoń” oraz Blaf z piosenkami, do których słowa napisał właśnie Antoni Szpyrc. Całości towarzyszyła wystawa obrazków na szkle malowanych oraz artefaktów związanych z życiem ich twórcy.

Chór Męski „Gorol” z Jabłonkowa. Fot. Beata Schönwald

– Zanim zostałem burmistrzem, nie miałem z nim osobistego kontaktu. Zawsze jednak podziwiałem jego dar mowy i łączenia ludzi. Kiedy przed dziesięcioma laty wybrano mnie na burmistrza i urodziła mi się córka, przyszedł do mnie z obrazkiem na 10 minut. Rozmawialiśmy przez dwie godziny i obiecał, że po nowym roku przyjdzie znowu. Nie przyszedł, ale myślę, że jest tutaj z nami. On tego wszystkiego nie robił ani dla pieniędzy, ani dla sławy, ale dlatego, że kochał to miasto – podsumował burmistrz Jabłonkowa Jiří Hamrozi.






Może Cię zainteresować.